Z ostatniej chwili: Na czwartek dyrektorzy przedszkoli zostali zaproszeni do Urzędu Miejskiego. Naczelnik Waldemar Boryń będzie oczekiwał wyjaśnień między innymi w poruszanych przez Internatów sprawach. O wynikach spotkania i decyzjach poinformujemy w piątek. Informacji na ten temat udzieli Internautom wiceprezydent Małgorzata Biegajło. Zostanie też wyjaśniona kwestia odpłatności w Przedszkolu Miejskim nr 13. 

redakcja

 

List do redakcji

Drodzy czytelnicy,

Chciałabym opisać Wam sytuację jaka ma miejsce w przedszkolach w nowym roku szkolnym. W myśl nowej uchwały Rady Miejskiej w Pabianicach (UCHWAŁA NR LX/750/10 RADY MIEJSKIEJ W PABIANICACH z dnia 3 marca 2010 r.) za przedszkola rodzice będą płacić jak za przysłowiowe zboże. Otóż w uchwale tej jest mowa, że 5 godzin pobytu dziecka jest bezpłatne i jest to czas przeznaczony na realizację podstawy programowej, a za pozostały czas spędzony przez dziecko w  przedszkolu pobierana jest opłata. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież w latach poprzednich też płaciło się tzw. czesne (w ubiegłym roku szkolnym wynosiło ono 144,80 zł), ale w tym roku opłaty przerastają niejednego rodzica.
We wrześniu przy założeniu, że dziecko spędza w przedszkolu 9 godzin, a więc 4 godziny ponad „darmowe” 5 godzin, opłata wynosi 176 zł, a gdy dziecko spędza 10 godzin opłata ta wzrasta już do kwoty 220 zł. Do tego dochodzi jeszcze opłata za wyżywienie (4,50 zł x ilość dni roboczych w miesiącu) oraz opłaty za zajęcia dodatkowe typu rytmika, język angielski, gimnastyka korekcyjna itp.
Najgorsze jest jednak to, że za nieobecność dziecka nie ma żadnych zwrotów
i odpisów od czesnego tylko zwrot za wyżywienie. Dlaczego, skoro dziecko nie spędza
w przedszkolu zadeklarowanych przez rodzica godzin, bo jest chore (dla przykładu 2 tygodnie choroby przy zadeklarowanych 9 godzinach to koszt 80 zł – tyle jest stratny rodzic) nie ma zwrotu tej kwoty w kolejnym miesiącu? Nie dosyć, że dziecko cierpi, bo jest chore, matka jest stratna na wynagrodzeniu - bo jest na zwolnieniu, wydaje się pieniądze na leki - to jeszcze jest się stratnym na opłatach za przedszkole.
Paradoksem jest jeszcze to, że jeśli rodzic spóźni się po dziecko i przekroczy zadeklarowaną liczbę godzin w ciągu dnia, płaci karę ponad 20 zł. Czyli z pracy jedziemy na złamanie karku, nie zważamy na przepisy ruchu drogowego - żeby tylko zdążyć na czas po dziecko. A co zimą, gdy spadną śniegi i zaczną się paraliże komunikacyjne???
To po prostu paranoja – nie każdy rodzic pracuje w Pabianicach, nie każdy ma kogoś, kto ewentualnie mógłby dziecko odebrać.  Czy tak ma wyglądać szeroko rozumiana polityka prorodzinna? Czy takimi metodami będzie się teraz zachęcać przyszłych potencjalnych rodziców do podejmowania decyzji o posiadaniu dzieci.

Mam nadzieję, że rozgłos nadany tej sprawie da rządzącym w naszym mieście dużo do myślenia i zmienią zdanie uchylając uchwałę oraz wprowadzą poprzedni system opłat.

 

Stała czytelniczka

Odpowiada wiceprezydent Małgorzata Biegajło:

- Czesne to tylko mały element opłat za przedszkole. 650 zł do każdego dziecka co miesiąc dopłaca Urząd Miejski. Nie ma na to zwrotu z subwencji z budżetu państwa. Weszły nowe przepisy, że można teraz płacić czesne za tyle godzin, ile dziecko przebywa w przedszkolu. Udogodnieniem też jest to, że jeśli dziecko przebywa tylko 5 godzin, rodzice nie płacą czesnego. Nie rozumiem, skąd irytacja, że nie zwracamy pieniędzy z czesnego za nieobecność dziecka. Przecież nigdy tak nie było. To są pieniadze, które idą na pensje nauczycielek, kucharek, ogrzewanie, sprzątanie... Przecież nauczycielki nie mają płacone od ilości dzieci, które danego dnia przyjdą na zajęcia! Nikt na takie warunki płacy by się nie zgodził. Tak, jak poprzednio, jest zwracana opłata za wyżywienie, jeśli dziecko choruje. Większość rodziców zadeklarowała 8 godzin i płacą 120 zł. Te opłaty czesnego nie są wysokie, bo to 2 zł za godzinę. Jeśli chodzi o karę 20 zł, to jest to adresowane do osób, które zadeklarowały, że dziecko będzie np. 7 godzin w przedszkolu, a notorycznie dziecko zostawiają na 9 godzin. Nikt nie będzie karał rodzica za to, że spóźnił się przysłowiowe 5-10 minut.