Zaczęło się od wytropienia kryjówki złodziei - w Łodzi przy ul. Rzgowskiej. Na części rozkładano tam skradzione samochody marki Toyota. Policjanci przeszukali budynki, w tym magazyn. Przy skradzionej toyocie corolla verso uwijał się 38-letni pan. Zręcznie demontował wóz. Policjanci zatrzymali go. W magazynie były karoserie, silniki, wnętrza, drzwi i szyby czterech toyot niedawno skradzionych w województwie łódzkim.
Podczas przesłuchania zatrzymanego "rozbieracza aut", policjanci ustalili, że wynajął go 37-letni przedsiębiorca. To on przywoził do magazynu toyoty skradzione nocą. Rano zaś do pracy przychodził wynajęty mechanik, który demontował auta, niszczył ich pola numerowe i odkręcał tablice rejestracyjne. Za taką robotę mechanik dostawał 1.000 złotych. Zatrzymany rozebrał co najmniej 15 toyot. Do tylu się przyznał.
Wieczorem policjanci dopadli przedsiębiorcę - gdy wracał znad morza, gdzie ma pensjonat i czarteruje dwie łodzie.