Były wędrówki po górach, walka o przejęcie władzy nad rodziną mafiozów i piękna pogoda. Tak minęły trzy tygodnie obozu w Bieszczadach. Na drugim turnusie na stanicy w Dwerniku bawiły się 77. PDH „Bomba”, 68. PDH „Bunt”, 3. PDH „Bordowo-Czarna Trójka” i 99. PDH „Wigry”. W sumie 42 harcerzy.

- To moja ulubiona stanica. Byłam tam już 5 razy – mówi oboźna, Karolina Piotrowska z „Bomby”.

Podczas obozu nie było czasu na nudę. Harcerze zdobyli 12 szczytów. Weszli na Dwernik Kamień, Otryt, Magurę Stuposiańską, Bukowe Berdo, Połoniny: Caryńską i Wetlińską, Rawki, Halicz, Tarnicę, Szeroki Wierch i Rozsypaniec. W wolnych chwilach rywalizowali o pozycję głowy rodziny – ojca mafijnego rodu.

- Były też gry terenowe, podczas których uczestnicy musieli odbijać zakładników – relacjonuje Karolina. - No i oczywiście ceremonia przyjęcia do gangsterskiej rodziny.

Podczas tego obozu harcerze bardzo zaprzyjaźnili się ze sobą.

- Obawialiśmy się, jak ułoży się współpraca, bo wcześniej nie mieliśmy okazji pracować w takim gronie – zaznacza oboźna. - Ale chyba wszyscy byliśmy pozytywnie zaskoczeni.

W tym roku w Bieszczadach pogoda wyjątkowo dopisała. Przez cały wyjazd harcerze mieli ponad 30 stopni ciepła.

- Na zajęcia chodziliśmy nad San, żeby było trochę chłodniej – dodaje Karolina.

Niezapomnianym przeżyciem był dla harcerzy koncert zespołu Dom o Zielonych Progach, który zagrał właśnie na stanicy w Dwerniku.

- Wszyscy świetnie się bawiliśmy – zapewnia.

Na obozie nie było rygoru. Między kadrą i uczestnikami panowały bardzo luźne stosunki, dzięki czemu wszyscy się bardzo zżyli.

- Po raz pierwszy popłakałam się po powrocie. To było magiczne – mówi Karolina. - To był jeden z lepszych obozów w moim życiu.