Od początku istnienia był to projekt w całości tworzony przez zapaleńców piłki kopanej, którzy praktycznie bez żadnego wsparcia z zewnątrz stworzyli profesjonalny klub.

Choć początki do łatwych nie należały, to już pierwszy rok gry (sez. 2008/09) w Łódzkiej Klasie B przyniósł zawodnikom KS Wola awans do wyższej klasy rozgrywkowej. W pierwszym sezonie piłkarze z Woli Zaradzyńskiej uplasowali się na 2. pozycji w dziesięciozespołowej stawce, gromadząc 36 punktów w 18 meczach. Choć w tabeli ustąpili o sześć oczek rezerwom GKS-u Ksawerów, to mogli cieszyć się z awansu, gdyż rezerwy GKS-u nie mogły awansować do ligi, w której występował pierwszy zespół.
 
Drugi sezon, spędzony już w wyższej klasie rozgrywkowej, był prawdziwym sprawdzianem sił. Ostatecznie udało się zgromadzić 19 punktów w 26 meczach i zajmując 12. miejsce w czternastozespołowej stawce, zapewnić sobie spokojne utrzymanie.
 
Przed startem obecnego sezonu spodziewano się raczej ciężkiej walki o utrzymanie i rzeczywiście tak było. W rundzie jesiennej piłkarze z Woli Zaradzyńskiej wygrali tylko jeden mecz (w 5. kolejce 2:1 z Orlikiem Sobień) i zajmowali niechlubną pozycję czerwonej latarni ligi. Mimo to zimą wszyscy ochoczo pracowali, aby wiosną pokazać, że przez większość zostali spisani na straty zdecydowanie przedwcześnie. Trudniejsza okazała się jednak inna walka, ta pozaboiskowa. Niestety w starciu z władzami gminy mały klub nie okazał się Goliatem i poniósł klęskę.
 
Problemy klubu z gminą rozpoczęły się już w listopadzie 2009. Ówczesna wójt gminy Ksawerów – Maria Kopczewska zabroniła trenować piłkarzom KS Woli na obiekcie Orlik w Woli Zaradzyńskiej z powodu niefortunnego wywiadu ówczesnego prezesa Piotra Błażejewskiego oraz - jak tłumaczono - „małej ilości członków klubu z gminy Ksawerów”. Z tego powodu drużyna mogła jedynie rozgrywać na tym obiekcie oficjalne mecze i trenować jeden (!) raz w tygodniu w okresie od stycznia do czerwca 2010 roku. Od czerwca zgody na treningi nie było już w ogóle. Sytuacja wydaje się oczywiście paradoksalna, gdyż na zdrowy rozsądek wypadałoby się zastanowić, gdzie swoje mecze może rozgrywać drużyna z Woli Zaradzyńskiej, jeśli nie … w Woli Zaradzyńskiej? Władze gminy widziały to jednak inaczej niż wszyscy. W międzyczasie zmianie uległa osoba pełniąca funkcję wójta gminy Ksawerów, jednak z Adamem Topolskim klub również, pomimo wielu prób rozmów, nie potrafił się porozumieć.
 
– Według władz dwa kluby w gminie to za dużo i ewidentnie postanowiono postawić na nas krzyżyk.Każde nasze próby porozumienia z gminą (m.in. zwiększenie ilości członków klubu) były bezcelowe. Po zrealizowaniu wymagań gminy momentalnie pojawiały się nowe (m.in. wysunięto twierdzenie, że nowi członkowie są fikcyjni). Szkoda tym bardziej, że od początku swojego istnienia (lipiec 2008) utrzymywaliśmy się jedynie z własnych pieniędzy oraz datków od sponsorów, czylifirm Sara-Fashion oraz Grek, którym z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować – mówi wiceprezes klubu, Sebastian Lisiecki.
 
