Awaria pralki, samochodu, konieczność zapłaty za wycieczkę czy okazja zakupowa, której nie można przepuścić, bo być może już nigdy się nie powtórzy. 

Co można zrobić w takiej sytuacji, jeśli nie pożyczyć pieniądze?

 

Coraz więcej osób nie wybiera wtedy banku, w którym weryfikacja klienta jest bardzo szczegółowa, a czas oczekiwania na decyzję dość długi. Zamiast tego udają się prosto do firm pożyczkowych, które oferują chwilówki. 
Chwilówki znane są przede wszystkim ze sloganów typu „pieniądze w 15 minut”. Wystarczy wysłać wniosek przez internet, poczekać na decyzję i... oprócz zyskania pieniędzy, zyskać duże kłopoty. 
 

Część pożyczkobiorców, omamiona przyjaznymi reklamami, nie zwraca w ogóle uwagi na wysokość RRSO, czyli Rzeczywistej Rocznej Stopy Oprocentowania, opłat dodatkowych i karnych. Korzystają oni z atrakcyjnych promocji, takich jak pierwsza pożyczka za darmo, po czym zaczynają ufać pożyczkobiorcy, często wracają do niego po kolejne pożyczki. Tyle tylko, że te dostępne są już na trochę innych warunkach. 

Czy RRSO ma znaczenie?

Firmy oferujące chwilówki rozwijają się bardzo szybko, bardzo intensywnie walczą też o klientów. Pierwsze pożyczki dla nowych klientów są albo za darmo, albo za niewielką opłatę, np. 10 zł. Mimo wszystko w takich warunkach ich RRSO sięga przeciętnie 30%. Jakie w takim razie będzie, jeśli promocja ustanie? Same firmy pożyczkowe tłumaczą, że przy szybkich pożyczkach, np. na 20 dni, współczynnik RRSO nie ma większego znaczenia i tylko wprowadza zamieszanie – w takich wypadkach lepsze jest podanie konkretnej kwoty.

Gdyby jednak nie było w ogóle RRSO, załóżmy że za pierwszym razem musielibyśmy oddać 510 zł za pożyczone 500, a przy drugiej pożyczce 550 zł za 500. Różnica w RRSO byłaby znaczna, w pierwszym przypadku 33%, w drugim niemal 300%. Tu widać wyraźnie, która z pożyczek jest bardziej przyjazna dla klienta. I choć teoretycznie RRSO w chwilówkach się nie sprawdza, to jednak może nas zaalarmować. Zwłaszcza, że czasami do pożyczki dochodzą dodatkowe koszty w postaci opłat czy kar. 

Krótkie, drogie pożyczki

Im więcej gotówki pożyczymy na krótki okres, tym wyższe będzie RRSO. Przykładowo pożyczka na maksymalną dostępną kwotę 3.500 zł na okres 30 dni to RRSO równe prawie 400%, na 15 dni – ponad 800%, a na 7 – niemal 3.500%! Jeśli pożyczkobiorca będzie chciał przedłużyć okres spłaty, w tym wypadku zapłaci nawet ponad 300 zł za 7-dniowe przedłużenie i prawie 700 zł za 30-dniowe przedłużenie. Jeśli obecnie nie mamy pieniędzy, bardzo prawdopodobne jest, że i za miesiąc nie będziemy mieli jak oddać tak zwiększonej kwoty. W taki sposób wiele osób wpada w spiralę zadłużenia. 

Coraz więcej zainteresowania pożyczkami przez internet sprawiło, że firmy, które miały już ugruntowaną pozycję w branży pożyczek tradycyjnych, musiały zmienić swoje podejście i wejść w tą niszę. Pożyczki, które kiedyś były oferowane stacjonarnie na dłuższy okres, teraz proponowane są zwykle na czas około miesiąca i niższe kwoty. Za tym idą wysokie opłaty, które są niemal dwa razy droższe od tych, jakie naliczają banki za swoje kredyty.

Mimo potężnej dawki promocji i reklam krótkoterminowe pożyczki mogą wypadać niezbyt korzystnie w oczach pożyczkobiorcy. Co jednak robić, jeśli zdarzy się sytuacja, w której te pieniądze są koniecznie potrzebne, a wiadomo, że o kredycie w banku nie ma co śnić? Przede wszystkim należy poważnie zastanowić się, czy dla danego wydatku rzeczywiście warto się zadłużać, bo skutki mogą być bardzo nieprzyjemne. A jeśli jednak zdecydujemy się na pożyczkę, róbmy to z głową, dokładnie zapoznając się z wszystkimi jej parametrami, nie tylko kosztami, ale i warunkami przedłużeń, czy konsekwencjami braku spłaty. Strony takie jak www.tmoney.pl oferują porównania każdej chwilówki online, dzięki czemu można zaoszczędzić sobie sporo nerwów. I nigdy nie bierzmy pożyczki na kwotę większą, niż potrzebujemy. Im więcej pożyczamy, tym więcej musimy oddać, a oddanie długu jest zawsze znacznie trudniejsze, niż zapożyczenie się.