Ogromną halę widać już z drogi ekspresowej prowadzącej w pobliżu Portu Łódź. Rośnie błyskawicznie. Można odnieść wrażenie, że metalowa konstrukcja stanęła w kilka tygodni. Tempo imponujące! Tak powstaje fabryka pralek niemieckiej firmy Miele w Ksawerowie – okrzyknięta wielkim sukcesem tutejszych samorządowców i paru polityków spoza gminy (niektórzy z nich publicznie wygłaszają parę słów po niemiecku). Korki od szampana strzeliły też w pabianickim magistracie, gdy prezydent ogłosił, że do naszego miasta sprowadza się Panattoni – czołowy budowniczy magazynów na wynajem. Ale czy jest się z czego cieszyć? I kto zapłaci za nowe obiekty?

Montownia to dobry pracodawca?

Miele, niemiecki producent pralek, budowę w Ksawerowie rozpoczął w wakacje ubiegłego roku. Zakład zajmuje 29 hektarów. Fabryka rośnie jak na drożdżach, ale do zakończenia jeszcze daleka droga. Na razie jest to stan surowy, w dużej części zamknięty. W pierwszym kwartale 2019 rozpocznie się instalacja linii technologicznej, natomiast na przełom 1 i 2 kwartału 2019 r. planowane jest uzyskanie pozwolenia na użytkowanie.

– Kwestia uroczystego otwarcia fabryki rozstrzygnięta zostanie dopiero w 2019 roku – informuje Grzegorz Wolski z firmy Miele.

Miele produkować będzie rocznie 250 tysięcy pralek, które trafią na rynek europejski, w tym do Polski. Politycy twierdzą, że pozyskanie inwestora to zwycięstwo. Czy faktycznie? Najpierw porozmawiajmy o zyskach z fabryki. Producent i samorządowcy na pierwszym miejscu podają miejsca pracy. Docelowo w fabryce pojawi się nawet 1.500 pracowników. Firma już weszła we współpracę z pabianickim „mechanikiem”. Uczniowie uczą się, jak zostać operatorem maszyn. Sukces? Umiarkowany. Ksawerów ma bezrobocie na poziomie 4,6 procenta. Nie potrzeba mu nowych miejsc pracy.

No i pytanie: co to za praca? Miele już rozpoczęło rekrutację. Kogo szuka? Operatorów maszyn, pracowników magazynu, mechaników narzędziowych. Jest też oferta na brygadzistę, pracownika HR–u, inżyniera produkcji. Zarobki? Na razie tajemnica.

– W pierwszym obecnie realizowanym etapie inwestycji planujemy zatrudnić łącznie ok. 400 pracowników, z czego ok. 50 stanowić będzie administracja i inżynierowie. Pozostała grupa to specjaliści, technolodzy i pracownicy produkcji. Proces rekrutacji jest w toku – dodaje Grzegorz Wolski.

Pierwsi pracownicy już szkolą się w Niemczech. Wolski zapewnia, że firma będzie starała się zatrudniać osoby z powiatu pabianickiego. W raporcie środowiskowym dla inwestycji czytamy, że zakład będzie działać w systemie trzyzmianowym. Miele już przygotowuje uczniów, by pracowali dla niego w zakładzie – choć jako np. spawacze mają szanse na dużo lepsze zarobki tak w kraju, jak i za granicą. Pracownicy Miele w rozmowach z mediami zapewniają, że stworzą miejsca pracy wysokiej jakości. Ale cudów nie ma. Mówimy o fabryce. Fabryka AGD Amici we Wronkach płaci swoim pracownikom pensję na poziomie minimalnej krajowej. W Polsce z bezrobociem nie ma już problemu. Jest za to problem z płacami, które są nadal w ogonie Unii Europejskiej. Czy nowa montownia oznacza nowe, dobrze płatne miejsca pracy? Czas pokaże. Ponieważ w Ksawerowie Miele pracowników nie znajdzie, większość siły roboczej będzie musiała najpewniej zwozić autobusami z okolicznych – i nie tylko – miejscowości. Tak to wygląda w innych fabrykach w kraju, chociażby Volkswagena. Mieszkańcy mają z tego tyle, że autobusy zwiększą ruch na ich drogach.

