28 marca w punkcie pobrań przychodni przy ul. Grobelnej miały miejsce dantejskie sceny.

Żaneta Czekalska przyszła z dwojgiem dzieci na pobranie krwi. Najpierw pielęgniarki zajęły się matką. Później 2,5-letnim synkiem. Kiedy pobierały krew najmłodszemu dziecku, 6-tygodniowemu maleństwu, dwulatek zaczął płakać. To, co zrobiła jedna z pielęgniarek, wprawiło matkę w osłupienie.

- Zaczęła odciągać dziecko ode mnie, szarpać je nerwowo. Krzyczała: „Tak to nie może być!” - relacjonuje kobieta. - Byłam w takim stresie, z niemowlakiem na kolanach, że nie zareagowałam. Dziecko wpadło w histerię ze strachu, zmoczyło nawet majtki, choć od dawna korzysta już z toalety.

Pielęgniarka miała też ciągać dziecko po podłodze, a później przytrzymać je siłą, by nakleić plaster.

- Nie pozwolono mi rozmawiać z kierownictwem, wyszła do mnie tylko pani z rejestracji - mówi wstrząśnięta kobieta.

Na naszą prośbę przedstawiciel dyrekcji rozmawiał z pielęgniarką, która dopuściła się przemocy wobec pacjenta. Z jej relacji wynika, że dziecko krążyło po pomieszczeniu i nie chciało mieć naklejonego plastra. Ponieważ krew płynąca z palca brudziła podłogę, pielęgniarka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

- Matka w ogóle nie reagowała na zachowanie dziecka – wyjaśnia dyrektor finansowy Eskulapu, Paweł Sikora. - Nie powiedziała słowa skargi na zachowanie pielęgniarki. Rozumiem zatem, że akceptowała to, co się działo.

Według słów dyrektora, ze strony pracownicy padły też słowa: „Tak wygląda bezstresowe wychowanie dziecka”.

- To było niepotrzebne – komentuje Sikora.

Czy pacjenci będą nadal narażeni na podobne zachowania w Eskulapie? Nie, ponieważ po tym incydencie zmieniono wewnętrzne przepisy przychodni. Nowe zarządzenie mówi, że pracownicy placówki nie będą już pomagać rodzicom w bezpiecznym pobieraniu krwi, a jedynie dokonają wkłucia.

Mama pokrzywdzonego pacjenta planuje napisać skargę na pielęgniarkę. Można to zrobić zawsze, gdy z jakiegoś powodu jest się niezadowolonym z usług świadczonych w przychodni.