Relacja z trasy Krzysztofa Jarzębskiego:

„Kolejny dzień za nami. Wylądowaliśmy w pięknym miejscu. Szkoda, że nie można tu dłużej posiedzieć. Można by było wtedy spróbować lokalnych win :). Kuchnia super, ale do rzeczy… Tradycyjnie na naszej stronie znajdziecie dłuższą relację. Piękny ranek - startujemy, bo jesteśmy spóźnieni. Podobnie jak wczoraj zacznę od końca, ale jakże inaczej to wygląda… Każdy z nas marzy o domku w Toskanii, co prawda nie jesteśmy jeszcze w Toskanii (i nie mamy zamiaru tam dotrzeć), ale mamy nieprzeparte wrażenie, że tak jest. Dotarliśmy tu na nocleg. Piękne miejsce - gospodarstwo agroturystyczne Familie Mazzeracca – gdzieś koło Bessano, winnica, swobodnie biegające stadami króliki, piękny krajobraz i charakterystyczne dla południa pojawiające się miejscami cyprysy i pinie… Zjedliśmy doskonałą kolację (w porównaniu z wczorajszą kolacją instant a’ la Winiary) - istne niebo w gębie. Danie główne bigoli all’ anitra (czyli grube spaghetti z mięsem z kaczki), na dokładkę tiramisu i koniecznie espresso. Czujecie, że wstąpiły w nas nowe siły? My od razu poczuliśmy. Krzysztof po całej szalonej trasie (10 godzin na rowerze) z podjazdami i zjazdami na złamanie karku, pochrapuje słodko. Myślę, że bardziej wspomina swoje kluski z kolacji niż trasę - kluski były zdecydowanie przyjemniejsze. Ja muszę przyznać, że to, co się dzisiaj działo, to istne wariactwo – nawet kierowca pojazdu przewożącego drewno pukał się w głowę. Myślę, że nie bez racji. Rankiem pokonaliśmy część trasy w samochodzie – przekroczyliśmy granicę austriacko-włoską. Zauważam, że z jednej strony urbanizacja krajów pozwala nam szybko i sprawnie się poruszać, lecz jednocześnie nie pozwala wybrać środka lokomocji. Autostrady i drogi ekspresowe dla rowerów są zakazane – prawdę mówiąc niebezpieczne zarówno dla samego rowerzysty, jak i innych użytkowników drogi. Jednym słowem, coraz trudniej znaleźć drogę odpowiednią dla rowerów, ale nic się nie martwcie, wybraliśmy coś odpowiedniego… a do tego ta pogoda…".