Pierwsza w Polsce telewizyjna stacja nadawcza zostanie zbudowana w Pabianicach!” – wiosną 1936 roku donosiła centralna prasa. „Pierwsze w Polsce odbiorniki telewizyjne mają być gotowe na jesieni. Będą kosztowały od 510 do 2.000 złotych” – informowały warszawskie i łódzkie gazety. W tamtych czasach tkaczka zarabiała miesięcznie około 53 zł, a fabryczny robotnik – 102 zł. Bochenek chleba kosztował 35 gr, kilogram cukru – złotówkę, a litr benzyny – 68 gr.

Nadajnik telewizyjny miał stanąć na Bugaju, by obraz docierał do pobliskiej Łodzi.

Gazety donosiły, że stację TV w Pabianicach zaprojektuje francuski inżynier Philip James Geyer (z pochodzenia łodzianin), a budowę będzie nadzorował angielski inżynier Romain Abraham Schwizgold. Podano, że budowa „TV Pabianice” może kosztować aż 3-4 miliony zł. Pieniądze (z kredytów) obiecało wyłożyć angielsko-francuskie konsorcjum Etablissments Radio L.L. Paris i Vestinghouse Radio Co Ltd London. Jego przedstawiciele już w marcu 1936 roku gościli nad Dobrzynką, oglądając działki, na których mogłaby wyrosnąć wieża stacji telewizyjnej.

 "Będą krajowe telewizory"

Dziennik „Ilustrowana Republika” pisał, że budowa stacji nadawczej w Pabianicach zostanie zakończona pod koniec października 1936 roku, a uroczyste otwarcie obiektu nastąpi w Święto Niepodległości – 11 listopada.

„Pojawiła się możliwość sprowadzenia do Polski angielskich aparatów telewizyjnych, tańszych, bo po 20 funtów szterlingów (510 zł)” – informowała „Ilustrowana Republika”. „Jednocześnie rozpoczęto budowę aparatów odbiorczych na licencji konsorcjum w warsztatach zakładów radiotechnicznych Jupiter w Łodzi przy ulicy Legionów 8a”

 Licencję na telewizję przywiózł z Paryża do Polski inżynier Philip James Geyer.

Nazwisko inżyniera, takie samo jak nazwisko rodu łódzkich fabrykantów, gwarantowało mu powszechne zaufanie. Było ono bardzo potrzebne, gdyż kwota 3-4 milionów zł na budowę stacji telewizyjnej miała pochodzić z kilku europejskich banków.

Przeciętny Polak o telewizji wiedział wówczas tyle, że jest to cud techniki. Że w niepojęty sposób ruchomy obraz wędruje w powietrzu od stacji nadawczej do odbiornika, dzięki czemu można go zobaczyć nie w kinie – jak dotychczas, lecz we własnym domu. „Lada dzień będziemy więc mogli powiedzieć: „Chciałbym zobaczyć najnowszy film. Muszę iść do domu...” – takie radosne teksty pojawiały się gazetach 87 lat temu.

Paryżanie już oglądają

„W trzech stolicach europejskich: Londynie, Paryżu i Berlinie, od niedawna czynne są nadawcze stacje telewizyjne” – w maju 1936 roku informowała polska prasa. „Stacja w Paryżu, umieszczona na wieży Eiffla, nadaje swój program trzy razy tygodniowo po godzinie, przy czym program jest wielce niewybredny i składa się przeważnie z przemówienia speakera, którego widać oraz skrzypka, grającego na skrzypcach, pianisty, lub śpiewaka. O ile głos słychać wyraźnie, o tyle postać widać zaledwie częściowo (głowa i ramię, albo tatów i ręce). Sam obraz przypomina kino sprzed 20 lat, gdy na ekranie poruszały się cienie, a przez cały czas padał ulewny deszcz.

W Paryżu istnieje już nawet sklep sprzedający aparaty telewizyjne, ale ich cena - 6.000 franków (około 2.000 złotych) nie zachęca do kupna.

Aparaty odbiorcze telewizyjne mają tę jeszcze ujemną stronę, że sam obraz widać w maleńkim kwadracie wewnątrz lampy wzmacniającej.

W Budapeszcie pracuje kilku niemieckich i amerykańskich techników nad udoskonaleniem aparatów telewizyjnych. Najpilniej pracują nad telewizją w Nowym Jorku; w budowie jest tam obecnie stacja nadawcza, a jednocześnie produkuje się drogocenne aparaty odbiorcze, które mają umożliwić uczonym dalsze studia nad ulepszeniem techniki telewizyjnej”.

Dlaczego w Pabianicach?

Atutem były wysokie fabryczne kominy. „Anteny zamocowane na wyjątkowo licznych kominach w Pabianicach i Łodzi pozwolą wysyłać obraz na dużą odległość” – zapewniał inżynier Geyer. Oprócz naszego miasta, na liście miejsc, gdzie mogłaby stanąć pierwsza w Polsce stacja telewizyjna były Warszawa i Katowice.

W kwietniu 1936 roku „Ilustrowana Republika” pisała: „Zainteresowanie telewizją najszerszych warstw jest ogromne i od czasu, gdy rozeszła się wiadomość o zamierzonej budowie stacji telewizyjnej nadawczej w Pabianicach, zainteresowana firma w Łodzi i pokrewne biura radiotechniczne w Warszawie zasypywane są stosami listów z prośbą o szczegółowe informacje.

Na razie, jeżeli chodzi o wprowadzenie telewizji w Polsce, Łódź przoduje, jako pierwsze miasto, które się praktycznie zainteresowało najnowszym wynalazkiem”.

I co? I nic

Przed 11 listopada 1936 roku, czyli przed terminem uroczystego uruchomienia stacji nadawczej w Pabianicach, o telewizji było cicho. Na placu budowy nikt nie wkopał nawet szpadla. Inżynier Philip James Geyer i inżynier Romain Abraham Schwizgold zniknęli. Jak kamień w wodę.

Załoga niedużych zakładów radiotechnicznych Jupiter w Łodzi wciąż montowała tylko prymitywne radioodbiorniki i części do wojskowych radiostacji. Żadnego telewizora (ani angielskiego, ani francuskiego, ani amerykańskiego) nie widziano tutaj. Powodów ucieczki angielsko-francuskich inwestorów z Pabianic nigdy nie podano.

Roman Kubiak

PRZECZYTAJ INNE ARTYKUŁY TEGO  AUTORA:

Ten wirus zabił tysiące. A zaczęło sie podobnie jak z koronawirusem

100 milionów dolarów czeka na pabianiczanina!

Ogromny spadek dla rodziny z Pabianic?

Gdy pabianiczanie płynęli do Brazylii. Za chlebem

Jak szynka z Pabianic podbiła Stany Zjednoczone

Będzie wymiana pieniędzy: za 100 starych złotych - tylko 1 zł

Co Adolf Hitler robił w Pabianicach we wrześniu 1939 roku?