Stało się to w 1935 roku, gdy żenił się syn zamożnego Żyda z Pabianic.

„Jedna osoba zabita na miejscu, czternaście osób rannych, w tym dzieci” – donosiły gazety z 7 kwietnia 1935 roku. „Straszna katastrofa” – zgodnie piszą dzienniki „Republika” i „Express Wieczorny”.

Według relacji lokatorów kamienicy, w której doszło do dramatycznych zdarzeń, ślub brała 20-letnia Sala Winter, zamieszkała w Końskich, z 21-letnim Chilem Bokciorem, mieszkańcem Pabianic. Na uroczystość zaproszono liczne rodziny narzeczonych.

Aby krewni Sali, którzy przyjechali z Końskich i okolic tego miasta, nie tułali się po hotelach, gościny użyczył im stryj panny młodej – bogaty łódzki kamienicznik, Alter Markowicz. Dlatego uroczystość odbywała się w Łodzi przy ulicy 11 Listopada 38. Nazajutrz młode małżeństwo miało wyjechać na stałe do Palestyny.

Dalsze wydarzenia zrelacjonowała „Republika”, pisząc: „O godzinie pierwszej po północy miała się odbyć ceremonia ślubna pod gołym niebem. W tym celu wyznaczono do ceremonii balkon w lewej oficynie na drugim piętrze. Na balkonie wokół Bokciora i Winterówny, stojących pod baldachimem, zgromadziła się najbliższa rodzina. Ponieważ goście weselni chcieli stać jak najbliżej narzeczonych i wszyscy tłoczyli się wokół nich, na balkonie wkrótce było tak ciasno, że goście z trudnością mogli się poruszać.

Gdy wszystko do odprawienia ceremonii ślubnej było już przygotowane, postanowiono o tym powiadomić przebywającego jeszcze w mieszkaniu rabina, który miał młodym udzielić ślubu. Po rabina wysłano przebywającego na balkonie lekarza dentystę Tenenbauma, którego miejsce na balkonie zajął niezwłocznie inny gość weselny.

Gdy Tenenbaum opuszczał balkon i znalazł się na klatce schodowej, nagle rozległ się głuchy trzask i w ułamek sekundy później cały balkon ze stojącymi na nim około 15 osobami, między innymi parą narzeczonych, runął. Stało się to tak szybko, że stojący w klatce schodowej goście weselni skamienieli z przerażenia. Po chwili rozległy się przeraźliwe krzyki i wołania o pomoc. Na podwórzu rozgrywały się dantejskie sceny. W kałużach krwi walały się ciała ofiar okropnego wypadku”.

Policja ustaliła, że spadający balkon z gośćmi weselnymi uderzył w duży balkon na pierwszym piętrze kamienicy. To zamortyzowało upadek. Solidnie okratowany balkon z pierwszego piętra pękł i też runął na podwórze”.

 

Na ratunek

„Lokatorzy domu zbudzeni strasznymi krzykami rzucili się na ratunek. Wezwano pogotowie ratunkowe miejskie, ubezpieczalni społecznej i prywatne pogotowie ratunkowe” – pisała prasa. „Przybyli na miejsce trzej lekarze wraz z sanitariuszami poczęli udzielać pomocy rannym gościom weselnym. Lżej ranni biegli po ciemnym podwórzu, wzywając ciągle pomocy.

Okazało się, że jedna z ofiar strasznej katastrofy poniosła śmierć na miejscu, wskutek pęknięcia czaszki i zgniecenia klatki piersiowej. Był to 26-letni Icek Tenenbaum, właściciel wytwórni atramentów”.

Nikłe oznaki życia dawał 8-letni Szaja Bendermacher, syn kupca Chila Bendermachera. Chłopczyka natychmiast zawieziono do szpitala Anny Marii. Jego stan był beznadziejny. Lekarze pogotowia zajęli się też narzeczoną - Salą Winter, na szczęście tylko potłuczoną.

W znacznie gorszym stanie był jej ociec, 48-letni kupiec Majer Winter. Spadając z balkonem, kupiec doznał ataku serca. Złamaną nogę i poranione plecy miała matka narzeczonego, 48-letnia Anna-Basia Bokcior. Zawieziono ją do szpitala.

21-letni narzeczony, Chil Bokcior, oraz jego krewni z Pabianic: 21-letni kupiec Moszek Freund i 30-letni Chil Bendermacher, byli mocno potłuczeni i zakrwawieni. W sumie do szpitali zawieziono 14 osób.

Z wesela na pogrzeb

„Republika” pisała: „Na miejsce strasznej katastrofy przybyli niezwłocznie przedstawiciele władz, którzy wszczęli energiczne dochodzenie. Na wstępie ustalono, że zaledwie przed dwoma laty był przeprowadzany remont wszystkich balkonów na terenie posesji przy ulicy 11 Listopada 38. Wypadek powstał najprawdopodobniej wskutek zbyt dużego obciążenia balkonu, na którym w chwili katastrofy było około 15 osób, mimo iż balkon był stosunkowo mały.

Wczoraj władze policyjne poleciły sfotografować wiszące jeszcze okratowanie balkonu na drugim piętrze oraz leżące na podwórzu gruzy. W dniu dzisiejszym na miejsce katastrofy przybędzie specjalna komisja, składająca się z przedstawicieli władz policyjnych, inspekcji budowlanej i straży ogniowej.

Po przewiezieniu rannych do szpitali i po uspokojeniu się nieco gości weselnych odbyła się w dalszym ciągu ceremonia ślubna. W czasie udzielania ślubu młodym przez rabina, goście weselni i para narzeczonych, która stanęła pod baldachimem, w bandażach, zalewali się łzami.

Ślub odbył się w mieszkaniu Markowicza, podczas gdy na podwórzu leżały zwłoki jednego z gości weselnych - Chila Tenenbauma. Dopiero w godzinach popołudniowych przewieziono je do prosektorium miejskiego.

Młode małżeństwo miało w dniu dzisiejszym wyjechać do Palestyny. Przed domem z oberwanym balkonem gromadzą się tłumy ludzi”.