- Żeby móc gdzieś pójść, trzeba przynajmniej określić sobie kierunek - od razy skwitował pomysł na receptę dla Pabianic Witold Buraczyński, doradca biznesowy, właściciel firmy www.solverdb.com. - Osobiście uważam, że aby cokolwiek się zmieniło, władze miasta, mieszkańcy i przedsiębiorcy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: czym jest miasto Pabianice?
Czym są Pabianice? Wielu uważa, że miejscem bezpiecznym dla rodzin z dziećmi. Padają słowa, że może sypialnią Łodzi. 
- Jak sobie odpowiemy na to pytanie, to dopiero na tej bazie trzeba budować przyszłość - sugeruje Buraczyński.
Takie same pytania postawił sobie kiedyś Jarocin, który jest miastem prawie dwa razy mniejszym od Pabianic. Dzisiaj jest marką samą w sobie. Tam też można zaobserwować to, czego chyba trochę brakuje w Pabianicach: władze Jarocina, nie mając do końca pomysłu na to, co zrobić, oddały temat fundacji Owsiaka i przynajmniej nie przeszkadzały.
- Nie jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego organizujemy „konkurencyjne” imprezy przez dwa podmioty samorządowe: Starostwo i Urząd Miejski praktycznie w tym samym czasie. Z perspektywy odbiorców i biznesu jest to raczej słabe rozwiązanie. Może powinniśmy stworzyć silną sieć organizacji pozarządowych z wizją na kilka imprez i realnie wesprzeć te organizacje w robieniu tych imprez - zastanawia się Buraczyński.
Od kilku lat o realną strategię dla miasta dopomina się Paweł Otomański, starszy Cechu Rzemiosł Różnych.
- Muszą być określone kierunki - upiera się. - Ustalmy, że na przykład jesteśmy sypialnią Łodzi. To biznes średni i mały pójdzie w kierunku zakładania przedszkoli, co już w naturalny sposób samo się zadziało. 
Coraz więcej młodych ludzi wybiera Pabianice jako swoje nowe miasto. Przyjeżdżają z całej Polski.
- Poznaliśmy się na studiach w Łodzi, na Uniwersytecie. Gdy zdecydowaliśmy, że zawodowo zwiążemy się z Łodzią, to postanowiliśmy kupić mieszkanie w Pabianicach - mówi Millena Barcicka, mama dwójki dzieci. - Dlaczego? Bo mieszkania są tu tańsze niż w Łodzi. Osiedla spokojne i bezpieczne. A dzieci mają blisko do przedszkola, szkoły. Same atuty.
Mąż Milleny, Paweł Barcicki - właściciel firmy BATUSystems, prowadzi biznes w Łodzi. Tak jak zaplanował kilka lat temu.
Rodowici pabianiczanie zdają się nie widzieć tych atutów naszego miasta. Może przywykli, że mieszkamy w bezpiecznym, spokojnym mieście. Mamy też kilkanaście supermarketów, a ceny w nich są niższe niż w Łodzi. Młode matki chwalą Lewityn, gdzie jest największy plac zabaw w mieście. Gdzie dzieci mogą bezpiecznie spędzać czas na świeżym powietrzu - w pobliżu nie ma autostrad ani fabryk.
- Doradzając swoim klientom, często zachęcam do zastosowania przewrotnej strategii: wypromowania miasta, imprezy czy produktu poza samym miastem - mówi Buraczyński. - Tak, aby ściągnąć „turystów” z ościennych miejscowości. Kiedy uda się 2 lub 3 razy coś zorganizować, gdzie przyjezdni powiedzą, że jest super, to i mieszkańcy miasta w to uwierzą. Taką strategię również proponowałbym dla Pabianic.
A nasz potencjał to też kino 3D w super cenie, czyli Tomi przy Gdańskiej. Nie ma problemu z parkowaniem, jak w Łodzi i bilety są dużo tańsze. Mamy kilkanaście kawiarni z doskonałymi ciastami i lokali gastronomicznych ze smakowitą ofertą. Jest baza rekreacyjna i hotelowa. Mamy kilkanaście sklepów z dobrą odzieżą i sklepów z zabawkami, których w Łodzi próżno szukać. A salony fryzjerskie, kosmetyczne czy masażu stoją na bardzo wysokim poziomie. Ich usługi są zdecydowanie tańsze niż w Łodzi.
- Wykorzystajmy to, że mamy fachowców. Jak będzie określony cel, to przedsiębiorcy, rzemieślnicy sami rozkręcą swoje firmy pod usługi - uważa Otomański. - Jeśli osiedli się u nas dużo osób zarabiających w Łodzi, to chętnie zostawią pieniądze tam, gdzie mieszkają. To przecież naturalne.
