Usiłując wjechać w ulicę Zaradzyńską, aż trudno zrozumieć, że to właśnie tę drogę z własnej (nieprzymuszonej) woli wybierają kierowcy. Ale niestety, tak właśnie jest – rozjeżdżona, tonąca w błocie Zaradzyńska to efekt właśnie tych „przejażdżek”.

- Codziennie tędy jeździ ciężki sprzęt na budowę ul. Warszawskiej. Zostawiają nam mieszkańcom tylko błoto, dziury! - skarży się mieszkaniec Zaradzyńskiej.

Odkąd zamknięto ulicę Warszawską, wprowadzono lokalne objazdy. Jednak żaden z wyznaczonych przez miasto objazdów nie kieruje ruchu przez ulicę Zaradzyńską. Biegnie on od ul. Łódzkiej, ulicą Ksawerowską i Wolską. Choć na skrzyżowaniu Ksawerowskiej i Zaradzyńskiej widnieje znak, kierujący pojazdy na wprost, niektórzy skracają sobie drogę skręcając w prawo właśnie w Zaradzyńską.

Efekt? Nie trzeba być wybitnie nieuzdolnionym kierowcą, żeby się tu zakopać. Mowa tu o osobówkach, którymi właśnie na co dzień muszą jeździć tędy mieszkańcy posesji przy Zaradzyńskiej.

- Dla wielkich aut to żaden problem tędy przejechać. Nawet nie zwalniają tu za bardzo. A my mamy problem, żeby z domu wyjechać lub do niego wrócić – dodaje czytelnik.

Jak twierdzi mieszkaniec, pomocy szukał już wszędzie – w gminie, u prezydenta, na policji. Jedyne na co mieszkający tu ludzie mogą liczyć, to na delikatne równanie drogi. Dziś (czwartek) przed południem rzeczywiście zastaliśmy na Zaradzyńskiej ciągnik równający gruntową drogę.

- Taka to robota w mokrym błocie – rozkłada ręce mieszkaniec Zaradzyńskiej. - Ja tu proszę pani mieszkam 74 lata i już siły nie mam. Latem, gdy sucho, rozjeżdżony piach się unosi, a zimą to jest to, co widać. Mieszkamy na granicy Ksawerowa i Pabianic i to chyba dlatego nikt nie chce wziąć za tę ulicę odpowiedzialności...