Zaczęło się od dziwacznych przepisów w sprawie zajęć dodatkowych z przedszkolakami. Do tej pory za rytmikę, angielski czy naukę karate płacili rodzice. Teraz przedszkola też mogą organizować zajęcia dodatkowe, ale nie wolno im brać pieniędzy od rodziców. Tak postanowiło Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Skutek? Miejskie przedszkola zrezygnowały z zajęć, jakie od lat prowadziły u nich szkoły językowe, instruktorzy rytmiki i sportu.

W pabianickich przedszkolach zajęć dodatkowych nie będzie co najmniej do końca października. To decyzja Zbigniewa Dychty - prezydenta Pabianic. Nie podoba się to rodzicom, dzieciom i firmom, które współpracowały z przedszkolami.

Iwona Sobańska prowadziła rytmikę w 5 przedszkolach miejskich. Pracowała 14 godzin tygodniowo. To jedyne jej źródło dochodu.

- Takich osób jak ja jest więcej. Ktoś prowadził gimnastykę korekcyjną, ktoś taniec. Z tego żyliśmy. Teraz nie wiemy, z czego żyć – mówi Sobańska.

Sobańska ukończyła Wydział Pedagogiczno–Muzyczny na UAM w Poznaniu.

- Rytmiki nie może prowadzić każda nauczycielka. Ja uczyłam się tego przez kilka lat – tłumaczy.

Dzieci lubią rytmikę. Wybierając zajęcia dodatkowe, większość rodziców zapisywała dziecko właśnie na rytmikę. Miesięczna opłata sięgała 9 zł.

W nieco lepszej sytuacji są szkoły językowe. Oprócz zajęć w przedszkolach, Szkoła Języków Obcych Wonderworld prowadzi kursy językowe i zajęcia dla Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Mimo to część nauczycieli straciła pracę.

- Czekają na decyzje. Poza tym trudno ułożyć grafik, skoro nie wiadomo, czy wrócą zajęcia w przedszkolach – mówi Ewa Lewandowska, właścicielka Wonderworld.

Wielu rodzicom bardzo zależy na zajęciach z angielskiego.

- Moje dziecko uczyło się języka od trzeciego roku życia. Jeśli teraz będzie miało roczną przerwę, pewnie sporo zapomni – uważa Monika Jaros, mama sześcioletniej Kingi.

- Zatrzymanie cyklu kształcenia odbije się niekorzystnie na przedszkolakach – twierdzi Lewandowska.

Nerwy tracą też rodzice. Niektórzy codziennie pytają w przedszkolu, czy wrócą zajęcia dodatkowe.

- Gdy ja chodziłem do przedszkola, rytmika była powszechnym zajęciem – mówi Jan Dobrowolski, tata trzylatka.

- Moje dziecko chodzi do przedszkola już trzeci rok. Pierwszy raz takie rzeczy się dzieją – dodaje Karolina Jasińska, mama dziecka z Przedszkola Miejskiego nr 13.

Prezydent Pabianic i Waldemar Boryń - naczelnik Wydziału Edukacji, szukają rozwiązania problemu.

- Musimy się dostosować. Jeśli w przedszkolu są zatrudnione osoby z dwukierunkowym wykształceniem, mogące uczyć na przykład języka angielskiego, to przedszkole może sobie to organizować w ramach własnych zasobów – tłumaczy Boryń.

Tak jest w Przedszkolu Miejskim nr 4, gdzie większość zajęć dodatkowych prowadzi się podczas zajęć programowych.

Ale jeśli przedszkole musi zatrudnić firmę zewnętrzną, może to zrobić dopiero po godzinie 15.00.

Jak sobie radzą w innych miastach? W Gdańsku rodzice mogą wpłacać darowiznę na rachunek własny przedszkola.

- Wprowadzenie zmian w ustawie o systemie oświaty nie wyklucza dobrowolnych wpłat rodziców na działalność statutową przedszkoli. Za te pieniądze dyrektor przedszkola organizuje zajęcia dodatkowe – tłumaczy Dariusz Wołodźko z biura prasowego gdańskiego magistratu.

W pabianickich przedszkolach problem może być rozwiązany w podobny sposób. Rodzice będą wpłacać pieniądze na konto rady rodziców – by w ten sposób opłacić dodatkowe zajęcia z dziećmi.

- Ale musi to być organizowane dopiero po 15.00, po zajęciach przedszkolnych – tłumaczy Boryń. – Nie wiem, czy to usatysfakcjonuje rodziców i firmy zewnętrzne. Kiedyś taka firma mogła przez cały dzień jeździć od przedszkola do przedszkola. Teraz będzie miała na to jakieś dwie godziny.

W Warszawie przepisy udało się obejść. Jak? Zamiast zajęć teatralnych dla dzieci, podpisano umowę na „przedstawienia teatralne”. Zamiast zajęć tanecznych - na „występy artystyczne”.

- Nie namawiam nikogo, by naginał prawo – twierdzi Boryń. – Ale jeśli prawo jest absurdalne, to nie dziwi mnie, że dyrektorzy przedszkoli szukają sensownych rozwiązań.