- Bardzo mi się podoba - mówi 91-letnia Maria Rudnicka, córka miejskiego ogrodnika, który dbał przez lata o ten park. - Jest pięknie.
 
Pani Maria rzadko wychodzi z domu, ale dziś, w dzień otwarcia przyszła z córką i wnuczką.
 
- Teraz tutaj się bardzo ładnie zrobiło - zauważa.
 
Najbardziej oblegana była fontanna i... plac zabaw.
 
- Usłyszałem, że nie wolno siadać na trawie. Dziwne - mówi jeden z panów.
 
- A mnie się wszystko podoba. Dziękuję, że tak ładnie zrobili nam park - dodaje blondynka w  średnim wieku.
 
 
 

_______________________
Jak to z Parkiem Słowackiego było
 
Pierwszy był Zwierzyniec, potem ogród spacerowy przy Zamkowej. Park Słowackiego powstał w 1901 r. Stały w nim budynki gospodarcze – stajnie i wozownie. Były tam również: remiza ochotniczej straży pożarnej i… areszt miejski, a Pabianickie Towarzystwo Cyklistów miało boisko do gry w piłkę nożną
 
Zwierzyniec był pierwszym ogrodem spacerowym, jaki powstał w naszym mieście. Urządzono go około 1838 roku między dzisiejszymi ulicami Piłsudskiego i św. Rocha. W pobliżu, przy ul. Ogrodowej (dziś Leopolda Okulickiego), założono mały zwierzyniec. Trzymano w nim kilka kóz, kucyki, owce. Menażeria ta była tak dużą atrakcją dla spacerowiczów, że wkrótce cały otaczający ją park nazywano Zwierzyńcem.
 
OGRÓD ZAMKNIĘTY DLA ZWYKŁYCH PABIANICZAN
Rządził nim, a ściślej mówiąc – użytkował – burmistrz Pabianic. To on decydował, kto będzie korzystał z uroków ogrodu. W 1864 r. któryś z wpływowych mieszczan odważnie zaproponował, by przyzamkowy park oddać do użytku publicznego. Ale projekt nie znalazł posłuchu – zwyciężyły prywatne względy burmistrza. Nad pabianiczanami ulitował się dopiero pastor parafii ewangelickiej, Wilhelm Reinhold Zimmer. To on założył i udostępnił mieszkańcom półhektarowy ogród spacerowy przy ul. Zamkowej, w sąsiedztwie kościoła ewangelickiego.
W 1890 r. magistrat zamienił się placami z gminą ewangelicką. Dom pastora (pastorem był wówczas Rudolf Schmidt) wraz z otoczeniem i łąką między Dobrzynką i szkołą położnych przejęło miasto – by urządzić tam ogród publiczny. Z kolei miasto przekazało pastorowi swój ogród przy ul. Zamkowej, gdzie parafia chciała budować pastorat.
 
BYŁBY OZDOBĄ MIASTA, GDYBY NIE ŚCIEKI
W ogrodzie przy Zamkowej stały budynki gospodarcze – stajnie i wozownie. Były tam również: remiza ochotniczej straży pożarnej i… areszt miejski, a  Pabianickie Towarzystwo Cyklistów miało tam boisko do gry w piłkę nożną.
W 1901 r. rozległy plac przy Zamku przekształcono w park. Jak donosiły przedwojenne gazety, byłby on prawdziwą ozdobą miasta, gdyby nie ścieki fabryczne, które zanieczyszczały Dobrzynkę i wydzielały straszliwy fetor. Dlatego spacerowicze tłumnie gromadzili się w parku tylko w dni świąteczne, gdy fabryki nie pracowały i nie wypuszczały śmierdzących brudów.
 