– Nie żądaliśmy żadnych dotacji od gminy, chociaż inne zespoły, jak np. GKS Ksawerów czy Burza Pawlikowice dostają od swoich gmin po 15-20 tysięcy złotych rocznie, a jedynie możliwości udostępnienia nam boiska do treningów i gry. Naprawdę szkoda, że urzędnicy nie potrafili docenić naszego trudu, jaki włożyliśmy w założenie i funkcjonowanie klubu, a co gorsza, stale odbierali nam przyjemność i chęć do gry. Głównie z powodu nieustającego konfliktu z gminą z zespołu przed obecnym sezonem odeszło kilku ważnych zawodników, mimo to nie poddawaliśmy się. Wciąż wierzyliśmy w lepsze jutro… – kontynuuje wiceprezes KS Wola Zaradzyńska.
 
- Na zakończenie chciałbym tylko dodać, że boisko zbudowane za niemal 6 milionów złotych jest zwykłym bublem, bo po każdym mocniejszym deszczu stoją na nim kałuże wody. O uchybieniach tych władza gminy doskonale wie, ale umiejętnie unika tego tematu. Na dziś dzień obiekt ten można jedynie pooglądać z zewnątrz. Bo w teorii wybudowany dla mieszkańców obiekt, otwierany z wielką pompą, w obecności ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, stoi pusty. Dzieje się tak dlatego, iż gdy ktoś nawet z mieszkańców, czy okolicznych dzieci chce z niego skorzystać, musi za to zapłacić! – kończy wyraźnie rozżalony Lisiecki.
 
Najgorsze jest jednak chyba to, iż decyzja o rozwiązaniu klubu zapadła niemalże w przededniu wznowienia rozgrywek. W tej sytuacji tylko części zawodników udało się znaleźć nowe kluby. Wiosną w Jutrzence Bychlew grać będą: Sebastian Lisiecki, Łukasz Stajuda, Przemysław Gago, Adam Grabowski oraz Marcin Wdowiak. Aby nie tracić pół roku gry, do rezerw MKS-u 2000 Tuszyn przeszedł natomiast Sławomir Woźniakowski. Wcześniej już do Orła Piątkowisko przeszedł Daniel Klimas. Wątpliwe jednak, aby teraz nowy klub znalazło pozostałych 15 zawodników, będących w kadrze zespołu: bramkarze - Adrian Lisiecki i Przemysław Kapuściński, obrońcy - Krzysztof Ciekański, Bartosz Krzemionka, Mateusz Irzykowski, Piotr Nowak, pomocnicy - Michał Urbaniak, Gniewomir Szymański, Krzysztof Suwalak, Łukasz Białkowski, Łukasz Fila, czy napastnicy - Miłosz Stężycki, Łukasz Grabowski i Jarosław Suwalak. Bez przynależności klubowej pozostaną prawdopodobnie także:  trenujący z zespołem Marek Krakowski, który odszedł z Burzy Pawlikowice, aby grać w KS Woli oraz bracia Rafał i Piotr Rosowscy (obaj rocznik 1994), którzy może jednak dołączą do Jutrzenki. Część pewnie da sobie zupełnie spokój z dalszą grą w piłkę lub przerzuci się jedynie na grę amatorską.
 
Wraz z rozwiązaniem klubu swój żywot kończy także drużyna juniorów prowadzona przez Dariusza Wocha i prezesa klubu - Przemysława Kapuścińskiego. W przededniu wznowienia rozgrywek Łódzkiej Klasy Juniorów Gr. II bez klubu pozostało ponad 20 chłopców urodzonych w latach 1992-1994.
 
Moim zdaniem: Jedynie gorzkie słowa cisną się na usta, widząc, jak po raz kolejny pieniądze biorą górę nad rozsądkiem, czy po prostu zwykłym człowieczeństwem. Urzędnicy, którzy prawdopodobnie nigdy sami nie uprawiali sportu, w sposób zupełnie nieludzki zechcieli zabić sportową pasję u grupy zapaleńców. Przez ich postępowanie z pewnością kilkanaście młodych osób raz na zawsze zakończy swoją przygodę ze sportem. Szkoda, bo wystarczyło naprawdę tylko trochę chęci, aby piłkarze KS Wola Zaradzyńska dalej robili to, co po prostu kochają i co przynosi im radość, a przy okazji swoimi występami reklamowali gminę w województwie.