A możliwości jest dużo, bo wokół mieszkań, domów mogą powstawać sklepiki, zadbane trawniki z klombami, kawiarenki, punkty usługowe. A wtedy ruszy nawet produkcja kostki brukowej, bo wokół nowych osiedli powstaną chodniki, uliczki. Miasto będzie miało pieniądze z podatków od tych nowych mieszkańców. Może rozkwitać, tak jak teraz Aleksandrów, któremu z roku na rok przybywa mieszkańców.
- Miasto dla młodych rodzin ma sporo atutów. Jest sekcja badmintona, tenisa stołowego, tenisa ziemnego, mamy basen, fotoklub i wiele innych inicjatyw - wylicza Buraczyński. - Sądzę, że wymyślenie kalendarza rocznego skupiającego się na promowaniu konkretnych branż i miejsc byłoby fajnym działaniem. Powiedzmy pabianiczanom: „Nie trzeba jechać do Łodzi, bo na miejscu mamy to samo”.
Kto by to miał zrobić? Pewnie nie miasto ani Starostwo, tylko raczej przedsiębiorcy. I to większa, zjednoczona grupa.
- Wtedy mielibyśmy gwarancję, że to wypali, o ile oczywiście nikt by się nie wyłamał z ustaleń. Program testowy trwający 2 lata dałby realną szansę na to, aby nauczyć naszych mieszkańców tego, że warto żyć w Pabianicach - proponuje. - Wspomnianemu Jarocinowi zajęło to prawie 10 lat.
A mamy się czym chwalić. W centrum miasta są: basen (jeden z ostatnich głębokich), korty i hala tenisowa, a obok boisko z bieżnią do bezpiecznego biegania. Po drugiej stronie ulicy mamy jedno z nielicznych w Polsce miejskich pól golfowych. Obok jest skatepark pod dachem (wejście od Grobelnej), gdzie świetnie czas spędzają amatorzy jazdy na rowerach, deskach i nawet paintbooliści. To sala fundacji „Wakacje marzeń”.
- Jak ja wam zazdroszczę - mówił Tadeusz Drozda, gdy po raz pierwszy przyjechał na nasze pole. - My nawet w Warszawie nie mamy takiego miejsca w centrum miasta do trenowania uderzeń, jakie jest u was.
Tylko kto o tym wie, że w Pabianicach jest tak fajnie? Biznes czeka na ruch ze strony miasta.
- Jeśli określimy się, że będziemy promować miasto jako sypialnię Łodzi z jedną branżą, np. farmaceutyczną, to mamy szansę na przyszłość - uważa Otomański. - Jeden zacznie produkować watę, inny gazę. Ktoś pokusi się o produkcję opakowań do leków. Gdy będą wiedzieli, że jest szansa na duże zamówienia, to biznes w to wejdzie. Duże firmy nie będą musiały sprowadzać komponentów z innych miast, bo transport jest drogi. Sami sobie to zabezpieczymy.
W tym samym kierunku w swoich przemyśleniach idzie Buraczyński.
- Mam taki autorski pomysł, aby Pabianice stały się polskim centrum ruchu Slow Life i Slow Food. To wspaniale się wpisuje w to, czym są Pabianice i jak odbierają to miasto sami mieszkańcy - mówi. - A może Pabianice powinny być pierwszym profesjonalnym klastrem farmaceutycznym w Polsce lub w Europie i zająć się znalezieniem rozwiązań dla choroby Alzheimera? Jak wiadomo, w przyszłości będzie to jedna z chorób dotykająca największego odsetka obywateli. Wszystko to łączy się ze sobą.
Dziś w Pabianicach mamy już kilku gigantów. Jest Polfa-Adamed, Aflofarm i Hartmann. W Ksawerowie jest EmoFarm, Adamed i fabryka Aflofarmu. Przy Moniuszki od lat jest spółka Impuls-Med, która działa w branży higienicznej i opatrunkowej. Paso-Trading z ulicy Lutomierskiej to dystrybutor materiałów opatrunkowych i higienicznych marki Paso. To tylko kilka pabianickich firm działających w tej branży. Jest miejsce i tereny na następne.
- Miasto to przedsiębiorstwo i potrzebuje menedżera, który spojrzy na nie, jak na firmę - uważa Maciej Przybylski, prezes Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
- Uważam, że powinniśmy wchodzić w projekty publiczno-prywatne, czyli razem z przedsiębiorcami budować drogi, ocieplać budynki. Współpracować na zdrowych, ekonomicznych zasadach dla dobra wszystkich - rzuca szybko wiceprezydent Grzegorz Mackiewicz. - I projekty unijne. Tam są pieniądze do wzięcia. Musimy mieć tylko wkład własny i jeszcze jedno: ciężko, sumiennie i uczciwie pracować. 