RUDNICKI ROBI PORZĄDEK
W 1918 r. ogród nazwano Parkiem im. Juliusza Słowackiego. Rok później na posadę opiekuna parku zatrudniono Zygmunta Rudnickiego, który przez prawie 50 lat dbał o przyzamkowe ogrody (zajmował się również parkiem Wolności). Rudnicki to postać wyjątkowa. Nie był on zwykłym ogrodnikiem. W swoją pracę wkładał serce i duszę. To on był jednym z inicjatorów powiększenia parku o część prawobrzeżną, co dokonało się w 1931 r. Wtedy to zlikwidowano sad, boisko do gry w piłkę nożną i zburzono remizę.
Rudnicki zaprojektował i zagospodarował park według własnych pomysłów. Stworzył 4 hektary „raju”. Lewobrzeżną (starą część parku) urządził w swobodnym stylu ogrodów angielskich, a część prawobrzeżną - w symetrycznym stylu ogrodów francuskich. Centralnym punktem parku była fontanna. Dom ogrodnika i jego żony stał w parku.
Spokojny żywot Rudnickich został przerwany wybuchem drugiej wojny światowej. Okupanci wtargnęli do parku i zawłaszczali go wyłącznie dla siebie. Miejsce to nazwali „Pastor Zimmer Park”. Ogrodnika wyrzucili z domu. Rudnicki wrócił tam dopiero po wojnie. Mieszkał w parku aż do śmierci w 1968 r. Kilka lat później dom ogrodnika rozebrano.
 
ZAMACH NA PARK
Jeszcze za życia Rudnickiego, w 1955 r., na Park Słowackiego próbowano dokonać zamachu. Tak przynajmniej donosiła lokalna gazeta. Zamachowcem było kierownictwo pobliskiej Państwowej Szkoły Położnych. Wystąpiło ono do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej o przydzielenie części parku położonej pomiędzy budynkiem szkoły i Dobrzynką. Po co? Na szkolne boisko. „Nie negując absolutnie potrzeby boiska dla szkoły, trzeba przyznać, że stanowisko szkoły było poniekąd dziwne. Dla kilkudziesięciu osób chciano uzyskać boisko z krzywdą dla całego miasta. Ta cienista część parku jest szczególnie popularna wśród pabianiczan, gdyż w cieniu starych drzew chronią się przed słońcem” – dziwił się ówczesny dziennikarz. Na szczęście, odpowiedź władz miasta była negatywna. Jak ją uzasadnili? Zajęta pod boisko część parku stałaby się siłą rzeczy obiektem zamkniętym, a urządzenie boiska spowodowałoby dalsze straty - wycięcie drzew i krzewów.
W połowie XX wieku w parku stanęła drewniana muszla koncertowa. Urządzano tam koncerty kapel ludowych, ulicznych i młodzieżowych, występy dzieci, imprezy okolicznościowe. Park ożywał podczas świąt państwowych: 1 maja (Święto Pracy) i 22 lipca (najważniejsze święto w okresie Polski Ludowej, data podpisania manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego). Organizowano wtedy festyny. Z bufetów na ciężarówkach sprzedawano ciepłe piwo, słodką oranżadę, porcje serdelków z musztardą i bułką, cukierki, cukrową watę… W latach 80. muszla koncertowa spłonęła.
Wcześniej (w latach 70.) park był modernizowany. Wycięto schorowane drzewa, zburzono nieczynną fontannę, wyasfaltowano alejki. Park opustoszał. 
 
GDY TONĘLIŚMY W KWIATACH
O pięknym parku i miejskim ogrodniku (swym ojcu) – opowiada Maria Rudnicka, emerytowana nauczycielka:
Urodziłam się w domu ogrodnika, który stał w parku Wolności. To był pierwszy dom naszej rodziny. Drugim domem był budynek w Parku Słowackiego. Prawo zamieszkania w nich wraz z rodziną miał mój ojciec - ogrodnik miejski Zygmunt Rudnicki.
Domu w parku Wolności nie pamiętam, bo byłam wtedy małą dziewczynką. Z opowieści rodziców wiem, że był drewniany, stał w pobliżu głównego wejścia do parku, po lewej stronie. Miał werandę, a może był to ganek z drewnianymi kolumnami, latem tonący w zielonych pnączach. Ojciec zamieszkał w nim w 1920 r.
 
