Autokarami wróciło ok. 80 pątników. Większość przyjechała do Pabianic już wcześniej. Niektórzy wrócili w niedzielę, inni w poniedziałek do południa.

– Fajnie było, jak się wracało razem, wchodziło do Pabianic i witały nas tłumy. Teraz musimy się przyzwyczaić do tego, że wracamy autokarem – mówi Anna Sadło, uczestniczka pielgrzymki. – W tym roku byłam sama, ale w kolejnym wezmę znajomych.

Zwykle wracający pielgrzymi stali na ulicy Kilińskiego i witali się z pabianiczanami. Były przemówienia. Tym razem było inaczej. Pielgrzymi poszli na cmentarz i zatrzymali się przy grobie ks. Stanisława Świerczka.

– Wpisał się on w sposób szczególny w historię Pabianic. Módlmy się w intencji wszystkich księży, m.in. księdza Jaroszki czy prałata Olszewskiego – mówił ks. Paweł Kutynia. – Módlmy się również o powołania kapłańskie.

Pielgrzymi odmówili dziesiątkę różańca świętego, a potem ze śpiewem na ustach ruszyli do kościoła św. Mateusza.

Opowiadali, jak było na pielgrzymce, co robili, jaka panowała atmosfera.

– Byłam z dzieckiem, więc dość często pchałam wózek. Wszyscy mi pomagali, jak momentami nie miałam siły – mówi Beata Stusio, uczestniczka pielgrzymki. – Obie dałyśmy radę, choć moja córka ma dopiero pięć i pół roku.

W tym roku małych dzieci było wyjątkowo dużo. Na postojach czy w miejscach zakwaterowania bawiły się razem.

Przez całą drogę szedł ks. Ryszard Stanek, dziekan dekanatu pabianickiego.

– Nasz dziekan jest niesamowity – mówili pielgrzymi. – Nie tylko dlatego, że dał radę, ale też dlatego, że cały czas był uśmiechnięty, żartował. W ogóle nie dało się odczuć, że rozmawia się z kimś, kto piastuje wysokie stanowisko.

W pabianickiej pielgrzymce uczestniczył również ks. Sławomir Wartalski, który przez wiele lat służył w parafii Najświętszej Marii Panny Różańcowej. Obecnie pełni posługę w Warszawie, ale to Pabianice są mu szczególnie bliskie. Tutaj ma rodzinę i był przez jakiś czas kapelanem pabianickich harcerzy.

– Bardzo dobrze mi się szło. Najważniejsze są skarpety. Im grubsze, tym mniejsza szansa na odciski – mówi ksiądz Wartalski.

Z wypiekami na twarzy dotarł również ks. Przemysław Kansy, kierownik pabianickiej pielgrzymki. Mimo zmęczenia ksiądz przez cały czas uśmiechał się do pielgrzymów, rozmawiał z witającymi i przyjmował kwiaty.

Była to 551. Pabianicka Pielgrzymka na Jasną Górę. Pątnicy szli od poniedziałku do piątku. W Częstochowie spędzili trzy noce. W ich pamięci zachowa się nocne czuwanie, wspólna droga krzyżowa i rozmowy katechizujące z księżmi.