- Obie bramki straciliśmy po niemal identycznych błędach w defensywie – mówi Krzysztof Świercz, prezes GLKS Dłutów. - Pierwsza bramka dla gości padła w 30. minucie, drugą strzelili nam dziesięć minut po przerwie.

Dłutów też miał swoje sytuacje – w pierwszej połowie pudłowali Mateusz Żabolicki i Łukasz Biskupski. W drugiej dwie stuprocentowe okazje zmarnował młody Daniel Morawski.

- Zabrakło mu instynktu snajpera, wyrachowania, zimnej krwi – przyznaje prezes. - W pierwszej sytuacji próbował mijać bramkarza, który wyciągnął mu piłkę spod nóg, w drugiej za bardzo się „podpalił” i zamiast uderzać, podawał do kolegi, który był na spalonym.

Drużyna z Parzęczewa, która zimą poważnie się wzmocniła, była ekipą lepiej przygotowaną kondycyjnie i lepszą technicznie. Dłutowianie nadrabiali wielką ambicją. Za to punktów jednak nie przyznają.

GLKS Dłutów – Orzeł Parzęczew 0:2 (0:1)

Dłutów: Wójt – Skiba, Grala, Bednarczyk (65. Krasnopolski), Stelmach (80. Woch) – Mikucki (46. Morawski), Mosiński, Bargiel, Stolarek, Żabolicki (46. Golik) – Biskupski.