Karol Klimek, emerytowany sekretarz miasta i powiatu ma podobne pomysły.
- Najlepiej zacząć od spojrzenia na Pabianice tak, jakby to było przedsiębiorstwo. Z tą różnicą, że celem firmy jest maksymalizacja zysku, a miasta – stałe podnoszenie jakości usług świadczonych na rzecz jego mieszkańców - uważa Klimek. 
Nowe firmy to nie tylko dodatkowe dochody z podatków, ale również miejsca pracy dla mieszkańców. W jaki sposób przyciągnąć inwestorów? Żeby ich zdobyć, trzeba przede wszystkim mieć im coś do zaoferowania. 
- Jednym słowem, potrzebny jest odpowiedni produkt - tłumaczy. - Może to być dobrze przygotowany teren inwestycyjny. Istotnym i wręcz koniecznym zagadnieniem jest określenie przez Radę Miejską podstawowych funkcji, jakie ma pełnić miasto Pabianice w zmieniającej się rzeczywistości społeczno–gospodarczej (np. miasta przemysłowego, miasta będącego sypialnią Łodzi, czy też miasta zapewniającego określone usługi, np. oświatowe, kulturalne, transportowe, handlowe) dla sąsiednich gmin wiejskich położonych na terenie powiatu pabianickiego. 
Klimka i Buraczyńskiego dzieli 30 lat i fakt, że Buraczyński sprowadził się do Pabianic, a Klimek tu się urodził. Reszta ich łączy. Tym samym głosem mówi Otomański, rzemieślnik od ponad 30 lat.
-  Nic tak nie kreuje dobrego klimatu dla nowych przedsięwzięć, jak zadowolenie przedsiębiorców, którzy w Pabianicach już prowadzą działalność - uważa Klimek.
Warto dbać o to, aby prowadzący biznes w naszym mieście mogli liczyć na pomoc władz miejskich nie tylko w procesie inwestycyjnym, ale także w rozwiązywaniu problemów powstających podczas ich codziennej działalności.
- Osobnym zagadnieniem mogącym doprowadzić do poprawy warunków życia mieszkańców jest realizacja na terenie miasta Pabianic nowych zadań inwestycyjnych w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego - dorzuca Klimek. - Pabianice, moim zdaniem, powinny niezwłocznie przystąpić i mieć swego przedstawiciela w Platformie Partnerstwa Publiczno-Prywatnego, która została utworzona z inicjatywy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (obecnie Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju).
Łódź skorzystała z nowej ustawy. Dostosowała swoją uchwałę i oddała ludziom szeroko pojętej sztuki za przysłowiową złotówkę lokale, które od lat stały puste. Ta genialna akcja pod hasłem Lokale dla Kreatywnych spowodowała, że znów chodzi się po Piotrkowskiej i po okolicznych uliczkach. Łodzian przyciąga szkoła artystyczna, usługi kreowania wizerunku, cukiernio-kawiarnia, pracownia artystyczno-projektowa dla najmłodszych i studio projektowania. Projekt trwa dwa lata. W szóstej, zimowej edycji projektu najemcami stali się młodzi ludzie, w dużej części świeżo upieczeni absolwenci. W sumie Łódź przeznaczyła do wynajmu 45  kreatywnych lokali przy Piotrkowskiej. Łącznie jest ich aż 77. Dzięki temu powstał butik z pracownią krawiecką, pracownia pozłotnicza (oprawa ram), renowacja mebli, centrum szkoleń chirurgów, pijalnia ziół, gastronomia z elementami kultury greckiej i gabinety arteterapeutyczne. Jednym z lokali jest Magiczna Księgarnia Witchcraft, którą zarządza wróżka Bernadetta. Za swój lokalik w centrum miasta płaci 300 zł. 
Tutaj swoją szkołę otworzyła pabianiczanka Dominika Rydz-....
- Zysk jest taki, że ludzie mają pracę, zarabiają, płacą podatki i te pieniądze wpłyną w ten sposób okrężną drogą do kasy miasta - mówi Klimek. - A lokal wynajęty to lokal zadbany, czysty i ogrzany. Nie niszczeje, stojąc pusty.
Czy w Pabianicach puste lokale miejskie w taki sposób mogą rozpocząć nowe życie?
- Proponowałem takie rozwiązanie u nas, ale nie spotkało się z entuzjazmem - przyznaje wiceprezydent Mackiewicz. - Może w tym roku się uda.