Podatki? Niekoniecznie

Drugi zysk z niemieckiej fabryki to podatki, jakie firma będzie kiedyś płacić. Ale tu też jest problem. Fabryka powstaje w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Szef ŁSSE chwalił się w rozmowach z gazetami, że Ksawerów rywalizował z innymi lokalizacjami w Europie i tę rywalizację wygrał. Jak rywalizował? Obniżając podatki. Skutek? Przez wiele lat potężna firma Miele będzie płacić obniżony o 35 procent podatek dochodowy. A to oznacza mniejszy zysk do Skarbu Państwa i gminy. To nie koniec. Miele będzie też zwolniona z podatku od nieruchomości, który powinna wpłacać do kasy gminy Ksawerów. Czyli gmina dostanie figę z makiem. Zwolnienie będzie obowiązywać przez trzy lub cztery lata – w zależności m.in. od tego, ilu Miele zatrudni pracowników. Koniec końców Miele zacznie jednak podatki płacić. Do tej pory wójt Ksawerowa – Adam Topolski w rozmowach z dziennikarzami twierdził, że do budżetu gminy będzie wpadać około 3 milionów złotych rocznie. Skąd te wyliczenia? Poprosiliśmy urząd o informacje: jak długo Miele nie będzie płacić podatków oraz ile pieniędzy wpłaci za kilka lat? Odpowiedzi nie dostaliśmy przez dwa tygodnie! Autor tego artykułu próbował spotkać się z wójtem. Adam Topolski na jego widok… wybiegł z urzędu.

 

Pomaganie… koncernom

Czas na koszty własne, czyli gminne. Te będą niemałe. Już w 2015 r. gmina Ksawerów zbudowała ulicę Giełdową – specjalnie po to, by ściągnąć inwestora. To już były konkretne kwoty. Dalej jest jeszcze ciekawiej. Aby Miele – międzynarodowy koncern o przychodach rzędu 3,7 miliarda euro – przypadkiem nie wydał za dużo pieniędzy w Ksawerowie, samorządowcy… przyszli firmie z pomocą.

Do spółki z ŁSSE gmina zbudowała kolejną ulicę – specjalnie dla inwestora nazwaną „ulicą Miele”. Teren jest uzbrojony w sieć wodociągową i kanalizacyjną, a także oświetlony. Koszt – 700 tysięcy zł. Do tego dochodzą chodniki, przebudowa drogi serwisowej i nowe rondo łączące fabrykę z drogą krajową nr 14. Łączny koszt: 2 miliony złotych. Kto za to płaci? My wszyscy.

Ale i to nie koniec. W rozmowie z „Pulsem Biznesu” ówczesny sekretarz gminy Jarosław Pinder opowiadał, że Ksawerów kupi dwa autobusy, którymi będzie dowozić pracowników ze stacji kolejowej do fabryki.

– Już zainwestowaliśmy 2 mln zł, a w ciągu dwu – trzech lat wydamy kolejne 2–3 mln zł – mówił Pinder w tekście z czerwca 2017 r.

Ile ostatecznie Ksawerów – czyli mieszkańcy – przeznaczy w podarku dla ogromnej zagranicznej firmy? Nie wiadomo. Wójt odmawia odpowiedzi.

 

Małe pensje i niskie podatki

Są jeszcze koszty mniej oczywiste – jak choćby zanieczyszczenie środowiska czy zwiększony ruch na drogach.

W pozwoleniu środowiskowym dla inwestycji czytamy, że budowa fabryki będzie się wiązała z emisją hałasu (w dzień i w nocy), emisją pyłów i gazów do powietrza, generowaniem ścieków, produkcją odpadów (np. opakowania z tworzyw sztucznych, filtry olejowe) i ogólnym oddziaływaniem na środowisko. Normy hałasu i zanieczyszczeń powietrza nie będą przekroczone. Ale i tak wszelkie niedogodności to problem mieszkańców. Do tego więcej samochodów. Raport szacuje, że dziennie do fabryki będzie wjeżdżać i wyjeżdżać 400 samochodów osobowych i 30 ciężarówek.

