Monika Górna w Szkocji spędzi siódme święta Bożego Narodzenia.
 
- W pierwszym roku urządziłam Wigilię na 30 osób z całej Europy. Namówiłam znajomych. Zrzuciliśmy się po 5 funtów. I była wieczerza przy ogromnym stole – wspomina.
 
Szkoci mają tylko Wigilię. Czasami nie rozumieją, gdy Polacy chcą mieć wolne 25 i 26 grudnia.
 
- Tutaj w Wigilię jedzą mięso, piją alkohol, nie czuć tego świątecznego nastroju. 26 grudnia jest Boxing Day, czyli biegną na wyprzedaże. Wydają to, co dostali w prezencie na święta – mówi Monika.
 
Wakacje w środku zimy
 
Mieszkająca w Edynburgu pabianiczanka urządza polską wigilię. Ubiera choinkę lub kupuje duże stroiki. Co rok inaczej dekoruje mieszkanie.
- Piekę, gotuję, a polskie jedzenie kupuję w Tesco, w polskim sklepie - wylicza. - Mamy na stole wszystko, co tylko nam się zamarzy. Na Wigilii jest zawsze syn i znajomi. A 25 grudnia rok w rok pakuję walizki i lecimy do ciepłych krajów.
Monika najczęściej w święta wybiera Teneryfę.
- W samolocie lecą z nami sami Szkoci. Otwierają szampany i składają sobie życzenia. Taka u nich tradycja – opowiada. - W hotelu szampan jest cały dzień bez ograniczeń i panuje cudowna atmosfera świąt. Na plaży ludzie chodzą poprzebierani. A temperatura jest idealna - od 25 do 30 stopni Celsjusza.
Polacy w Szkocji zazwyczaj w święta pracują.
- Tutaj wszyscy ciężko pracują, więc taki odpoczynek jest potrzebny. Polacy dzielą się na dwie grupy. Jedni tęsknią za Polską i na święta lecą do ojczyzny. Niestety bilety są wtedy dwa, trzy razy nawet droższe. Druga grupa idzie do pracy lub jak ja, szkockim zwyczajem, leci do ciepłych krajów – tłumaczy. - Tak zachowują się Szkoci zwłaszcza po czterdziestce, pięćdziesiątce. Dzieci poszły w świat lub w ogóle ich nie było, więc sami lecą na wakacje w środku zimy. Mnie się podoba takie spędzanie świąt. Uwielbiam sylwestra na plaży. Nie tęsknię za Bożym Narodzeniem w Polsce.
To Monika wprowadziła w pabianickiej rodzinie próbne wigilie. 
- Czasami przylatywałam w listopadzie albo na początku grudnia i wtedy u mamy robiłyśmy wigilię. Była zupa grzybowa z łazankami. Oczywiście łosoś i pstrąg pieczony. Śledzie, makiełki, kompot z suszu – wylicza. - Były też prezenty, składanie życzeń i łamanie się opłatkiem. Ale od kilku lat rzadziej przylatuję do Polski.
Ostatnie rodzinne spotkanie było wczesną wiosną dwa lata temu. Powodem zlotu całej rodziny były 70. urodziny babci i aż trzy osoby przyleciały z zagranicy.
- I znów łamaliśmy schematy. Mieliśmy opłatek, żeby się podzielić, czyli Boże Narodzenie. Potem było jajko ugotowane na twardo, które symbolizowało Wielkanoc. Na koniec kolacji podano tort. Każdy dostał tyle świeczek, ile danego roku kończył lat i dmuchał – opowiada Monika. - Najbardziej ubawił się kelner, który nas obsługiwał. Może jesteśmy szaloną rodzinką, ale z poczuciem humoru.
Z okazji zbiorowych urodzin i świąt oczywiście każdy dostał prezent.
 
