Nasze dziewczyny wyszły na mecz mocno rozkojarzone, a mimo tego w 3. minucie wypracowały dogodną okazję, jednak Ola Kwiatkowska będąc przed bramkarką gości, trafiła wprost w nią. Niewykorzystana sytuacja zemściła się cztery minuty później, gdy po błędzie w defensywie i prostopadłym podaniu w stuprocentowej okazji znalazła się Beata Chrzanowska. Choć Joanna Błaszczyk ambitnie ją goniła, oddech na plecach rywalki nie wywarł na Chrzanowskiej wielkiego wrażenia i z zimną krwią trafiła do siatki.

W 12. minucie Karolinie Karpińskiej udało się to, co nie udało się Błaszczyk, a zatem zablokowała rywalkę w ostatniej chwili. W kolejnej akcji PTC mogło wyrównać, lecz Anna Owczarz nie trafiła w piłkę po podaniu Andżeliki Błoch. W 35. minucie po rzucie wolnym Kwiatkowskiej piłka dotarła do Natalii Forc, lecz jej lekkie uderzenie nie sprawiło problemów bramkarce gości. 120 sekund później było już 0:2. Kolejny błąd w ustawieniu naszej defensywy wykorzystała Chrzanowska. Nasze dziewczyny grały niezwykle nerwowo i niedokładnie.

W przerwie trener Jan Rykała musiał powiedzieć zawodniczkom kilka... męskich słów, bowiem w drugiej połowie lider miał wielkie problemy z opuszczeniem własnej połowy boiska, ba, niekiedy piłkarki gości rozpaczliwie wybijały futbolówkę z własnego pola karnego. „Perełkom” brakowało jednak dokładności w decydującym podaniu, a gdy już dochodziły do pozycji strzeleckiej, zwyczajnie brakowało im siły. Tak jak w 48. minucie Bloch lub dwie minuty później, gdy w jednej akcji pabianiczanki oddały cztery strzały i wszystkie z nich wybiły rywalki. W 60. minucie po akcji Błoch prawą stroną piłki nie sięgnęła Natalia Madaj. A była przed pustą bramką...

Dwie minuty później kibice na stadionie przy Sempołowskiej wreszcie ucieszyli się z gola. Do przodu ruszyła Błaszczyk, minęła dwie rywalki i z 18 metrów huknęła nie do obrony. Zdobyty gol dodał pabianiczankom wiatru w żagle. W 64. minucie Błaszczyk wykorzystała niezdecydowanie stopera gości i przejęła piłkę, lecz jej strzał poszybował nad bramką. Później zbyt lekko uderzały Martyna Banaszczyk i dwukrotnie przesunięta do przodu Błaszczyk.

W 80. minucie po świetnej akcji prawą stroną Karoliny Maciejewskiej, podania (strzału?!) wzdłuż bramki nie sięgnęła Karolina Kania, która podobnie jak wcześniej Madaj miała przed sobą pustą bramkę. W doliczonym czasie gry z pola karnego spudłowała Błaszczyk, a Kwiatkowska strzeliła za słabo i to lider cieszył się z trzech punktów.

Osobny akapit należy się arbitrowi, który wszelkie kontrowersyjne decyzje rozstrzygał na korzyść lidera ze Skierniewic, miał własne pomysły na spalone (tudzież ich brak) i faule. Wielka szkoda, że o wyniku meczu nie decydowały tylko umiejętności piłkarskie, ale i wielce niezrozumiałe działania pana z gwizdkiem.

PTC – Wojownik Skierniewice 1:2 (0:2)

Gole: Błaszczyk 62. - Chrzanowska 7., 37.

PTC: M. Kociolek – Pabjańska, Forc, Błaszczyk, Karpińska – Błoch (60. Kania), Zellmer, E. Kociołek, Owczarz (55. Banaszczyk), Madaj (60. Maciejewska) – Kwiatkowska.