– Przy takich inwestycjach niezbędne są precyzyjne umowy między inwestorem a gminą. Samorząd musi mieć na piśmie, ilu pracowników zatrudni firma, jakie to będą miejsca pracy? Jakie będą koszty dla gminy z tytułu fabryki, jaki zwrot, co gwarantuje firma? Jak długo zakład będzie istniał? Bez tych szczegółów ciężko mówić o korzyściach – twierdzi Dariusz Kraszewski z Fundacji Batorego. – Przez lata samorządy miały łatwe podejście do sprawy: tania siła robocza i małe podatki napędzą nam gospodarkę. Dziś widać, że to nie działa. Strefy ekonomiczne są powszechnie krytykowane. Zdarza się, że dzięki zwolnieniom z podatków firma nie ma prawie żadnych kosztów własnych. Wystarczy przyjrzeć się sytuacji w magazynach Amazona w Polsce. Mamy wyzysk pracowników, zyski zgarnia korporacja, a cenę płacą mieszkańcy. Nie musimy już w Polsce dziękować za byle jakie miejsca pracy. Dziś chodzi o dobre dla pracy warunki.

 

Miliony do budżetu

Inna sytuacja jest w Pabianicach. Tu do miasta wchodzi Panattoni – międzynarodowa firma budująca rozległe magazyny w całej Europie (m.in. magazyny Amazona pod Wrocławiem). W województwie łódzkim Panattoni wydzierżawia swe obiekty firmom takim jak: LeroyMerlin, Castorama, OBI, Bosch, Smyk, Media Expert. W październiku magistrat podpisał porozumienie z Panattoni, która zamierza zabudować obszar 115 tysięcy metrów kw. Firma skupuje grunty i w 2019 r. ruszy z budową, która ma się zakończyć w lipcu 2020 r. Magazyn stanie przy Lutomierskiej – po drugiej stronie ulicy, w pobliżu mniejszych magazynów. Dlaczego Panattoni wybrało Pabianice?

Zobacz też: Miasto może zarobić nawet 3 mln złotych rocznie. Jest inwestor na tereny przy ul. Lutomierskiej

– Ze względu na położenie w centrum kraju rynek łódzki jest postrzegany w naszej firmie jako bardzo ciekawy. Wciąż rozwijający się układ drogowy i bliskość węzła na trasie S14 sprawia, że widzimy w tym terenie duży potencjał – tłumaczył radnym miejskim Adam Borsukiewicz, przedstawiciel Panattoni Europe.

Dobra wiadomość jest taka, że Pabianice nie zwolniły międzynarodowej firmy z wpłacania podatków do kasy Pabianic.

– Przy założeniu, że wielkość powierzchni będzie taka, jak firma deklaruje, spodziewamy się wpływów do budżetu miasta rzędu 2,5–3 milionów złotych rocznie – mówi prezydent Grzegorz Mackiewicz.

Aby nie było zbyt różowo, Pabianice musiały zainwestować w uzbrojenie terenu dla firmy. Zgodnie z umową miasto ma zbudować drogi dojazdowe oraz sieć wodociągową i kanalizacyjną. Na szczęście te wydatki pokryje głównie podatek płacony przez przedsiębiorcę.

 

Magazyn lepszy niż fabryka

Kolejna korzyść dla naszego miasta jest taka, że magazyny nie są tak szkodliwe dla środowiska, jak fabryki.

– Nie jesteśmy uciążliwym sąsiadem. Nie powodujemy zanieczyszczeń, emisji, zagrożenia pożarem. To są nowoczesne powierzchnie magazynowe – zapewnia Adam Borsukiewicz.

Za to na pewno na ulicy Lutomierskiej będzie większy ruch. Kto będzie wynajmował magazyny od firmy Panattoni? Jeszcze nie wiadomo. Być może powstanie tam sortownia paczek. A co z miejscami pracy? Niestety, tu również nie należy spodziewać się cudów. W magazynach pensje załogi rzadko przekraczają minimalną krajową, choć ostatnio Amazon pod Poznaniem podniósł stawki pracownikom do ponad 18 zł za godzinę. 3 miliony zł z podatków od inwestora to spory zastrzyk finansowy dla Pabianic. Miasto ma jeszcze tereny, które chce przeznaczyć pod kolejne inwestycje – w tym kilkanaście hektarów na zapleczu ul. Rypułtowickiej oraz w terenie ograniczonym ulicami: Sikorskiego – Partyzancką – Pietrusińskiego – Warszawską.

– Jesteśmy zainteresowani pozyskaniem inwestora z każdej branży, jeśli jego celem jest prowadzenie działalności, która sprzyja powstawaniu miejsc pracy i wpłynie na rozwój miasta – deklaruje Aneta Klimek, rzeczniczka prezydenta. – Rozmowy trwają.

(artykuł z papierowego wydania Życia Pabianic)