Gdy pan Jacek Kopczyński opowiada o wydarzeniu sprzed tygodnia, drży mu głos. Mimo że wcześniej zdarzało mu się uczestniczyć w akcjach ratunkowych, o towarzyszących mu wtedy emocjach trudno zapomnieć. W Boże Ciało reanimował człowieka, który – jak wspomina – prawie już nie żył.

- Mężczyzna nie miał wyczuwalnego pulsu, był siny, krwawił z tyłu głowy – mówi.

W południe pan Jacek przejeżdżał ulicą Piotra Skargi. Nagle zauważył, że na przystanku jakaś kobieta reanimuje człowieka (piszemy o tym TUTAJ). Nie zawahał się. Pod wpływem słusznego impulsu, zatrzymał auto i popędził na pomoc.

- Były wokół tej kobiety jeszcze jakieś osoby, ale chyba starsze, dobrze nie pamiętam. Ona sama od 5 minut prowadziła resuscytację krążeniowo-oddechową. Widać było, że nie ma już sił. Pomogłem jej.

Razem próbowali przywrócić do życia 56-letniego mężczyznę.

- Obok inna dziewczyna zadzwoniła na pomoc. Dyspozytorka zapewniała nas, że pomoc już jedzie. My nie przerywaliśmy jednak reanimacji, nie wiem, ile czasu upłynęło, gdy ratownicy pojawili się wreszcie na miejscu - relacjonuje.

Gdy Zespół Ratownictwa Medycznego przejął akcję ratunkową, pan Jacek zorientował się, że wokół zgromadziło się więcej osób.

- Zaczęły padać w kierunku ratowników niepotrzebne, obraźliwe słowa, nawet wulgarne, dotyczące zbyt późnego przyjazdu na miejsce. Poprosiłem te osoby, by odsunęły się za przystanek – dodaje.

Na miejsce dojechała policja i straż pożarna. O akcji pisaliśmy TUTAJ. 56-latek odzyskał funkcje życiowe.

Rzecznik biura prasowego Falck, Wojciech Jóźwiak potwierdza, że natychmiastowa reakcja świadków i profesjonalnie poprowadzona resuscytacja uratowała życie temu człowiekowi.

- Pacjent znajdował się w stanie śmierci klinicznej. Te „złote minuty” zadecydowały o jego życiu – mówi. - Apeluję jednocześnie o to, by uczyć się pierwszej pomocy i nie bać się pomagać. Ci państwo okazali się bohaterami.

56-letni mężczyzna w ciężkim stanie został zabrany do Centrum Kardiologii w Bełchatowie. Do szpitala trafił z szansą, jaką dało mu dwoje zwyczajnych ludzi.

- Chciałem podziękować pani, która jako pierwsza zaczęła udzielać pomocy temu mężczyźnie. Wielki szacunek dla niej. Była wyczerpana prowadzoną reanimacją, a mimo to sama dzielnie walczyła – kwituje pan Jacek.