Na wtorkowym treningu Stępiński doznał zerwania wszystkich (!) więzadeł w obrębie stawu skokowego i skręcenia tego stawu. To hiobowa wieść dla sztabu szkoleniowego „zielonych”.

- Rundę wiosenną ma z głowy. Rodzice natychmiast zawieźli go na zabiegi pijawkami, ale to działania doraźne. Nie obędzie się bez operacji – mówi Jacek Włodarczewski, szkoleniowiec Włókniarza. – Stan bocznego boiska na MOSiR-ze od lat woła o pomstę do nieba. Trenujemy tam, bo... musimy. Nie da się cały czas pracować na siłowni, trzeba też przećwiczyć warianty gry na trawiastym boisku.

Ale to nie koniec złych wiadomości dla kibiców Włókniarza. W czwartek na tej samej płycie kolano skręcił doświadczony Grzegorz Gorący. W przyszłym tygodniu zapadnie decyzja, co do rehabilitacji i terminu ewentualnego powrotu na murawę.

Od chwili, gdy Włodarczewski został trenerem Włókniarza, to czwarty i piąty piłkarz, który nabawił się poważnego urazu z powodu fatalnego stanu bocznego boiska.

- Wcześniej byli to Patryk Sumera, Adrian Usiak i Damian Madaj. Teraz Stępiński oraz Grzesiu – wylicza szkoleniowiec. – Wypadli mi kolejni piłkarze. Nasza sytuacja kadrowa jest dramatyczna, rozpadła nam się linia pomocy, nie ma kto pomagać obrońcom i dogrywać piłek napastnikom.

W ekipie lidera „okręgówki” wiosną nie zagrają: Adrian Włodarczewski, Mateusz Seliwiorstwow (wyjazdy zagraniczne), Piotr Urbaniak, David Złowodzki i Michał Woźniak (przerwali treningi), poważnej kontuzji kolana doznał Patryk Olszewski, teraz wypadli Stępiński z Gorącym. Mniej poważne urazy leczą Adrian Usiak i Marcin Rutkowski. Ze składu na dzień dzisiejszy ubyło zatem dziesięciu zawodników. Otwartym pozostaje pytanie: kto wybiegnie w "jedenastce" Włókniarza na pierwszy mecz rundy wiosennej, który już za 8 dni? Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale.