Nadal nie wiadomo, jak rozwiązać kwestię dodatkowych zajęć w przedszkolach miejskich. Zbigniew Dychto, prezydent Pabianic zdecydował wstrzymać się z ich organizacją jeszcze przez kolejny miesiąc.

- Na razie zbieramy informacje na temat skali potrzeb takich zajęć dodatkowych. Rodzice składają deklaracje. Ciężko to zorganizować – twierdzi Dychto.

W Pabianicach są przedszkola duże i małe. Większe nie mają problemu z ułożeniem grafiku zajęć pozalekcyjnych. Gorzej jest z mniejszymi, gdzie trudno zebrać grupę zainteresowaną danymi zajęciami. Poza tym mają mało sal, więc podnajmowanie ich firmie zewnętrznej na przykład o godzinie 15.00 nie wchodzi w grę.

- Są przedszkola, w których pracuje wielu nauczycieli. Niektórzy mają dwukierunkowe wykształcenie. Gorzej jest w małych placówkach, gdzie kadry jest po prostu mniej - dodaje Waldemar Boryń, naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu w Urzędzie Miejskim.

Nie byłoby takich problemów, gdyby na zajęcia miały chodzić całe grupy. Ale tego nie da się zrobić.

- Ja nie chcę, żeby moje dziecko chodziło na język angielski. Uważam, że jest za małe. Dlaczego więc mam płacić za coś, co mi nie odpowiada? – pyta tata dziecka z Przedszkola Miejskiego nr 3.

Rodzice od września za każdą ponadpodstawową godzinę pobytu dziecka w przedszkolu płacą złotówkę. Gdyby nie nowa ustawa, płaciliby 2,62 zł. Ministerstwo Edukacji zdecydowało w ramach rekompensaty przekazać 414 zł na dziecko do końca roku kalendarzowego, czyli na cztery miesiące. Z tych pieniędzy przedszkola miały sobie zrekompensować to, co ubyło z tego powodu, że przedszkole kosztuje tylko 1 zł. Na ten cel przewidziano jedną trzecią tej kwoty. Reszta miała pójść na zajęcia dodatkowe.

- Prawda jest taka, że wystarczy to tylko na rekompensatę ubytków – twierdzi Boryń. – Nie ma więc pieniędzy na to, żeby organizować zajęcia z własnych środków.

Pabianickie przedszkola dostaną dodatkowo z ministerstwa jedynie 800.000 zł.

- Jak to się ma do kwoty około osiemnastu milionów złotych, jakie wydajemy na przedszkola w skali roku – dodaje naczelnik. – To nie jest wina ani dyrektorów szkół, ani Borynia, tylko sposobu zorganizowania tego tematu przez panią minister.

Pieniędzy, które ministerstwo obiecało, nadal nie ma. Samorządy mają nadzieję, że niedługo wpłyną.

Na tym, że nie ma dodatkowych zajęć, tracą również firmy zewnętrzne, które do tej pory takie zajęcia organizowały. Szkoła Języków Obcych Wonderworld prowadziła w ubiegłym roku naukę angielskiego w kilku przedszkolach miejskich.

- Wielu nauczycieli z powodu tego zamieszania nie ma pracy - mówi Ewa Lewandowska, właścicielka Wonderworld.

Kiedy sytuacja w pabianickich przedszkolach się unormuje?

- Czekamy – dodaje Waldemar Boryń. - Pani minister Krystyna Szumilas, zarzeka się, że nie zmieni ustawy. My jednak liczymy na to, że będą podjęte jakieś odgórne decyzje w tym temacie.