„Zbieramy pieniądze na bombę gazową” – wiosną 1935 roku pisała lokalna prasa. Nie chodziło o prawdziwą bombę. Ustawiona na ruchliwej ulicy makieta bomby lotniczej miała ostrzegać pabianiczan przed straszliwymi skutkami ataku gazowego na ludzi, stosowanego już podczas pierwszej wojny światowej. „Będzie imitowała prawdziwą bombę gazową, jedną z tych, jakie mogą być zrzucane z wielkich aeroplanów bombardujących, siejąc w mieście grozę i zniszczenie” – tłumaczyła „Gazeta Pabjanicka”. Ogromną makietę zamierzano postawić w narożniku placu Dąbrowskiego (Starego Rynku) – przy ruchliwej ulicy Gdańskiej - w pobliżu postoju taksówek i dorożek, blisko kina.

Zanim do tego doszło, we wrześniu 1935 roku w okolicach naszego miasta zorganizowano manewry wojskowe. „Z przemarszu różnego rodzaju broni można było wywnioskować, że manewry są zakrojone na szerszą skalę” – donosiła „Gazeta”. „W sobotę w całym mieście pośpiesznie zakładano polową sieć telefoniczną oraz szykowano kwatery dla oficerów i żołnierzy. Wszystko przemawiało za tym, że gdzieś w okolicy naszego miasta rozegra się bitwa między dwoma grupami ćwiczących wojsk. W niedzielę i poniedziałek widziano oddziały wojskowe przemieszczające się od strony Dłutowa do Łodzi”.

Podczas manewrów zarządzono symulowany atak trującymi gazami zrzucanymi z samolotów na Pabianice. „W tym też celu dowództwo wojska ściągnęło większą ilość samolotów bojowych w okolice majątku Widzew koło Ksawerowa, gdzie uszykowano polowe lotnisko” – pisała prasa. „Atak gazowy był zapowiedziany na noc z 6 na 7 września oraz na noc z 9 na 10 września, aby ludność miasta wiedziała, jak zachować się w czasie napadu nieprzyjacielskich samolotów”.

Z polecenia starosty łaskiego na murach domów rozlepiano pouczenia dla ludności. Czytały je tłumy pabianiczan. Mieszkańcy dowiedzieli się, gdzie mogą dostać maski przeciwgazowe i jak się zachowywać podczas ataku lotniczego. Zarządzono pogotowie lotnicze i przeciwgazowe drużyn odkażających.

Nazajutrz o godzinie 22.00 złowieszczo zawyły fabryczne i kolejowe syreny. Pabianice ogarnęły ciemności. To Miejski Zakład Energetyczny wyłączył prąd. „Otrzymał bowiem wiadomość o zbliżaniu się nieprzyjacielskich samolotów” – tłumaczyła prasa. „Ludność pośpiesznie uciekała do domów. Ciemności trwały z górą godzinę. Najazdu samolotów nie było, a to podobno dzięki temu, że reflektory obrony przeciwlotniczej wyśledziły napastników i zmusiły do odwrotu”.

 

Składka na bombę

Lotniczą bombę gazową „zafundował” pabianiczanom tutejszy Obwód Miejski Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP). Organizacja, którą zawiązano nad Dobrzynką w 1924 roku, liczyła 492 działaczy (w całym kraju – półtora miliona). Prezesował im notariusz Józef Kasperkiewicz. Każdy „obrońca” wpłacał roczną składkę - 6 złotych. Kupowano za to gumowe ubrania ochronne i maski przeciwgazowe, przechowywane w siedzibie LOPP. Działacze chodzili na kursy instruktorskie, prowadzone przez eksperta od obrony powietrznej – oficera Jana Muraszkę. Planowali budowanie schronów w kilkunastu rejonach Pabianic, najwięcej w centrum miasta.

Podczas kursu przeciwgazowego dla nauczycieli szkół powszechnych w kwietniu 1935 roku rozpoczęto zbieranie pieniędzy na makietę bomby gazowej. Słuchacze szkolenia dali 37 złotych.

„Ufundowana bomba będzie przypominać mieszkańcom miasta o grożącym na wypadek wojny niebezpieczeństwie ze strony nieprzyjacielskich samolotów atakujących Pabianice gazami” – pisała „Gazeta”. „Koszt bomby wyniesie około 300 zł”. Datki można było wpłacać w drukarni przy ulicy Kościuszki 14 oraz u rejenta Kasperkiewicza. Wkrótce w skarbonkach wylądowało prawie 110 złotych.

Pięć miesięcy później na ulice Pabianic wyszli wolontariusze z koszyczkami i odznakami LOPP. Kwesta dała bardzo dobry rezultat – zebrano 379 zł i 80 gr. Wreszcie można było budować z betonu solidną bombę.

 

Odsłonięcie

22 września 1935 roku przed południem na placu Dąbrowskiego w pobliżu ulicy Gdańskiej uroczyście odsłonięto „Bombę Gazową” (jak oficjalnie nazwano makietę). Czterometrowy model bomby opatrzono napisem: „Zorganizowanym i przygotowanym do obrony przeciwlotniczo-gazowej nic grozić nie będzie”.

„Na uroczystości pojawili się przedstawiciele władz z wicestarostą Zielińskim na czele, drużyny LOPP, oddział policji pod bronią, gimnazjaliści, organizacje byłych wojskowych i tłumy publiczności” – relacjonowała „Gazeta Pabjanicka”. „Okolicznościowe przemówienie wygłosił pabianicki lekarz - doktor Witold Eichler, wiceprezes zarządu LOPP. Wspominał on także o polskich bohaterach, tragicznie zmarłych przed trzema laty w katastrofie lotniczej, kapitanie pilocie Franciszku Żwirce i inżynierze Stanisławie Wigurze”.

Gdy odsłaniano model bomby, na placu Dąbrowskiego rozległy się okrzyki: „Niech żyje mocarstwowa Rzeczpospolita Polska!”, „Niech żyje lotnictwo polskie i jego bohaterowie!”. Następnie odegrano hymn państwowy i „Pierwszą Brygadę”.

Model bomby gazowej zniknął z Pabianic podczas hitlerowskiej okupacji.