W styczniu zaczęła się 4. edycja projektu „Łączy nas powietrze”. Podobnie jak w ubiegłym roku dwumetrowa konstrukcja imitująca ludzkie płuca stanęła na Zatorzu. Przy kościele Chrystusa Króla „oddychała” od 20 stycznia do 6 lutego. Wynik eksperymentu po raz kolejny nie napawa optymizmem. Zamontowane na Zatorzu czujniki w sezonie grzewczym wariują tutaj na potęgę.

- Nie ma alertów, bo stacja Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska znajduje się w innej części Pabianic – mówi Aneta Banasiak z Pabianickiego Alarmu Smogowego. - Normy szkodliwych pyłów zawieszonych w powietrzu są przekraczane nawet 20-krotnie. Niektórzy mieszkańcy skarżą się, że Straż Miejska nie przyjeżdża na wezwania. Dron, który miał służyć do wykrywania osób palących w piecach śmieciami nie jest chyba zbyt intensywnie używany.

Jak usłyszeliśmy od Tomasza Makrockiego, komendanta Straży Miejskiej, interwencje, w razie potrzeby, są podejmowane. A dron… Urządzenie jest w serwisie, ale niebawem znowu wzleci nad pabianickie kominy.

Na czym polega eksperyment ze sztucznymi płucami? Instalacja „oddycha” za pomocą wentylatorów, zasysając powietrze i zawieszone w nim zanieczyszczenia. Te osadzają się na białym materiale. Przy dużym smogu, po kilku dniach płachta zmienia kolor. Poziom zanieczyszczenia szkodliwymi cząsteczkami PM 10 i PM 2,5 pokazuje elektroniczny wyświetlacz.

W ubiegłym roku sztuczne płuca „oddychały” pabianickim powietrzem- od 24 lutego do 11 marca. Pierwsze negatywne efekty eksperymentu pojawiły się już po kilku dniach, gdy instalacja stała na Zatorzu. Stamtąd przeniosła się do centrum miasta, na parking Centrum Handlowego „Tkalnia”, gdzie pracowała kolejny tydzień. Efekt? Mieliśmy jedne z najciemniejszych płuc w eksperymencie.