To efekt zmian w najnowszych tablicach średniego dalszego trwania życia opracowywanych przez Główny Urząd Statystyczny. Oczywiście to zyskowne dla niektórych smutne popandemiczne zaburzenie nie potrwa długo. Na szczęście i nieszczęście.

Jak działa nasz system emerytalny?

Sprawa jest w istocie banalna, choć wydaje się niedostrzegana w informacyjnym zamęcie, do którego przyczyniają się różni widoczni w przestrzeni publicznej ludzie. Nierzadko opowiadający niestworzone rzeczy o rzekomym “bankructwie” ZUS-u, czy też okrzykujący go mianem piramidy finansowej. 

Jednym z kluczowych elementów reformy z 1999 roku było to, że repartycyjna część systemu przybrała postać o zdefiniowanej składce - wcześniej stanowiła model nazywany takim o zdefiniowanym świadczeniu.

Wartość odprowadzanej przez nas składki jest więc odnotowywana na indywidualnym rachunku, a następnie waloryzowana suma dzielona przez ilość miesięcy, jaką mamy jeszcze do przeżycia na emeryturze. Właśnie do tego służą tablice opracowywane przez GUS na podstawie bieżących danych. Stąd też wynika nieznacznie większa wysokość emerytur tych, którzy mogą wnioskować o nią od 1 kwietnia 2022 roku, gdy zaczęły obowiązywać kolejne nowe tablice, gdy na skutek sytuacji epidemicznej ta przewidywana dalsza długość życia skróciła się o niemal dwa lata. 

Dlaczego nasz system wygląda właśnie tak? Wystarczy przypomnieć sobie katastrofalną sytuację społeczno-ekonomiczną lat 90-tych. Zasadniczo w krajach rozwiniętych dopłacanie państwa do emerytur, jakkolwiek coraz bardziej kłopotliwe ze względu na demografię, nie jest zadaniem budzącym wielkie kontrowersje. My jednak założyliśmy, że nie będzie nas na to stać. Z różnych przyczyn technicznych FUS zawsze będzie miał pewne niedobory, jednak wraz ze znikaniem z systemu uczestników rozliczanych po staremu, bilansuje się coraz lepiej. Cały budżet ZUS już w tej chwili pokrywany jest składkami w ok. 80%. O los Zakładu, swoich składek i zdolność państwa do sprostania tym zobowiązaniom, wbrew różnym alarmom, nie trzeba się martwić. Martwmy się o siebie!

Ile musisz odłożyć na starość? Po prostu więcej niż odkładasz

Obecna obowiązkowa składka emerytalna to niecałe 20% podstawy wymiaru, płacona po połowie przez pracodawcę i pracownika, powiedzmy, że. ⅕ wynagrodzenia. Czas spędzony na emeryturze to nie będzie jednak jedna piąta okresu aktywności zawodowej, a w każdym razie nie tego sobie chyba życzymy - możemy już mówić min. o połowie! Długość życia od dekad stabilnie rośnie i to stąd biorą się problemy z malejącą stopą zastąpienia. Oczywiście to nie są żadne odkrycia - było to jasne już ponad dwie dekady temu. Dlatego nasz system elementarny ma aż trzy filary (jakkolwiek wraz z likwidacją OFE będziemy pewnie mogli mówić, a w zasadzie już możemy o dwóch). Trzeci to prywatne, dobrowolnie gromadzone fundusze. Co najważniejsze, nie tylko musimy tego robić w przysłowiowej skarpecie, ale możemy liczyć na istotne ulgi, a nawet w ramach jednego rozwiązania mamy spory wybór - wystarczy rzucić okiem np. na ranking IKZE.

Dlaczego właśnie IKZE?

Wachlarz rozwiązań w ramach trzeciego filaru rozwijano stopniowo począwszy od PPE, które nigdy nie stały się nawet trochę popularne w głównej mierze ze względu na katastrofalną sytuację rynku pracy. Znacznie lepszy los wydaje się czekać współczesny odpowiednik w postaci PPK.

W międzyczasie jednak postawiono na oszczędzanie indywidualne, najpierw (2004) było to IKE, a po kolejnych ośmiu latach IKZE. To parasol podatkowy chroniący nasze zyski kapitałowe, jednocześnie jednak umożliwia zwrot podatku, jako że roczna suma wpłat (limit jest równy 1,2-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego) obniża podstawę podatku dochodowego. I to sprawia, że pod względem efektywności oszczędzania żadne inne rozwiązanie nie może się równać z IKZE. Więcej dowiemy się np. w serwisie rankingikze.pl.