Mimo dalekiej podróży, ze względów oszczędnościowych zdecydowano się jechać do Gorzowa w dniu meczu. O mały włos pabianiczanki spóźniłyby się na to spotkanie. Najpierw próbowano ratować kobietę, która skręcając we wjazd na autostradę koło Poddębic uderzyła w słup i zawisła na skarpie. Cała nasza ekipa zdołała nieco przenieść samochód, na tyle że nie groziło już niebezpieczeństwo spadku ze skarpy. Całkowite wyniesienie opla combo nie było możliwe. 70 km przed Gorzowem pod Międzyrzeczem czołowo zderzyły się 2 samochody, zupełnie blokując przejazd w obu kierunkach. Ucierpiało kilka osób, w tym dwójka dzieci. Nie było czasu na 40 km objazdu. Zdecydowano się na przejazd duktami leśnymi. Kilkakrotnie istniała obawa, że autobus ugrzęźnie w podmokłym terenie na dobre, bo zawieszał się na podwoziu. W końcu jednak udało się przejechać 7 km grząskimi drogami. Na mecz drużyna dojechała w ostatniej chwili.
  

W samym pojedynku wyrównana walka trwała tylko w pierwszej kwarcie. Wtedy gorzowianki wzmocnione kilkoma zawodniczkami z pierwszego zespołu dominowały. Paroma ładnymi akcjami popisała się Justyna Maruszczak, która dzień wcześniej dobrze spisała się w meczu pucharowym z Energą Toruń. W końcówce kwarty po akcjach naszych: Sabiny Parus, Katarzyny Salskiej i Doroty Sobczyk wyszliśmy na prowadzenie. Po 10 minutach był remis, bo trafiła jeszcze gorzowianka Katarzyna Jaworska. Druga kwarta zaczęła się pomyślnie dla Language School. Zdobyte 8 punktów z rzędu pozwoliło spokojniej rozgrywać akcje i kontrolować przebieg meczu. Twarda obrona uniemożliwiała gospodyniom zdobywać punkty. Pod tablicami rządziły nasze. W całym meczu w zbiórkach wygraliśmy 44:31. Podobny przebieg miała trzecia odsłona pojedynku. Wyjątkowo dobrze szło naszym na linii rzutów wolnych. Na 11 prób trafiliśmy 11. To wymarzona skuteczność. Martwi trochę zbyt duża liczba strat, bo aż 28, ale po takich przygodach w podróży trudno było zachować pełną koncentrację. W spotkaniu grała cała nasza dwunastka i każda miała swoje pięć minut. Wypada wspomnieć też o bardzo dobrej postawie sędziów, którzy pozwalali na ostrą walkę, a gwizdali tylko wtedy, kiedy była już taka potrzeba.
    Podróż (prawie 800 km w obie strony) i mecz – w sumie 18 godzin. Gdy dotarliśmy do Pabianic, większość była krańcowo wyczerpana. Już w sobotę kolejny mecz w lidze. O 17.00 w hali MOSiR rozpocznie się ważny dla układu tabeli pojedynek z Domenami Siemaszką Piekary.

Oprócz pabianiczanek do Final Four Pucharu awansowały jeszcze: AZS Rzeszów, który rozbił w Warszawie lidera grupy A - AZS Warszawa 75:58, Ostrovia (64:55 z AZS Gdańsk) i SMS Łomianki (77:63 z BasketPro Jelenia Góra). Final Four odbędzie się 4 i 5 lutego. Niewykluczone, że gospodarzem turnieju i organizatorem będą wspólnie kleszczowski Solpark (zabezpieczy finanse) i nasz klub. Jeśli PZKosz się na to zgodzi, to impreza będzie w Kleszczowie.   


Punkty dla pabianiczanek w Gorzowie zdobyły: Sobczyk 12, Salska 9, Szałecka i Rozwandowicz po 6, Krajewska i Prus po 5, Bogacka i Pietrzak po 4, Szulc i Błaszczyk po 2, Piestrzyńska i Włodarek bez punktu.