„Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, gdyby się nie przewrócił byłaby rzecz wielka…” – słowa tej piosenki Kazika Staszewskiego mogli po pierwszej połowie zacytować pabianiczanie. Już w 3. minucie z 25. metrów niby od niechcenia uderzył Paweł Leonow, a piłka zatrzymała się na słupku. 10 minut później rzut wolny z podobnej odległości wykonywał Wojciech Mordzakowski. Piłka przeleciała nad szybującym bramkarzem KAS i… odbiła się od poprzeczki.

Włókniarz miał przewagę w pierwszej połowie, z której jednak niewiele wynikało. Najbardziej aktywny był ukraiński napastnik Ołeh Korobka. Szybki Ołeh wyszedł na mecz bez kompleksów, długo utrzymywał się przy piłce, a bezradni gracze KAS tylko go faulowali, łapiąc kolejne kartki. Korobka zresztą najmocniej zagrażał bramce gospodarzy, celnie strzelając w 31. i 43. minucie. Bramkarz nie dał się jednak zaskoczyć.

W doliczonym czasie pierwszej połowy nad częścią boiska w Konstantynowie… zgasło światło. Na szczęście usterkę udało się naprawić i piłkarze wyszli na drugą połowę. A w niej obraz gry nie uległ zmianie. Włókniarz nadal przeważał, powodując frustrację w zespole KAS. Najbardziej nerwowi byli pomocnicy z epizodem w pabianickim klubie: Bartosz Bronka i Piotr Stelmasiak, którzy dostali żółte kartki. W każdej sytuacji stykowej miejscowi padali artystycznie na murawę i darli się, jakby byli obdzierani ze skóry. Na szczęście nie robiło to wrażenia na arbitrze, który nie uległ tej sztucznej presji.

Kibice z Pabianic łapali się za głowy, widząc jak Paweł Leonow do spółki z bramkarzem KAS minęli się z piłką, Tomasz Niżnikowski chybił celując przy dalszym słupku, Wojciech Mordzakowski nieczysto trafił w piłkę po podaniu Korobki, wreszcie golkiper KAS na raty łapał futbolówkę po uderzeniu ukraińskiego napastnika.

Wreszcie przyszła 68. minuta. Włókniarze rozpoczęli akcję, w której jakimś cudem przepchnęli piłkę przez gąszcz nóg zawodników stojących na linii szesnastu metrów. Podanie z lewej strony trafiło na przedpole bramki KAS. W kłębie złożonym z obrońcy, bramkarza i Korobki, nasz napastnik dzióbnął piłkę, która wturlała się do siatki. Było 0:1.

Potem było nerwowo. Po centrze Gorącego obrońca gospodarzy omal nie wpakował piłki do własnej bramki. W naszej bramce kapitalnie bronił Adrian Nowacki – najpierw znakomicie wybił strzał w 18 metrów, potem odważnie skrócił kąt w sytuacji sam na sam i napastnik KAS musiał w niego strzelić.

Wydawało się, że agresywni gospodarze nie skończą meczu w komplecie, tymczasem z boiska w 86. minucie za dwie żółte kartki wyleciał obrońca Włókniarza, Eryk Sulikowski. Gospodarze zaatakowali, ale grali dość nerwowo. W piątej minucie doliczonego czasu gry rozmontowali włókniarską defensywę. Na szczęście gracz KAS-u zmarnował piłkę meczową, strzelając obok bramki.

Styl i wrażenia artystyczne są ważne w łyżwiarstwie figurowym – tam otrzymuje się za to punkty. W futbolu liczy się większa ilość zdobytych goli. W piątek o jednego więcej miał lider z Pabianic i po raz szósty w tej rundzie na boiskach „okręgówki” odtańczył triumfalną zorbę.

Włókniarz: Nowacki – Jarych. Szczegodziński, Sulikowski, Piotrowski – Dobroszek (63. Gorący), Leonow, Mordzakowski, Dresler (81. Szafoni) – Korobka (88. Stokłosa), Niżnikowski (78. Sobytkowski).