DRUGI DOMEK OGRODNIKA
Nasz drugi dom - w Parku Słowackiego, był parterowy, kryty dachówką. Zbudowano go z czerwonych cegieł, miał jasne ramy okien i jasne drzwi. Przylegała do niego niewielka oranżeria, w której były trzy pomieszczenia. Zawsze pełne kwiatów, sadzonek, aplegrów i roślin, które służyły upiększaniu miasta. Zimą w środkowym ciepłym pomieszczeniu stały palmy, agawy i oleandry. Te rośliny latem zdobiły park. Mieszkaliśmy tam z przerwami do 1968 r. Potem dom rozebrano.
Od Zamkowej, wzdłuż budynku po szkole położnych, w głąb parku wiodła szeroka aleja wysadzana drzewami. Prowadziła aż do oranżerii i domu ogrodnika. W parku rosły piękne dęby, klony, kasztany, lipy, świerki, wierzby, topole, jaśminy, bzy i dzikie wiśnie. Mój zachwyt budził rosnący w pobliżu domu buk. Radość sprawiały zwisające gałęzie ze smacznymi owocami morwy, kwiaty juki i pęki hortensji.
Od strony Dobrzynki dom był najpierw obrośnięty różami, a później winogronem. Między aleją a domem ojciec założył okrągły klomb, wokół którego rozciągał się często strzyżony trawnik. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni klomb tonął w kwiatach. 
Po drugiej stronie Dobrzynki, w tzw. nowym parku, był prostokątny klomb. Otaczał go trawnik z dekoracyjnymi krzewami. Wzdłuż ulicy Gdańskiej rosły campanule, ostróżki, lilie, dalie, margaretki, astry, petunie. Wytyczone tam alejki codziennie były starannie zamiatane. 
O godzinie 7.00 park był przygotowany dla pabianiczan. Alejkami zajmowała się pani Foutner. Bardzo troskliwie.
 
DOZORCA W PARKU
Przy alejkach stały ławki. Kilka ławek ustawiono także w niewielkich wgłębieniach, okolonych kwitnącymi krzewami. Wieczorem alejkami wędrował dozorca z psem i nieodłącznym dzwonkiem. Tym dzwonkiem dawał znak, że już pora park opuścić.
Zawód ogrodnika ojciec wybrał z potrzeby serca. Od maja 1911 r. miał praktyki pod nadzorem Edwarda Netzla - w ogrodzie fabrykanta Teodora Endera i Parku Julianów pod Łodzią, którego właścicielem był baron Heinzel. Ojciec praktykował również pod nadzorem M. Gacha oraz w Charkowie.
W 1901 r. miasto zamieniło się gruntami z pastorem Wilhelmem Zimmerem. Odtąd było właścicielem parku na lewym brzegu Dobrzynki, w pobliżu Zamku. W 1918 r. nadano mu imię Słowackiego. Z biegiem lat park powiększano o tereny prawobrzeżne Dobrzynki. Zagospodarowano je wedle projektu mojego ojca.
Od 1 maja 1919 r. Zygmunt Rudnicki był ogrodnikiem miejskim pracującym przy zakładaniu parku Wolności i skwerów przy kościele św. Mateusza. W 1920 r. założono park Wolności i pieczę nad nim także przekazano ojcu. 
Ojciec odpowiadał za stan parków, zieleńców miejskich, skwerów, kwietnych rabat na Zamkowej, bulwarów, kwater żołnierskich. Projektował klomby. Sprowadził do Pabianic rzadkie okazy drzew i krzewów. Rośliny hodowano w ogrodzie miejskim przy ul. św. Jana, a po wojnie - przy ul. Bugaj i szklarni w Parku Słowackiego. Latem ojciec ustawiał je w parku. 
 
BYŁY TU ŁABĘDZIE
W latach świetności nasz park przypominał ogród botaniczny. Uroku dodawały pływające po Dobrzynce łabędzie. Zimą w fontannie ustawiano duży świerk i polewano go wodą, aż przybrał niesamowite kształty. Latem po stawach pływano łódkami. 
Zygmunt Rudnicki był także projektantem wystaw kwiatowych w kinie przy ul. Gdańskiej. W 1937 r. na ogólnokrajowej wystawie ogrodnictwa działkowego w Warszawie Pabianice zajęły pierwsze miejsce za stoisko projektu Zygmunta Rudnickiego.
Po przejściu na emeryturę ojciec pracował społecznie przy upiększaniu miasta. W 1965 r. pomagał urządzać zieleniec przed Szkołą Podstawową nr 17.
Zachowało się zaświadczenie z 11 listopada 1925 r., stwierdzające, że od 1 maja 1919 r. Zygmunt Rudnicki pracował jako ogrodnik przy zakładaniu Strzelnicy oraz skwerów przy kościele św. Mateusza. Wystawił je Edward Netzel - technik i kierownik przy zakładaniu parków miejskich.
Ocalał też dekret nominacyjny z 1928 r., wydany przez Magistrat Pabianic, mianujący ojca (od 1 stycznia 1929 r.) etatowym, stałym pracownikiem miejskim w charakterze ogrodnika.