Tuż przed 16.00 ulicą Narutowicza jechał bus. Gdy mijał skrzyżowanie z ul. Skłodowskiej, drogę zajechał mu niebieski fiat seicento. Kierował nim starszy mężczyzna, który nie zatrzymał się na skrzyżowaniu, skręcił w ul. Narutowicza i pognał w stronę ul. Moniuszki. Kierowca busa, ratując się przed zderzeniem, odbił kierownicą w prawo i z całym impetem wjechał... w kamienicę. Tuż obok bawiły się dzieci.

- Jedno z dzieci, dziesięcioletni chłopiec, skręcił rękę w nadgarstku. Pogotowie zabrało go do szpitala. Jest w szoku - mówi policjantka.

Prawdopodobnie ugodził go odprysk muru lub fragment rozbitego auta. Jakie obrażenia ma chłopiec, stwierdzi to lekarz w szpitalu Matki Polki w Łodzi.

- Ja go nie widziałem. Nic nie widziałem, tylko ratowałem się ucieczką przed tym fiatem - mówił bardzo zdenerwowany kierowca busa.

Policja przesłuchuje świadków i ustala okoliczności wypadku. Jednym ze świadków jest kierowca innego auta jadącego Narutowicza.

- Mógł ich zabić. Brakowało metra, może półtora od grupy chłopaków. Grali w piłkę pod drzewami na chodniku - opowiada drugi świadek.

galeria zdjęć:

www.zyciepabianic.pl/galeria/narutowicza-groznie-wygladajacy-wypadek.html