– Nie będę płacił za prąd elektrowni przynajmniej 10 lat – mówi Grzegorz Mackiewicz. Prezydent Pabianic postawił na ekologiczną energię w swoim domu. W maju ubiegłego roku na dachu jednorodzinnego domu zamontował 22 panele fotowoltaiczne.

Każdy ma 1 x 2 metry. Pokrywają dokładnie cały dach. Ustawiono je pod kątem do poziomego dachu. Po co? Po to, by najlepiej i najwięcej zebrały słonecznych promieni i „przetworzyły je” na energię elektryczną. Jak to się dzieje?

Najprościej mówiąc, fotowoltaika to najprostsza forma wytwarzania energii elektrycznej, polegająca na zjawisku konwersji promieniowania słonecznego w prąd elektryczny (stały) za pomocą paneli fotowoltaicznych.

– Fakt jest faktem, że prąd jest i płynie. Widzę to po liczniku – dodaje prezydent.

Licznik, który w domu prezydenta zamontowali specjaliści z „elektrowni”, nie jest zwyczajny.

– To specjalny licznik, dwukierunkowy – tłumaczy właściciel. – Pokazuje ilość prądu, który pobieram z elektrowni i ilość prądu, który wytwarzam.

Jak na tym wychodzi?

– Jestem na dużym plusie. Wytwarzam więcej prądu niż zużywam w skali 3 do 2 – zapewnia. – Najwięcej prądu panele produkują w kwietniu i maju, bo jest sporo słońca, ale nie jest za gorąco.

Cały prąd produkowany przez panele na dachu prezydenckiego domu „idzie” do ogólnej sieci. Z tej sieci czerpią energię urządzenia w domu Mackiewicza: pralka, lodówka, zamrażarka, płyta kuchenna, nie mówiąc o komputerach, żelazku, odkurzaczu itp. urządzeniach domowego użytku.

– Do tej pory moje rachunki to było co najmniej 500 zł miesięcznie – dodaje.

Prezydent czeka teraz na rozliczenie z elektrownią rachunków za prąd. Wtedy będzie wiedział

dokładnie, jakie ma korzyści z zainwestowania 30.000 zł.

– Tyle mnie kosztowało kupienie paneli i zapłata dla firmy, która je założyła – opowiada.

Nie miał wolnej gotówki, więc wziął kredyt niskooprocentowany. Z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska przysługuje mu 5.000 zł na ten cel. Kredyt (już tylko 25 tysięcy zł) będzie spłacał przez 3 lata.

– Wniosek do funduszu napisałem sam. Nie jest skomplikowany – dodaje.

To też zmniejszyło jego koszty, bo mógł to zadanie powierzyć firmie specjalizującej się w zakładaniu fotowoltaiki, ale wtedy byłyby większe.

– To był dobry pomysł – zapewnia. – Polecam wszystkim, którzy się zastanawiają nad „własną elektrownią”.