Już pierwsza akcja miejscowych przyniosła im gola. W 2. minucie po rzucie rożnym nasi obrońcy dumnie patrzyli, jak gracz Stali wyskakuje w górę i głową pakuje piłkę do siatki. „Budzimy się!” – krzyknął trener Artur Dziuba. Nic z tego. Włókniarz nadal grał ospale i anemicznie.

Jedynym, który dość żwawo poruszał się po murawie, był bramkarz Adrian Olejnik. A to dalekim wyjściem zażegnał niebezpieczeństwo, a to złapał groźny strzał piłkarza z Głowna, wreszcie sfaulował rywala przed polem karnym, za co otrzymał „jedynie” żółtą kartkę. Oprócz tego sprzyjało mu szczęście, bo w 30., 38. i 39. minucie piłka o milimetry mijała nasze słupki i poprzeczkę, wreszcie w 43. minucie świetnie „wyjął” piłkę po kapitalnym strzale z rzutu wolnego.

A Włókniarz? W pierwszej połowie odpowiedział jedynie niecelną główką Tomasza Sęczka i minimalnie niecelnym uderzeniem z 16. metrów w wykonaniu Sebastiana Dreslera.

Po zmianie stron wcale nie było lepiej. Już 60 sekund po wyjściu z szatni uratowała nas poprzeczka i jeden z obrońców, który wybił piłkę na róg. Po kornerze zawodnik Stali efektownymi nożycami podwyższył na 2:0.

Potem głownianie zmarnowali jeszcze jedną „setkę”, zaś nasi oddali pierwszy celny strzał na bramkę (Maksymilian Kowalski w 52. minucie). Wśród naszych nastąpiło pewne ożywienie, nawet próbowali coś zdziałać Jan Stokłosa, Jakub Dobroszek i Dresler, ale pożytku było z tego tyle, co kot napłakał. W doliczonym czasie gry Stal dobiła naszych, wyprowadzając kontrę zakończoną precyzyjnym strzałem w dalszy róg.

Stal Głowno – Włókniarz 3:0 (1:0)

Włókniarz: Olejnik – Kowalski, Maślakiewicz, Rudzki (75. Sobytkowski), Stokłosa (75. Bieliński) – Gorący (80. Skowronek), Potrzebowski, Mordzakowski, Dresler (85. Wołynkiewicz), Dobroszek – Sęczek (66. Pędziwiatr).