Radni z Komisji Rewizyjnej skontrolowali, jak funkcjonuje Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Co dokładnie sprawdzał zespół w składzie: Aleksandra Stasiak, Zbigniew Grabarz, Aleksandra Jarmakowska-Jasiczek, Marian Koczur, Rafał Latuszkiewicz i Piotr Roszak? Między innymi warunki dzierżawy pomieszczeń i obiektów MOSiR-u oraz jego strukturę organizacyjną.

Wątpliwość zespołu kontrolnego wzbudziła m.in. wysokość czynszu płaconego przez najemcę restauracji Turkus na Lewitynie. Lokal ten ma powierzchnię 363 m kw. Dzierżawca płaci za niego 1.400 zł plus VAT (3,85 zł za m kw.).

- Dla porównania najemca restauracji Paloma, również obiektu MOSiR-u, płaci 13,07 zł za metr kwadratowy, a restauracji Plejada – 9,79 zł – wyliczyła Aleksandra Stasiak.

Według Piotra Adamskiego, dyrektora MOSiR-u, najemca Turkusa dlatego płaci tak mało, bo w czynsz nie jest wliczone ogrzewanie obiektu. I dlatego, że obiekt jest „niekorzystnie położony”. Mimo tego zespół kontrolny wnioskował o ogłoszenie nowego przetargu na Turkus.

Zdaniem radnych za mało płaci też najemca hostelu Max – niecałe 1.300 zł miesięcznie (3,34 zł za m kw.) plus VAT.

- Dla porównania, pabianiczanie za metr kw. mieszkania komunalnego płacą około 6 zł – skomentowała Aleksandra Stasiak.

Zespół kontrolny wnioskował o dokonanie rzetelnej aktualizacji wszystkich stawek za czynsz w obiektach MOSiR-u.

Co jeszcze nie spodobało się jego członkom? Czynsz za wynajem odkrytych kortów tenisowych – 450 zł za miesiąc.

- Przyjmując, że na obiekcie funkcjonują 4 stanowiska do gry w tenisa i za godzinę gry płaci się 10 zł, to przy 50-procentowym obłożeniu i zainteresowaniu przez 8 godzin dziennie, najemca zarabia na sam czynsz w 3 dni – dodała radna. – Powinniśmy ogłosić kolejny przetarg na ten obiekt.

Jak na te zarzuty odpowiadał Adamski?

- W Pabianicach jest 8 kortów odkrytych, 4 na obiektach Włókniarza i 4 na obiektach Businki. Na Lewitynie gra się „na patelni”, nie ma tam żadnego zacienienia. Stąd frekwencja jest o wiele niższa – informował dyrektor. - Koszty utrzymania kortów i wynagrodzenia pracujących tam osób to koszt za 5 miesięcy w roku 25.000-27.000 zł. A ile mieliśmy wpływów z kortów? Między 5.000 a 8.000 zł. Miasto dokładało do tego. Dlatego wynajęliśmy korty za symboliczną złotówkę. Poza tym umowa na wynajem kortów skończyła się 31 grudnia ubiegłego roku. W tym tygodniu ogłosimy przetarg na ich wynajem za cenę 3.500 zł czynszu miesięcznie. Zobaczymy, czy ktoś się zgłosi.

Zespół kontrolny zwrócił uwagę na braki kadrowe na MOSiR-ze – za dużo tam kierowników, pracowników biurowych i tzw. mistrzów, a za mało zwykłych pracowników fizycznych. Radni zauważyli, że korzystnym byłoby zrezygnowanie z części pracowników umysłowych na rzecz zatrudnienia fizycznych.

Zwrócili też uwagę na wykonanie niezbędnych na terenach należących do ośrodka sportu remontów (np. rozbiórka lub odpowiednie zagospodarowanie nieużywanego brodzika na Lewitynie, założenie wentylacji w szatniach pływalni, remont szatni i zaplecza sanitarnego w hali koszykówki).

Ciężka praca zespołu kontrolnego została podsumowana na środowej Komisji Rewizyjnej w ratuszu. I nie obyło się bez niespodzianki, bo radni, którzy podpisali się pod protokołem, zagłosowali przeciwko niemu! Mowa o Piotrze Roszaku, Aleksandrze Jarmakowskiej-Jasiczek i Zbigniewie Grabarzu. O ile Jarmakowska na komisji nie zabierała głosu, to Grabarz protestował przeciwko podnoszeniu czynszów za obiekty MOSiR-u.

- Skończy się tak, jak z Parkową – komentował. – Tak podnosiliśmy czynsz, że teraz lokal stoi pusty i niszczeje.

Natomiast Roszak wszedł w polemikę z radnym Marianem Koczurem.

W konsekwencji 6 głosami „przeciw” (oprócz wspomnianych: Marcin Mieszkalski, Renata Uznańska-Bartoszek, Grażyna Wójcik) i 5 „za” (Jarosław Lesman, Rafał Latuszkiewicz, Aleksandra Stasiak, Marian Koczur i Monika Cieśla) protokół pokontrolny MOSiR-u nie został przyjęty. W konsekwencji i mocno upraszczając – na MOSiR-ze nadal nic się nie zmieni.

- Szokujące jest dla mnie zachowanie radnych, którzy byli w zespole kontrolnym, którzy walczyli o taką treść protokołu, jaka została przez nich podpisana, a później głosują przeciwko niemu - mówi Aleksandra Stasiak. - Najwyraźniej nie był on poprawny politycznie, zespół wykazał się zbyt dużym obiektywizmem, którego rządzący nie byli w stanie przyjąć. Widocznie ktoś "zmusił" ich do zmiany zdania.