Funkcjonariusze Straży Miejskiej podczas patrolowania ulicy Grota-Roweckiego około godziny 8.00 zauważyli niewielkie zadymienie w okolicach Dobrzynki. Głęboko w zaroślach urządził sobie koczowisko bezdomny. Gdy weszli tam strażnicy, właśnie odwiedził go kolega. Uznał on, że to miejsce będzie idealne do wypalenia kilku przewodów elektrycznych. (Jest to powszechny sposób pozyskiwania miedzi sprzedawanej jako złom.) Mężczyznę, który wypalał przewody, ukarano mandatem karnym. Sam bezdomny został poinformowany o możliwości skorzystania z noclegowni imienia św. Brata Alberta. 

- Mężczyzna nie może mieszkać w takich warunkach. Namiot i śpiwór w żadnym razie nie zapewnią mu bezpieczeństwa, ani nie ochronią wystarczająco przed mrozem - mówi strażnik. -  Z rozmowy wynikało, iż mężczyzna zdaje sobie z tego sprawę, gdyż jak twierdzi, „nie upija się już tak, jak kiedyś”.

foto. st. insp. Mariusz Poluchowicz