Błoto i kałuże na całą szerokość ulicy to chleb powszedni dla mieszkańców ul. Niedużej. Droga gruntowa ciągle jest rozjeżdżana przez ciężarówki.

- Po niej nie da się chodzić! Od dwóch lat walczymy, żeby miasto postawiło nam tu zakaz wjazdu dla samochodów ciężarowych – oburzają się. - Ludzie tędy chodzą na przystanek autobusowy. Nie mamy nawet chodnika.

Na sąsiedniej ulicy znajduje się skup złomu. To właśnie dostawcze samochody, które do niego dojeżdżają, mają niszczyć nawierzchnię.

Mieszkańcy pisali w tej sprawie do prezydenta, dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni Miejskiej i starosty. Prosili o zakaz wjazdu dla ciężarówek. Pod petycją podpisało się 60 osób.

Prośby i skargi nie dały efektu. Znak nie zostanie postawiony. Dyrektor ZDiZM, Stanisław Wołosz rozkłada ręce.

- Komisja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego stwierdziła, że znak nie jest tam potrzebny – tłumaczy. - Poza tym to jest osiedle domków. Mieszkańcy indywidualnie je ogrzewają. Trzeba jakoś do posesji dowieźć węgiel.

Przyczyna decyzji odmownej może być jeszcze jedna. Wołosz podejrzewa, że zalana ulica to wina mieszkańców.

- Wszyscy odprowadzają wodę ze swoich posesji na ulicę i tam się robi rzeka – tłumaczy. - Niektórzy mają wybetonowane całe podwórka i woda z nich spływa na ulicę.

To wbrew prawu. Za odprowadzanie ścieków bądź wody na drogę grozi kara do 1.500 zł.

- Stan drogi nie jest zły, bo co miesiąc ją równamy - zapewnia Wołosz.

- To pomaga tylko na dwa dni – oponują mieszkańcy.

Na asfalt na razie nie mają co liczyć. Przy drodze nie ma kanałów burzowych. Najpierw trzeba je wybudować, dopiero później ZDiZM może położyć asfalt.