Święta u nowożeńców
 
24-letnia Ola Zajda z mężem Kamilem w Anglii spędza już piąte święta. 
- Na spędzenie świąt w Polsce nie ma szans. Nie dostajemy urlopów, bo w grudniu jest tu zawsze dużo pracy - mówi dziewczyna. - Już 26 grudnia wracamy do pracy. Podobnie jest z sylwestrem, nie snujemy planów, bo już 1 stycznia jesteśmy do pracy.
Para w Pabianicach ma liczną rodzinę. Niestety odkąd wyjechali do Anglii, z różnych przyczyn nie udało im się spędzić świąt z bliskimi.
- Zawsze po Wigilii rozmawiamy z rodziną na Skypie. Nie jesteśmy jedynakami, a nasi bracia i siostry mają już dzieci, wiec rozumiemy, że rodzice chcą spędzić święta z wnukami- dodaje Ola. - Nasi rodzice byli u nas w innym terminie. Razem zwiedzaliśmy Londyn.
Mimo to, małżeństwo nie spędza świąt samotnie.
- Mieszkamy w miasteczku Larkfield. Od 4 lat wynajmujemy pokój u sympatycznej Polki, Bożenki. Traktujemy się jak rodzina i od tej pory święta spędzamy razem u niej w domu – wyjaśnia 24-latka. - Przyjeżdżają do nas przyjaciele, którzy też nie mogą wyjechać do Polski na święta.
Ich przygotowania do świąt wyglądają podobnie jak w Polsce. Wszyscy kupują sobie drobne upominki, sprzątają i szykują wigilijną kolację. Na stole zawsze pojawiają się tradycyjne polskie potrawy. 
- U mnie w domu mama robiła zawsze zupę grzybowa z kaszą. Czekałam zawsze na nią cały rok, bo robiła ją tylko na wigilię. Teraz i ja każdego roku przygotowuję taką właśnie grzybową. Poza tym szykujemy tradycyjnie pierogi, kapustę z grochem, rybę i deser - wylicza Ola.
Wszyscy dzielą się opłatkiem, później zasiadają przy stole i rozmawiają do późnego wieczora. W tle lecą polskie kolędy.
- Oczywiście, że bardzo tęsknimy za domem, jesteśmy przywiązani do naszych rodzin i jest smutek. Planujemy zostać tu jeszcze dwa lata i wracamy na stałe do Polski – dodaje pabianiczanka.
Para kupiła już mieszkanie w Pabianicach. Teraz odkładają na remont. W tym roku święta będą dla nich w pewien sposób wyjątkowe, bo spędzą je pierwszy raz już jako małżeństwo. Ślub wzięli pod koniec września w rodzinnym mieście.
 
Św. mikołaj (nie)mile widziany
 
Od 7 lat w Anglii mieszka Joanna Cegiełka. Nadchodzące święta spędzi z rodziną w Pabianicach.
- Święta to niezwykły czas, który powinno się spędzać z całą rodziną. Czy to Boże Narodzenie, czy Wielkanoc zawsze staram się przyjechać do Polski - mówi pabianiczanka.
Wyjazd do Polski zawsze wiąże się z dużymi kosztami. Dodatkowo jest to okres świąteczny, więc mocno uszczupla to domowy budżet.
- Tylko raz zrezygnowałam z przyjazdu do Polski na święta. Bardzo tego żałowałam. Spędziłam je kameralnie, tylko z synkiem i mężem. Było mi smutno, bo bardzo brakowało mi mamy, siostry i babci. Jestem bardzo przywiązana do mojej rodziny w Polsce - mówi wzruszona.
Rodzina Asi także nie wyobraża sobie świąt w niepełnym składzie. 
- Ich przyjazd jest zawsze dla mnie ogromnym wydarzeniem. Bardzo za sobą tęsknimy. Jak na razie mam tylko jednego wnuka, więc chcę mieć go przy sobie jak najczęściej- zwierza się mama Asi.
Pabianiczanka przyjeżdża do Polski zwykle tylko na krótki okres. W tym czasie załatwia wiele innych spraw, co w połączeniu ze świąteczną gorączką sprawia, że czasu brakuje.  Chwila wytchnienia przychodzi w wigilijny wieczór, gdy cała rodzina siada przy stole. Najpierw są życzenia i dzielenie się opłatkiem, później kolacja i rozpakowywanie prezentów. Rodzinną tradycją jest wspólne śpiewanie kolęd.
- Można powiedzieć, że na ten moment czekam cały rok. Zawsze jest dużo śmiechu. Ale wspominam później te chwile z olbrzymim sentymentem - mówi Asia.
To ważne chwile dla całej rodziny, nawet jeśli nie wszystko pójdzie zgodnie z planem. Tak jak to miało miejsce dwa lata temu. Wówczas na wigilijną kolację przyszedł św. mikołaj. Była to specjalna niespodzianka dla Kuby, syna Asi. Mikołaj przyszedł z ogromnym workiem prezentów, a chłopczyk... rozpłakał się.
- Za mikołaja przebrany był mój mąż. Kuba był zdezorientowany. Mówił „mamo mi się wydaje, że to tata”. Tak ta sytuacja mu się nie spodobała, że nawet prezentów nie chciał przyjąć - opowiada kobieta.
6-letni Kuba uczy się w dwóch szkołach - polskiej i angielskiej. To z tego powodu ich wyjazd do Polski nie może długo trwać.
- Syn nie może opuszczać szkoły. Tam bardzo zwracają na to uwagę, że dziecka nie ma na lekcjach. Za każdy dzień nieobecności płaci się karę. Osobno płaci matka i osobno ojciec – dodaje.