Do zdarzenia doszło 25 grudnia po godzinie 19.00 na ul. Karniszewickiej. Biały peugeot rozbił się na słupie i uderzył w ogrodzenie w okolicy numeru 109. Policję do wypadku wezwał świadek. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, kierowcy nie było. Rozpoczęło się dochodzenie, a na jego potrzeby zabezpieczono samochód na policyjnym parkingu. Sprawą zajął się Wydział Dochodzeniowo–Śledczy.

Rozbity samochód należy do pabianickiego hufca ZHP.  Według informacji przekazanych Życiu Pabianic przez komendanta harcerzy, dostęp do niego miało 5 osób. Auto miało ważne OC i pełną dokumentację.

Po zdarzeniu podharcmistrz Maciej Tomaszewski wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że „nie jest w posiadaniu informacji, kto kierował pojazdem” (pisaliśmy o tym TUTAJ). Jaka zatem była wstępna wersja hufca? Osoba, która tego dnia korzystała z samochodu, zgłosiła na policję jego kradzież.

Z relacji przekazanej policji wynikało, że samochód skradziono z posesji przy ul. Jodłowej (ok. 1,5 kilometra od miejsca zdarzenia). Pokrzywdzony mówił o tym, że doszło do tego, gdy akurat skończył wyładowywać z samochodu worki z węglem. Miał wówczas zostawić otwarty samochód z odpalonym silnikiem. A złodziej miał skorzystać z okazji i wtedy wskoczyć do pojazdu.

Czy kradzież samochodu została zgłoszona przed czy po zdarzeniu oraz czy przebadano zgłaszającego kradzież na obecność alkoholu? Tego policjanci nie chcieli ujawniać ze względu na dobro śledztwa. Sprawa jednak nabrała innego obrotu.

Niestety, w tym wypadku "słowo harcerza" okazało się nic nie warte. Z kolejnego oświadczenia opublikowanego na stronie ZHP przez komendanta wynika, że przedstawiona wcześniej na policji wersja wydarzeń była zwyczajnym kłamstwem.

"28.12.2018 w godzinach popołudniowych Marcin C. przyznał w obecności policji, że to on kierował pojazdem będąc pod wpływem alkoholu i spowodował kolizję, a domniemana kradzież auta miała odsunąć od niego podejrzenia" - czytamy w oświadczeniu.

Harcerze są zbulwersowani zachowaniem jednego z nich. Członek ZHP złożył rezygnację z pełnienia tej funkcji, a Komenda skierowała sprawę do Sądu Harcerskiego Chorągwi Łódzkiej ZHP.

Czy to jednak pomoże zmyć plamę z harcerskiego munduru?