Przedszkolanki specjalnie wietrzą sale, by dzieci chorowały. Powód? Im mnie dzieci, tym mniej roboty. A płacone mają tak samo.
- Moje dziecko chodziło do prywatnego przedszkola – opowiada jedna z mam. - Chorowało może kilka razy w ciągu roku. I to maksymalnie po 6 dni. Teraz z powodów finansowych musiałam dać dziecko do państwowego przedszkola i jest non stop chore. Opowiada mi, jaka zimno jest w klasie, bo pani ciągle otwiera okno, jak dzieci się bawią. W prywatnym przedszkolu pani dyrektor kilka razy dziennie osobiście odwiedzała klasy, i gdy było za ciepło, ściągała dzieciom swetry, a gdy było za zimno, zakładała im dodatkowe bluzy.


Kolejna mama twierdzi, że żeby dostać się do grupy, gdzie nie płaci się czesnego, to trzeba się było zrewanżować komuś w przedszkolu. Czy to prawda?

Miasto dostanie 980.000 złotych dofinansowania na realizację projektu „W zdrowym ciele zdrowy duch, na wyzwania gotów” w trzech pabianickich przedszkolach. Zgodnie z projektem 50 dzieci w PM nr 2 i w PM nr 6 nie będzie płacić czesnego. Są też pieniądze na organizację dodatkowych zajęć dla przedszkolaków w przedszkolach miejskich nr 2, 6 i 15. Będą to zajęcia z niwelowania wad rozwojowych wśród dzieci - zajęcia logopedyczne, z gimnastyki korekcyjnej, terapeutyczne, zajęcia edukacyjno–rozwojowe - na pływalni, taneczne, rytmiki oraz zajęcia w zakresie edukacji prozdrowotnej dzieci i rodziców - konsultacje z dietetykiem, pediatrą, ortopedą, psychologiem. Projekt obejmie łącznie 300 przedszkolaków.
 

Kolejny list do redakcji

Piszę do was z nadzieją, że może wam uda się coś wskórać w sprawie nowego czesnego w przedszkolach, które jest bardzo wysokie, przynajmniej jak na moją kieszeń. Jestem 25-letnią mamą 5-letniego chłopca, którego wychowuję sama. Kryterium dochodowe w opiece społecznej przekraczam o niecałe 15 zł, w związku z czym na opłacanie przez nią choćby wyżywienia u małego w przedszkolu, nie mam szans. Ale jakoś sobie radzimy. Do tej pory płaciłam 149 zł czesnego + 99 zł wyżywienie + 60 zł zajęcia dodatkowe = 308 zł miesięcznie. Od września jednak zmienili czesne na stawkę 2 zł za ponadprogramową godzinę pobytu dziecka w przedszkolu. Niestety, ale mój mały musi być w przedszkolu ok. 10 godzin, w tym 5, za które trzeba płacić, co daje mi ok. 230 zł opłaty za pobyt dziecka + 99 zł wyżywienie + 60 zł zajęcia dodatkowe = 389 zł miesięcznie.

Najbardziej jednak bulwersujące dla mnie jest to, że gdy dziecka nawet nie ma w przedszkolu, to ja muszę płacić za te godziny, które dziecko spędziłoby w przedszkolu, gdyby nie choroba. We wrześniu syn się rozchorował, w aptece na same leki wydałam 79 zł. Byłam z nim cały czas w domu, gdyż nie mam go z kim zostawiać, więc nie pracowałam. A w moim przypadku to znaczy, że także nie zarabiałam (mam stawkę godzinową). A w przedszkolu dowiaduję się, że mimo tego, że syna nie było 7 dni w przedszkolu, to muszę zapłacić za 35 godzin, co daje 70 zł. Więc pytam, czy to nie czysty zysk dla przedszkoli? Czy to ma być polityka prorodzinna naszego kraju?

 

Wiceprezydent Małgorzata Biegajło zaprasza wszystkich niezadowolonych rodziców do Urzędu Miejskiego.

- Proszę najpierw ustalić ze mną godzinę i zapraszam. Może pomogę rozwiązać te problemy - mówi Biegajłowa.

W poniedziałek zaprasza do UM przy Zamkowej 16, II piętro - do godz. 11.00.

- Będzie pan naczelnik i razem spróbujemy pomóc - zachęca.