Ugotować obiad dla 120 osób to nie lada wyzwanie. Jak to się udaje od tylu lat?

- Robimy to małą grupą osób, ale krąg wspierających jest duży. Niektórzy wspierają nas finansowo, inni przekazują dary rzeczowe, a jeszcze inni pomagają przy gotowaniu i wydawaniu posiłków. Nasza „jadłodajnia” mieści się w strażnicy OSP Łask.

Przez 4 zimowe miesiące wydajecie ciepłe jedzenie aż dla tylu osób. Czy każdy może przyjść?

- Nie dzielimy ludzi na lepszych i gorszych, nie sprawdzamy ich dochodów, ani sytuacji życiowej. Każdy przychodzący otrzymuje obiad, na który składa się zupa z wkładką i pieczywo w dowolnej ilości. Każdy może zjeść tyle, ile potrzebuje. W ostatnim roku rozszerzyliśmy naszą akcję na mieszkańców Kolumny. Ponosimy dodatkowe koszty na bilety autobusowe, ale około 30 dodatkowych osób ma zapewniony posiłek.

Nie każdemu to się udaje. Jak Pan to robi?

- Pieniądze zbieramy od darczyńców na koncie parafii pod wezwaniem św. Faustyny w Łasku. Nie mamy problemów z pieniędzmi. Liczba osób pomagających ciągle się zwiększa. Odnoszę wrażenie, że mają do mnie pełne zaufanie, jeśli chodzi o sposób wykorzystania tych środków. Kucharka jest zatrudniona przez nas. Pomoc kucharki była dotychczas opłacana ze środków Powiatowego Urzędu Pracy. Przez 14 lat wydaliśmy około 200.000 posiłków.

Czy poza obiadami są jeszcze inne formy pomocy?

- 10 lat temu, zaraz po pierwszym wyborze na senatora, narodził się pomysł zorganizowania balu charytatywnego i przekazania zebranych środków na stypendia dla zdolnej, ale niezamożnej młodzieży. Ten bal był bardzo udany, zarówno jeśli chodzi o zadowolenie uczestników, jak i zebraną kwotę na zaplanowany cel, dlatego też pomysł przerodził się w stałą coroczną imprezę.

Komu pomagacie?

- Fundujemy stypendia dla najzdolniejszych maturzystów wytypowanych przez szkoły. Dajemy też pieniądze dla chorych dzieci - między innymi na operacje, rehabilitacje, leczenie. Incydentalnie przekazujemy środki na inne cele. Na przykład w bieżącym roku wspomogliśmy 6 rodzin żołnierzy, którzy zginęli na misjach poza granicami kraju. Było to przyjęte bardzo pozytywnie przez te rodziny, nie tyle z uwagi na otrzymaną kwotę, ile ze względu na to, że jak podkreślano, ktoś pamiętał o ofierze ich najbliższych. Łącznie w ciągu tych 10 lat zebraliśmy i rozdysponowaliśmy około 330.000 zł.

Co Pana motywuje?

- Zabrzmi to może patetycznie, ale w Ewangelii jest napisane: „Byłem głodny i daliście mi jeść, byłem spragniony i daliście mi pić, byłem przybyszem i przyjęliście mnie...” i wdzięczność za życie moje i moich najbliższych. Dlatego też, jeśli ktoś zwraca się do mnie o pomoc, to o ile jest to możliwe, nigdy się nie uchylam.