12 wozów, każdy zaprzężony w dwa konie, 2 eleganckie powozy i 2 dorożki – to tabor transportowy firmy Krusche i Ender w 1926 roku. Oprócz tego fabryka zatrudniała od 180 do 250 wozaków najemnych, którzy sami karmili i oporządzali swe konie. Roboty (nawet po 16 godzin dziennie) wystarczyło dla wszystkich, bo codziennie trzeba było wozić bawełnę, węgiel i drewno z kolejowej bocznicy, farby do tkanin, smary i części zamienne do maszyn oraz gotowe wyroby włókiennicze. Te ostatnie do składów w Łodzi albo na kolei. Zdrożone konie przed nocą prowadzono do murowanej stajni zbudowanej między ulicami Bagatela i Żeromskiego. Była tam także duża wozownia. W stajni dla prawie 40 koni uwijało się 4 dorosłych pracowników i 3 chłopców do pomocy. Dorośli stajenni zarabiali po 60-80 zł miesięcznie, nieletni – trzecią część tego. Według zakładowych ksiąg rachunkowych, utrzymanie jednego konie kosztowało fabrykę 53 złote miesięcznie.