Mandaty drogowe były zabójcze. Za zbyt szybką jazdę furmanką, automobilem lub motorem można było zapłacić aż 1.000 zł kary, wylądować w areszcie na 6 tygodni - albo jedno i drugie. To potrafiło złupić portfel nawet zamożnego mieszczanina. W 1930 r. dwukilowy bochenek chleba kosztował 50 groszy. Bułkę dało się kupić za 8-10 gr. Tkacz w fabryce włókienniczej Endera zarabiał wtedy 4 zł dziennie. Łatwo obliczyć, że policjanci karali mandatami o równowartości 2.000 bochenków chleba.
Surowe kary groziły nawet spacerowiczom, którzy „dokonywali przejścia przez jednię nie pod kątem prostym” – jak stanowiły przepisy. Ścigano pieszych zatrzymujących się przed oknami wystawowymi sklepów i cukierni, przed kolorowymi reklamami „więcej jak w jednym szeregu” – stanowił przepis. Zabronione było trzymanie się pod rękę trzech i więcej osób idących obok siebie.
Policjanci uparcie ścigali szalonych woźniców. Takich, którzy furmanką gnali przez miasto z zawrotną prędkością. Jaką? Dozwolona szybkość dla pojazdów konnych wynosiła wówczas 12 km na godzinę - przy sprzyjającej pogodzie. Podczas mgły trzeba było jeździć wolniej. Furman obrywał mandat także wtedy, gdy przysnął na wozie, skutkiem czego zaprzęgiem kierował sam koń.
Czynem karalnym było nieprzepisowe podkuwanie koni. „Konie zaprzęgowe na drogach publicznych mają być podkute w czasie od 16 listopada do 31 marca. Od 1 kwietnia do 15 listopada nie wolno używać podków z wystającymi ostrymi częściami, natomiast można używać podków pantoflowych” – stoi w rozporządzeniu urzędowym z 1931 r.
Choć 80 lat temu samochodów osobowych w Pabianicach było zaledwie kilkadziesiąt, kierowcy musieli jeździć wolniutko, bo 1.000-złotowy mandat skutecznie studził temperament. Maksymalna prędkość w mieście sięgnęła 40 km na godzinę. Jeszcze wolniej musiały kursować autobusy i ciężarówki na „drążonych obręczach gumowych” - do 20 km na godzinę. Ciężarówki na pełnych obręczach mogły gnać z prędkością nie większą niż 10 km na godzinę.
Przepisowy odstęp między jadącymi automobilami musiał być nie mniejszy niż 6 metrów, a między motocyklami – nie mniejszy niż 3 metry.
Zabronione było jeżdżenie po mieście autem z silnikiem kopcącym jak smok wawelski lub zbyt głośno warczącym motorem. Kierowcy autobusów i motorniczowie tramwajów byli karani za rozmawianie z pasażerami podczas jazdy i za palenie papierosów. Ci drudzy musieli baczyć, by zbytnio nie rozpędzić elektrycznej maszyny. Dopuszczalna szybkość tramwajów na głównej ulicy nie mogła przekraczać 25 km na godzinę, a na innych ulicach - 35 km na godzinę.
Na baczności musieli się mieć pabianiccy cykliści. W ruchu rowerów czynem karygodnym było: jeżdżenie po chodnikach, w alejach zastępujących chodniki oraz po ścieżkach w ogrodach publicznych. Zabronione było „wożenie kogokolwiek na ramie roweru” oraz „niezaopatrzenie rowerów używanych na drogach i ulicach publicznych w: sprawnie działający hamulec, latarkę na przodzie o białym świetle, czerwony odbijający światło znaczek ostrzegawczy z tyłu na błotnikach lub ramie, dzwonek sygnału”.
Policjanci tropili śmiałków, którzy w czasie jazdy wypuszczali z rąk kierownicę roweru lub motocykla. Ryzykowna „jazda bez hamulca” dozwolona była tylko „stowarzyszeniom cyklistów”. Po pabianickich drogach i ulicach mogły krążyć jedynie rowery jednoosobowe i dwuosobowe.
Czynem karygodnym w przedwojennych Pabianicach było także: skąpienie wody suchym chodnikom i jezdniom, „wylewanie cieczy i rzucanie przedmiotami z balkonów oraz okien wychodzących na ulicę lub drogę; trzepanie dywanów, materacy, przewietrzanie pościeli, bielizny itp. na ulicach i drogach lub w oknach i balkonach zewnętrznych oraz na zewnętrznych ogrodzeniach posesji”. Policjant państwowy bezdusznie karał za rzucanie na chodnik niedopałków papierosów, zapałek i pestek z ogryzanych owoców.


-------------------
Na podstawie pracy z 1931 r., Kazimierza Łazarskiego, zastępcy starosty powiatowego w Łodzi, pt.: „Skorowidz przekroczeń administracyjno-karnych do Rozporządzenia Wojewody Łódzkiego z 19 stycznia 1931 roku o ochronie dróg publicznych, oraz bezpieczeństwie i porządku ruchu publicznego na obszarze Województwa Łódzkiego”. Skorowidz ten dano funkcjonariuszom policji państwowej, służbie drogowej, wójtom gmin i sołtysom.