Maleńka Agnieszka straciła mamę 7 grudnia zeszłego roku. Na jej oczach Marta K. (20 lat) została zamordowana nożem w mieszkaniu przy ulicy Niecałej. Agusia miała wtedy zaledwie 8 miesięcy. Nie wiedziała, dlaczego Adrian R. (prawdopodobnie jej ojciec), śmiertelnie zranił mamę, a ją podrzucił do „okna życia” w szpitalu przy ulicy Jana Pawła II. Mama Agusi twierdziła, że ojcem jest Adrian. Od 20–letniego niedojrzałego mężczyzny domagała się badań genetycznych i alimentów na córeczkę. Adrian wypierał się ojcostwa. Podczas kłótni z Martą wyciągnął nóż i ugodził ją. Młoda kobieta wykrwawiła się na śmierć.

Adrian idzie w zaparte

Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała Adriana R. i umieściła go w areszcie. Prokurator postawił młodzieńcowi ciężki zarzut – zabójstwo. Czy Adrian R. jest ojcem Agusi, ma to ustalić sąd.

17 grudnia na pogrzeb mamy Agusia pojechała w wózku – z babcią i 7–letnią ciocią (siostrą zamordowanej). Niedługo potem o losie osieroconej dziewczynki zadecydował Sąd Rodzinny. Malutką Agnieszkę oddano pod opiekę babci. W ten sposób babcia stała się rodziną zastępczą. Adrian R. nie przyznał się do zbrodni. Podczas przesłuchania w prokuraturze odmówił składania wyjaśnień. Odwołał to, co powiedział policjantom, gdy go zatrzymali i pierwszy raz przesłuchiwali w komendzie. Od grudnia Adrian siedzi w areszcie tymczasowym – ze względu na wysokość grożącej mu kary i obawę mataczenia. Grozi mu dożywocie. Prawdopodobnie jeszcze latem zostanie sporządzony akt oskarżenia. Pod koniec czerwca przeprowadzono badania psychiatrycze podejrzanego.

Dziadek nie wytrzymuje

30 kwietnia alarm w sprawie półtorarocznej już dziewczynki wszczął jej dziadek. – Przez adwokata ten pan złożył zawiadomienie o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa przez babcię wobe dziewczynki – powiedziała prokurator Piłat. – Babcia miała się znęcać fizycznie i psychicznie nad wnuczką od grudnia zeszłegoroku do 7 maja 2021 roku. W jaki sposób?

– Miała ją szarpać, potrząsać, krzyczeć na dziecko – wymienia prokurator Monika Piłat.

21 maja prokuratura wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Przesłuchano świadków oraz 8–letnią siostrę zamordowanej Marty K. (ciocię Agusi).

– Przesłuchanie dziecka odbyło się w sądzie, w tzw. niebieskim pokoju, w obecności psychologa – dodaje  prokurator.

Co ustalono? Czy potwierdziły się zarzuty dziadka? Tego prokurator na razie nie chciała ujawnić.

– Prowadzimy dochodzenie w sprawie, a nie przeciwko określonej osobie – wyjaśnia.

Babciu, co ty robisz?!

– W maju dostaliśmy alarmujący telefon w sprawie dziewczynki – mówi Ewa Szczepańczyk, kierownik działu pomocy środowiskowej z Miejskiego Centrum Pomocy Społecznej. – Poinformowano nas, że mała jest źle traktowana przez babcię. Natychmiast pojechała tam nasza pracownica.

Do domu przy ul. Niecałej przyszła powiadomiona przez MCPS pracownica Pabianickiego Centrum Pomocy Rodzinie, bo ta instytucja nadzoruje rodziny zastępcze w powiecie pabianickim.

Jak się dowiedziało Życie Pabianic, na ciele dziewczynki były ślady sugerujące przemoc. Agusia miała sińce, co wzbudziło niepokój urzędniczek.

– To prawdziwy aniołek, taka przytulaska, lgnie do ludzi, tylko babci się boi – opowiadają pracownice socjalne.

Ostatecznie opiekunki zabrały Agusię z domu babci. Babcia nie stawiała oporu.

– Czasowo umieściliśmy dziecko w Ośrodku Opiekuńczo–Wychowawczym w Porszewicach – mówi Jarosław Grabowski, dyrektor PCPR–u. – Na nasz wniosek sąd rodzinny rozwiązał dotychczasową rodzinę zastępczą dziewczynki.

Agusia mieszka w nowym domu, jest pod tzw. pieczą rodzinną. Zostanie tam do czasu, gdy pabianicka prokuratura wyjaśni, czy doszło do znęcania się nad nią. Nie jest wykluczone, że dziewczynka wróci do babci.

– Dziecko jest pod dobrą opieką – zapewnia Jarosław Grabowski. – Wprawdzie dziadek chciałby mieć częstszy kontakt z wnuczką, lecz nowi opiekunowie są temu przeciwni.

A co ze starszą dziewczynką – siostrą zamordowanej?

– Naszym zadaniem było zajęcie się nią – mówi Ewa Szczepańczyk. – Sprowadziliśmy ojca (rodzice 8–latki nie mieszkają razem – przypisek red.) i oddaliśmy dziewczynkę pod jego opiekę. Niedługo potem dziewczynka wróciła do domu mamy. Jej rodzina nigdy nie korzystała z pomocy społecznej, nie było sygnałów, że w domu dzieje się źle. Rodzinie przydzielono asystenta i pracownika socjalnego.

– Trzy razy w tygodniu asystent odwiedza tę rodzinę. Mamy ją na oku – zapewnia Ewa Szczepańczyk.