Mając w pamięci ich skądinąd bardzo udany występ (2 listopada 2010 r., również w klubie Rock Fabryka), a także widząc sporą grupkę ludzi pod sceną, byłem przekonany, że ten koncert musi się udać.

 

Wieczór otworzył pochodzący z Bełchatowa Tune Up - kapela prezentujący stonowany, melodyjny rock, miejscami lekko podszyty punkowym drive’m. Całkiem nieźle na scenie radził sobie perkusista, który grał pewnie, dosadnie, nadając odpowiedniej mocy reszcie formacji. Duży potencjał drzemie również w wokalistce, która oprócz autorskich numerów porwała się na dwa kawałki z repertuaru Lady Gagi. Przy obu numerach zachowała pokerową, nieco niewinną twarzyczkę, tylko w refrenach pokazując lwi pazur. Na kolejną kapelę nie trzeba było długo czekać. Tzar to młoda pabianicka grupa, która od zawsze penetrowała bardzo melodyjne połacie metalu. Widać, a przede wszystkim słychać było, że chłopaki przez ostatnie pół roku nie próżnowali. Zdecydowanie poprawili umiejętności techniczne, dociążyli brzmienie swoich instrumentów, przez co szybko zjednali sobie przychylność publiki, nawet tej, która na koncercie pojawiła się dla formacji Artura Kubiaka. Skoro już o Maggoth mowa, to kapela pozostaje bezkonkurencyjna jeśli chodzi o profesjonalny show. Kompleksowe wykonanie swoich jak i cudzych numerów, a przecież mówimy tu o tuzach thrash metalu (Pantera, Metallica), musi się podobać. Wolałbym się jednak skupić na autorskich kompozycjach, bo to właśnie one były przyczynkiem tego koncertu. Maggoth tym występem rozpoczął promocję swojego najnowszego dema. Krótki, bo tylko dziesięciominutowy to materiał, ale za to bardzo treściwy. Zachowuje wszelkie standardy gatunku, złożony z klasycznych motywów, ale za to daleki od sztampy i nudy. Na koncercie można było przekonać się o tym ze zdwojoną, jeśli nie strojoną siłą. Panowie zagrali bez kompromisów, wystawiając swoich fanów na intensywne doznania. Kąśliwe, dające w kość riffy Wojtka Piekarniaka w takim „Liars” to thrashowe dzieło opętańca. Za to w „Brutal Morality” przed szereg wychodzi perkusista, nadając odpowiedniego tempa, idealnie wplata się w rwany ciąg gitar. Ciąg, który miejmy nadzieję, daleko ich zaprowadzi.