- Nie ma tygodnia, żeby tu nie było wypadku - mówi starsza pani, która mieszka dwa domy od skrzyżowania w Petrykozach. - Kiedyś mieliśmy tu lustro, ale teraz nie ma. Nikogo z władz nie interesuje, że tu może ktoś zginąć. 

Problem z tym, że jadący od Piątkowiska nie mają tu pierwszeństwa przejazdu. Tak było i tym razem... 

W piątek dochodziła godzina 21.20, gdy z Konstantynowa do Pabianic jechał radiowóz marki Kia z dwoma policjantami i zatrzymanym mężczyzną. W Petrykozach przy ośrodku zdrowia (Petrykozy 21) doszło do wypadku. Drogę policjantom zajechał volkswagen. Jechały nim trzy osoby (rodzice z córką). Na asfalcie są ślady hamowania radiowozu, ale na nic to się zdało. Uderzenie było potężne. Volkswagen dachował i zatrzymał się na lewym boku, w ogrodzeniu przychodni zdrowia. Radiowóz policjantów obróciło o 180 stopni. Wystrzeliłu obie poduszki powietrzne. Jednak nie uchroniło to policjantów od obrażeń. Obu zabrały karetki pogotowia. Ranni są pasażerowie volkswagena (42-letni kierowca, jego żona i 19-letnia córka).

W sumie do szpitala pojechało sześć osób, bo ratownicy zabrali też wiezionego przez policjantów pijanego mężczyznę.

- Jemu jedynemu nic się nie stało, ale uderzył tak mocno, że złamał fotel - mówił policjant. - Dlatego zabrało go pogotowie, żeby został przebadany przez lekarzy w szpitalu.

Na miejsce wypadku przyjechały cztery karetki pogotowia i dwa wozy straży pożarnej.

- Nie możemy postawić auta na kołach i przygotować do odholowania, bo czekamy na prokuratora - mówili strażacy. - To auto może się zapalić, dlatego tu jesteśmy i czekamy.

Przyjechał też prokurator i zastępca komendanta pabianickiej policji - mł. insp. Piotr Zacharski. To normalna procedura, gdy jest wypadek z udziałem policjantów.