Wiadomo, że strajk będzie jeszcze trwał. Tak zdecydowały związki zawodowe, w tym największy z nich – Związek Nauczycielstwa Polskiego. Na razie postanowiono, że strajk będzie kontynuowany do wtorku po świętach. Aby zachować ciągłość, nauczyciele muszą przyjść do pracy również w dni, w które mieliby wolne z powodu przerwy świątecznej. Mowa tu o czwartku, piątku i wtorku po świętach. Mateusz Morawiecki, premier zapowiedział debatę przy okrągłym stole. Powinna się ona odbyć po świętach. Nie ma jeszcze konkretnego terminu.

Tymczasem w tym tygodniu powinna zostać przeprowadzona klasyfikacja maturzystów, którzy w piątek po świętach mieliby odebrać świadectwa. Jeśli strajk się nie zakończy w najbliższych dniach, nie odbędą się rady pedagogiczne. Oznacza to, że maturzyści nie dostaną świadectw, a tym samym nie będą mogli podejść do matury.

– Każdy przeżywa egzaminy. Jeśli przesunął się o kilka dni, to pewnie nie będzie to dla nas duży problem, ale o rok, to się z tym nie zgadzam – mówi maturzysta z Zespołu Szkół nr 3.

Istnieje zagrożenie, że egzamin maturalny nie rozpocznie się 6 maja.

Na razie wielu rodziców nie planuje przyprowadzać dzieci do przedszkola czy szkoły.

– Mąż jest na zwolnieniu i opiekuje się córkami – mówi mama uczennicy z SP w Bychlewie i przedszkolaka z PM 13.

Coraz więcej jest jednak takich rodziców, którzy nie mają co zrobić z dzieckiem podczas przedłużającego się strajku. Najtrudniej sytuacja wygląda w tych przedszkolach, gdzie strajkuje 100 procent nauczycieli. W ubiegłym tygodniu dotyczyło to sześciu z nich: PM 2, PM 3, PM 4, PM 6, PM 14 i PM 15. Wiele wyjaśni się w poniedziałkowy poranek, kiedy to nauczyciele przyjdą do pracy i będą wpisywać się lub nie na listę strajkujących.

– Strajk trwa do odwołania – zapewnia Elżbieta Dyba, przewodnicząca związków zawodowych. – Bierze w nim udział ponad 90 procent placówek oświatowych w powiecie pabianickim. W ubiegłym tygodniu każdego dnia strajkowało najmniej 80 procent nauczycieli.

Społeczeństwo jest coraz bardziej podzielone, jeśli chodzi o poparcie dla nauczycieli. Do redakcji przyszedł e-mail, w którym rodzic pisze m.in. „że głównymi poszkodowanymi są dzieci. Przecież one tracą lekcje i materiał na pewno nie zostanie przerobiony. Nie ma nawet szans na realizację i tak przepełnionego programu (...). Nikomu nie przeszkadza fakt, że dzieci błąkają się po mieście? Dopiero były ferie, rekolekcje, za dużo pracy w kwietniu? Można było sobie jaką przerwę zrobić. No tak, potem matury, to jeszcze z 2 tygodnie można pociągnąć i półtora miesiąca zleci. Oczywiście płatnego, bo pewnie kasa na konto wpłynie, jak nie z wypłaty, to z jakiejś szybko wymyślonej nagrody. Żeby tylko nie stracić. (….) Niektórzy z nas już teraz są na zwolnieniu na opiekę, płatne 80%... a kto dopłaci na te 20%? ZNP? Nauczyciele? Wy strajkujecie, ale materialnie tracimy my – rodzice. A dzieci tracą naukę i czas, jaki ustawodawca dał im na naukę”.