Właściciel toyoty zostawił samochód otwarty, z kluczykami w stacyjce. Na moment wszedł do domu. Pech chciał, że szedł tamtędy złodziej...

Gdy po dziesięciu minutach właściciel wyszedł z domu, auta już nie było. Zaalarmował policję, która szybko zajęła się poszukiwaniem toyoty.

Pabianiczanin długo nie pojeździł rąbniętą furą. Pół godziny po kradzieży zatrzymała go wieluńska drogówka.

Jak wpadł?

Pojechał do sklepu w Osjakowie. Samochód zauważył ktoś z rodziny właściciela toyoty i powiadomił o tym policjantów. Zatrzymany pabianiczanin spędził nockę w areszcie. Policjanci ustalili, że to recydywista (na sumieniu ma podobne przestępstwo). Jak informuje wieluńska komenda policji, usłyszał zarzut kradzieży w warunkach recydywy. Grozi mu za to kara 7 i pół roku więzienia.

Samochód wrócił do właściciela.