Młodzi pabianiczanie uczyli się w szkole, którą w XVII wieku zbudowano przy plebanii kościoła św. Mateusza. Nakazem soboru laterańskiego z 1215 roku, przy każdym kościele parafialnym musiał być zatrudniony nauczyciel. Jego zadaniem było przygotowanie do roli księży chłopców z zamożnych rodzin. Biedniejszymi nauczyciel się nie zajmował. Z nimi lekcje prowadzili bakałarze (nauczyciele szkoły elementarnej), księża wikarzy i organiści. A program zajęć był skąpy. Zamiast doskonalić dzieciaki w sztuce czytania, pisania i rachowania, wikary wbijał im do głów całe partie katechizmu. Albo bakałarz z wikarym ćwiczyli dziatwę w pobożności.
Kształcić się mogli tylko chłopcy. W XVII wieku wymagano od nich głównie śpiewanie w chórze kościelnym. Dopiero znacznie później wprowadzono do szkół naukę rachunków oraz sporządzania dokumentów.
Pensja nauczyciela była skromna, bo wykształcenie lichutkie. Nauczycielami byli zazwyczaj absolwenci szkółek parafialnych. Dlatego Kościół nakazał, że co lepsi starsi uczniowie będą się uczyć w szkołach prowadzonych przez mistrzów nauk wyzwolonych (gramatyki, logiki, retoryki, geometrii, arytmetyki, astronomii i muzyki).
Mistrzowie nie utrzymywali się tylko z chudych szkolnych pensji. Dorabiali, biorąc drugie posady - pisarzy miejskich czy organistów. W 1565 r. na posiedzeniu kapituły krakowskiej (właściciela Pabianic) postanowiono, że nauczyciel szkoły parafialnej musi się legitymować stopniem co najmniej bakałarza. Chciano w ten sposób ściągnąć do miasta „synów okolicznej szlachty”.
Pabianicka szkoła parafialna pozostawała pod zarządem kapituły do 1670 r. Później nakazano mieszczanom budować szkołę prywatną. Uczył w niej nauczyciel opłacany ze składek mieszkańców. Dzięki uspołecznieniu szkoły, większą wagę przykładano do nauk praktycznych, aniżeli zapamiętywania modłów dziękczynnych czy błagalnych.
W wzmiance historycznej z 1779 r. można przeczytać o pabianickim szkolnictwie: „szkółka w tym miasteczku jest prywatna, w której się dzieci czytać uczą”. W zgłębianiu tej wiedzy pomaga im „bakałarz sławotny Adrjan Chojnicki, obywatel pabjański, żonę mający, pobożny i trzeźwy”. Do nauki dopuszczono dziewczęta. Ale by zapobiec zgorszeniu i szerzeniu rozpusty, chłopcy i dziewczynki trzymani byli od siebie na dystans – uczyli się w osobnych izbach.
Po ukończeniu szkoły elementarnej pabianiczanie mogli pójść do szkoły kolegiackiej lub katedralnej w Sieradzu czy Uniejowie. W Polsce była wtedy tylko jedna uczelnia wyższa – Uniwersytet Jagielloński. Studiować na nim było stać jedynie młodzież z rodzin szlacheckich i zamożnych mieszczańskich. Według kronikarzy, w XV wieku na Jagiellonce nauki pobierało aż ośmiu pabianiczan. Trzech z nich ukończyło uczelnię z tytułem bakałarza sztuk wyzwolonych. W 1433 r. bakałarzem został między innymi Piotr, syn Michała z Pabianic.
W XVIII–wiecznym mieście nad Dobrzynką czytać i pisać potrafili jedynie nieliczni. Zazwyczaj ci, którzy mieli osobistych nauczycieli domowych. Reszta pabianiczan była analfabetami. W zarządzie włości funkcje wymagające pisania i czytania miało jedynie osiem osób…
Przeciętnemu zjadaczowi chleba pisanie i czytanie było potrzebne tylko w dwóch sytuacjach – gdy kreślił się pod zeznaniami złożonymi w sądzie oraz gdy musiał podpisać się pod swą… ostatnią wolą. Niepiśmiennym pomagali wtedy „pisarze”, którzy kierowali dłonią analfabety. Taki podpis poprzedzony był urzędowym zapiskiem, iż poczyniono go „ręką trzymaną”. Częściej jednak analfabeci obywali się bez niczyjej pomocy. W miejscu swego nazwiska stawiali krzyżyk.
W Pabianicach czytać umiał mało kto. Musiał umieć starosta, by poznać treść listów urzędowych, choćby tych z kapituły krakowskiej. Umiał ekonom, który prowadził księgi rachunkowe swego pana. Pisarze folwarczni i pisarze browarni robili jedynie proste notatki. Urzędnicy wójtowscy czytali i pisali, bo musieli prowadzić miejskie księgi. Natomiast protokólanci cechów rzemieślniczych rachowali jedynie to, ile kto wpłacił składek.
Biegli w pisaniu i czytaniu byli księża, którzy prowadzili księgi metrykalne, zgonów i ślubów. A nieliczni piśmienni mieszczanie sporo wolnego czasu poświęcali na pisanie… skarg do władz.
 

Na podstawie pracy naukowej „Pabianice i włość pabianicka w drugiej połowie XVII i w XVIII wieku” historyka Jana Fijałka z Uniwersytetu Łódzkiego (1952) i wykładu prof. dr. hab. Tadeusza Nowaka „O szkolnictwie w Pabianicach w czasach staropolskich”.

Co tydzień w papierowym wydaniu Życia Pabianic znajdziecie całą stronę poświęconą historii naszego miasta. Dotychczas ukazały się drukiem publikacje między innymi o tym, jak wyglądała nauka w szkołach, z kim handlowaliśmy i kto nami rządził w XVII i XVIII wieku. Ukazały się też artykuły okolicznościowe, np. o Bożym Narodzeniu w latach 1959, 1982 i 1989 czy teksty o wybitnych, ale też nie wszystkim znanych pabianiczanach - żołnierzu Walentym Zorze i psycholog Halinie Spionek-Pelc.