Od 10 maja w księgarniach jest już książka o Stanisławie Staszewskim. To ojciec Kazika. Książkę napisał Jarek Duś razem z Kazikiem i poniekąd z jego nieżyjącym ojcem.

- Przed państwem „Tata mimo woli”- rzecz o architekcie, bardziej felietoniście i moim tacie. Rzecz niezwykła, jak i postacią niezwykłą się jawił – pisze o książce Kazik Staszewski.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Kosmos Kosmos. Jest pięknie ilustrowana rysunkami Stanisława Staszewskiego i wzbogacona jego licznymi zdjęciami i listami. Do książki dołączono płytę CD z oryginalnymi wykonaniami utworów Stanisława Staszewskiego.

Pabianiczanin Radek Szymański ma egzemplarz książki z dedykacją od Kazika. Dostał ją tydzień temu, przed koncertem w Manufakturze.

- Drugi egzemplarz miał być dla Roberta, ale Roberta już z nami nie ma – mówi ze smutkiem Radek. - To podziękowanie od Kazika za pomoc w zbieraniu materiałów do tej książki.

Radek i Robert potrafili godzinami dyskutować na różne tematy.

- Za każdym razem, widząc się, dużo rozmawialiśmy. W Zanzibarze przy piwie narodził się pomysł, żeby w mieście zamontować na ścianie tablicę, wspominającą Staszewskiego i na tę uroczystość zaprosić Kazika. Pomysł był mój - wspomina Radek.

4 lata temu Kazik odsłonił tablicę na domu, w którym mieszkała rodzina Staszewskich. To stary dom nauczycielski przy Szkole Podstawowej nr 5 przy Zamkowej. Tutaj urodził się tata Kazika, Stanisław Staszewski - 18 grudnia 1925. Jego ojciec, Kazimierz, był kierownikiem Szkoły Powszechnej nr 5 w Pabianicach. Był też założycielem i pierwszym prezesem pabianickiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, dziś noszącego jego imię. W 1934 roku rodzina Staszewskich przeniosła się do Warszawy.

W 2010 roku odsłonięcie tablicy pamiątkowej trzech pokoleń Staszewskich połączyło Roberta i Radka z Kazikiem.

- Jego przyjazd to była wielka tajemnica. Nocował w hotelu na Włókniarzu, żeby nikt o tym nie wiedział - opowiada Radek. - Wtedy bardzo nam pomagał Jarek Herbich.

Od tego momentu Kazik, Robert i Radek spotykali się na koncertach lub przed nimi w hotelowych pokojach. Dużo rozmawiali o Stanisławie.

- Robert zdobył bardzo dużo informacji z muzeów, archiwów. Wyciągał papiery, o których nikt nie miał pojęcia, że istnieją. Wiedział, jak ich szukać i gdzie – mówi Radek. - Po wystawie w pabianickim muzeum oddał je Kazikowi.

Do Pabianic przyjechał autor książki Jarek Duś.

Biografia Stanisława Staszewskiego jest ciekawa. W czasie II wojny światowej działał w Armii Krajowej. Został aresztowany i wysłany do niemieckiego obozu w Ebensee, stanowiącego filię KL Mauthausen-Gusen. W marcu 1945 ciężko zachorował i ledwie żywy znalazł się w obozowej kostnicy (gdzie przeleżał całą noc). Uratował go kapo z Pabianic, który chciał odszukać adresata nadesłanej paczki z domu, aby ją przejąć. Wyciągnął go ze sterty umierających ludzi.

- Pabianice dały mu życie dwa razy – mówi Radek.

Kazik na ostatnim koncercie w Łodzi wspomniał Roberta. Niemal w połowie koncertu na chwilę przerwał występ, by powiedzieć publiczności kilka słów o zmarłym przyjacielu.

- W niedzielę odszedł od nas Robert Adamek, kustosz Muzeum Miasta Pabianic. Człowiek wielkiego serca, wielkiej wiary i wielkiej wiedzy. Mój przyjaciel. Współpracował ze mną i Jarkiem Dusiem przy pisaniu książki o moim ojcu „Tata mimo woli” – mówił wokalista. – Chciałem mu przekazać tę książkę. Spóźniłem się może jeden, może dwa dni.

Kazik zadedykował Adamkowi piosenkę napisaną przez ojca, „Celina”, bo według niego na stypie nie powinno być smutno.

- Jeśli jest coś po drugiej stronie, to mam nadzieję, że tam się spotkamy – przyznał Kazik.

Po wykonaniu piosenki Staszewski wygłosił epitafium: „Robert Adamek 1969-2014. Dziękujemy”. Na koncercie był brat bliźniak Roberta - Krzysztof. Był tym wszystkim bardzo wzruszony.

- Ja stałem 3 metry od Kazika i nie mogłem się ruszyć. Wcześniej myślałem o czymś takim, ale nie śmiałem Kazikowi zasugerować takiej dedykacji – mówi Szymański. - A Kazik sam z siebie to zrobił. To było niesamowite.

Ojciec Kazika – Stanisław zmarł w Paryżu w wieku 48 lat. Robert miał 46 lat.

Zostało jeszcze jedno niespełnione marzenie Adamka.

- Chciał, aby jedna z pabianickich ulic nosiła imię Kazimierza Staszewskiego – dziadka. Według Roberta, jako historyka, ten człowiek bardzo zasłużył się dla Pabianic i to mu się zwyczajnie należy – mówi Radek. - Ale nie udało mu się tego zrealizować.