O 10.00 wystartowali pierwsi uczestnicy. Było wśród nich 6 kobiet. Nie miały taryfy ulgowej.

Strażacy mieli do wykonania pięć zadań. Nie były łatwe. Wnosili 19-kilogramowe węże strażackie na szczyt wieży i wciągali je liną na wysokość 12 metrów. Przesuwali 72-kilogramową sztabę uderzając młotem, a po slalomie celowali strumieniem wody do celu. Na koniec „ratowali z pożaru” manekina ważącego 80 kg.

Startowali w pełnym rynsztunku ważącym 20 kg, czyli ubraniu bojowym: skórzanych butach, hełmie, rękawicach oraz aparacie ochrony dróg oddechowych z maską oddechową na twarzy. Liczył się czas.

– To nie jest zabawa, a naprawdę trudne wyzwania. W tym zawodzie sprawność i szybkość mają ogromne znaczenie – mówi Jerzy Kulicki z Fundacji Firefighter Combat Challenge Poland.

Z powiatu pabianickiego wystartowali: Piotr Ostrowski (OSP Wola Zaradzyńska), Kacper Bartosik (OSP Lutomiersk), Sebastian Kozłowski, Marcin Jurek, Mariusz Misiak (OSP Dobroń), Dawid Czestkowski (OSP Piątkowisko), Przemysław Strachowski (OSP Ślądkowice) i Mikołaj Olejniczak.

– Za każdym razem jest ogromna adrenalina. Miałem silnego rywala – mówi Dawid Czestkowski.

– Wystartowałem pierwszy raz i najważniejsze, że dałem radę. Najtrudniej jest wykonać ostatnie zadanie, kiedy po bardzo ciężkim biegu trzeba przeciągnąć manekina – dodaje Przemysław Strachowski.

Zawody odbyły się na parkingu przed Centrum Handlowym „Echo”. Przestrzeń została zagospodarowana przeszkodami, ale nie tylko. Poza widowiskiem, na które można było popatrzeć, zorganizowano pokazy strażackie. Były stoiska z pamiątkami oraz wystawa wozów.

Idea organizowania zawodów przyszła do nas z USA. W Stanach takie zawody odbywają się od 28 lat. W Polsce od 9. W Pabianicach była to piąta edycja Firefighter Combat Challenge.

Organizatorzy planują kolejną, 6. pabianicką edycję zawodów w 2020 roku.