Rozmowa z Łukaszem Boryniem (lat 27), absolwentem I LO i Uniwersytetu Łódzkiego, który nie mogąc znaleźć pracy w kraju, pokonał 25 kandydatów i został stypendystą VBC (Vienna Biocenter) przy Uniwersytecie Wiedeńskim. Pracuje tam nad doktoratem 

Pańscy koledzy z I LO wspominają, że interesowała Pana biologia, chemia, matematyka. Nie był Pan kujonem, ale potrafił „zagiąć" nauczycieli.

– W szkole średniej interesowałem się biologią molekularną, zwłaszcza jej stroną techniczną w postaci inżynierii genetycznej i biologii syntetycznej. W chemii lubiłem syntezę i metody oczyszczania produktów syntezy. Do pełnego zrozumienia tych zagadnień potrzebowałem matematyki, w naturalny więc sposób moje zainteresowania powędrowały w stronę analizy matematycznej.

Jakie studia ukończył Pan w Polsce?

– Ukończyłem biotechnologię (licencjat), a następnie biotechnologię medyczną (magisterium) na Uniwersytecie Łódzkim.

Zgodnie z zainteresowaniami?

– Zdecydowanie zgodnie, ponieważ studia pozwoliły mi rozwinąć się w zakresie inżynierii genetycznej i nieco w dziedzinie biologii syntetycznej.

Słyszałam, że długo szukał Pan pracy w Polsce.

– To prawda, przez sześć miesięcy próbowałem znaleźć posadę w firmie farmaceutycznej lub biotechnologicznej, ale bez większych sukcesów. Równolegle rozpocząłem poszukiwania miejsca, gdzie mógłbym zrobić doktorat.

I znalazł je Pan… za granicą.

– Jedną z ofert, która przykuła moją uwagę, był doktorat w ramach programu VBC (Vienna Biocenter) przy Uniwersytecie Wiedeńskim.

Dlaczego akurat tam?

– Głównym powodem, dla którego aplikowałem do tego programu, była renoma ośrodka, a więc i programu doktoranckiego. Kampus VBC jest jednym z tych miejsc, które odwiedzają nobliści. W zeszłym roku odwiedził nas sir John B. Gourdon i szefowie najlepszych laboratoriów na świecie.

Co Pan musiał zrobić, czym się wykazać, jaka była konkurencja?

– Rekrutacja jest trzyetapowa. W pierwszym etapie spośród około 380 zgłoszeń, rekomendacji i CV wybrano około 50 kandydatów. Następnie kandydat musiał zaprezentować swą pracę magisterską, wykazać się znajomością fachowej literatury naukowej i krytycznie przeanalizować artykuł naukowy. Te elementy były sprawdzane podczas drugiego etapu rekrutacji. W trzecim etapie, do którego przechodziło około 25 osób, odbywała się rozmowa z opiekunem naukowym.

Wygrał Pan i został doktorantem VBC.

– Oficjalnie doktorat jest wykonywany przy Uniwersytecie Wiedeńskim. Ale w praktyce jest się zatrudnionym przy jednym z instytutów, z którymi uniwersytet współpracuje (IMP - Research Institute of Molecular Pathology, IMBA - Institute of Molecular Biotechnology, GMI - Gregor Mendel Institute, MFPL - Max F. Perutz Laboratories).

Uczelnia wspiera też doktorantów finansowo?

– Kiedy aplikowałem, miesięczne stypendium dla doktoranta wynosiło 2.000 euro brutto. Stypendium jest corocznie rewaloryzowane.

Jak wygląda pana dzień pracy?

– Do pracy i z pracy jeżdżę rowerem. Wiedeń ma rozbudowaną sieć dróg rowerowych, a wynajęcie roweru jest bardzo łatwe. Dzień pracy rozpoczyna się około 8-9 rano i kończy po mniej więcej dziesięciu godzinach. Czas pracy można dostosować do potrzeb. Jest to niezwykłe przydatne, kiedy trzeba rozpocząć eksperyment czasowy o 4.30 rano. Tydzień pracy zamyka się zazwyczaj w 50-90 godzinach. Są jeszcze wykłady, spotkania grupowe i spotkania kół dyskusyjnych.

Czy znajduje Pan czas na odpoczynek?

– Odpoczywam, trzy razy w tygodniu chodząc na siłownię, czytając książki (głównie sci-fi, np. Jacka Dukaja i Philipa K. Dicka). Spaceruję też po licznych wiedeńskich parkach.

Jak długo Pan tam będzie?

– Zakończyłem drugi rok doktoratu. Prawdopodobnie zostanę tutaj jeszcze przez dwa lata, maksymalnie trzy.

Co potem? Jakie możliwości naukowe, zawodowe otwierają się przed Panem po obronie doktoratu na VBC?

– Po skończeniu doktoratu, który zazwyczaj kończy się publikacją w jednym z lepszych czasopism naukowych, otwierają się liczne możliwości. Są one raczej zamknięte albo trudno dostępne dla osób, które nie ukończyły doktoratu w podobnym ośrodku. Pierwszą jest możliwość zrobienia 2-3-letniego postdoca w innym wiodącym ośrodku naukowym, a następnie staranie się o pozycję szefa laboratorium. Innymi ścieżkami kariery zawodowej są: zostanie redaktorem czasopisma naukowego, praca jako młodszy/starszy naukowiec w firmie farmaceutycznej/biotechnologicznej albo zwyczajnie jako technik. Można też założyć własną firmę i zostać szefem samego siebie. Wszystkie te możliwości są w zasięgu ręki doktora z Vienna Biocenter. Doktorantowi programu VBC zdecydowanie łatwiej jest znaleźć pracę, albo finansowanie projektów.

Czy może Pan zdradzić, nad czym pracuje?

– Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeżeli przybliżę w 3-4 prostych zdaniach, na czym polega mój projekt doktorancki.

Każda komórka ludzkiego ciała ma taką samą instrukcję genetyczną, jednak komórki różnią się wyglądem i funkcją. Wynika to z różnic w odczytywaniu instrukcji genetycznej przez komórki. Jednymi z głównych elementów, które mają wpływ na sposób odczytu wspomnianej instrukcji, są wzmacniacze transkrypcyjne - sekwencje regulatorowe obecne w naszym DNA. Moim zadaniem jest zaimplementowanie techniki do wykrywania wzmacniaczy transkrypcyjnych w komórkach ssaczych. Obecnie pracuję na ludzkich komórkach nowotworowych, ale projekt zakłada również badania na mysich komórkach macierzystych, a w ostatniej fazie na myszach.