Zaczęło się od kredytu na 5.000 zł. Żeby go dostać, pani Barbara musiała najpierw ubezpieczyć siebie lub kogoś bliskiego. Taki warunek postawił bank.
– Nie miałam wyjścia, bo pilnie potrzebowałam pieniędzy. Zgodziłam się na ich żądania – opowiada. – Spłacałam miesięcznie 150 zł raty kredytowej i 180 zł za ubezpieczenia. Zaczęło brakować mi gotówki na czynsz i opłaty.
Ratunkiem okazał się kolejny kredyt.
– Wpadłam w pułapkę – dodaje pani Barbara. – Przez lata dług w banku rósł. Z bezradności i strachu przed niespłacanymi ratami i windykacją brałam kolejne kredyty.
Wkrótce zaczęła odbierać telefony z groźbami. Miała w domu niespodziewane odwiedziny komornika.
– Przestałam otwierać drzwi, bałam się odbierać telefony – mówi pabianiczanka. – Przecież nawet gdyby przyszło kilku osiłków, nie dałabym im pieniędzy. Gdybym je miała, spłaciłabym długi.
W drzwiach do mieszkania znajdowała kartki z informacją, że każda wizyta komornika to kolejne 400 zł, jakie ma do zapłacenia.
– Gdy kolejny raz nie otworzyłam drzwi komornikowi, ten krążył wokół bloku. Wypytywał o mnie sąsiadów
– opowiada pani Barbara.
Komornik dowiedział się, gdzie mieszka córka pani Barbary.
– W drzwi jej mieszkania włożył kartkę z informacją o wysokości mojego długu. Obok było moje imię i nazwisko. Każdy mógł to przeczytać. Czy tak wolno?! – oburza się pabianiczanka. – Byłam przyparta do muru, zaczęłam więc ratować się chwilówkami – szybkimi pożyczkami po kilkaset złotych.
Z podobnymi problemami boryka się wielu pabianiczan.
– Gdy zacząłem mieć problemy ze spłatą zaciągniętych zobowiązań, to zamiast pomóc, bo chciałem spłacać, bank nasłał na mnie windykację – opowiada Dawid, młody przedsiębiorca.
Z superklienta w ciągu kilku miesięcy przedsiębiorca stał się dłużnikiem.
– Jak się panu hula za bankowe pieniądze? – usłyszałem od pracownika banku. – Jakim pan jest mężczyzną? Święta w domu czy w więzieniu, niech pan wybiera?
– Ja też bałam się odbierać telefony – opowiada pani Dorota z Bugaju. – Robiła to córka, jeszcze dziecko. Gdy nie chciała mi podać słuchawki, usłyszała od windykatora, że zaraz przyjedzie z policją, zabierze ją do domu dziecka, a mamę i tatę do więzienia.
Banki prześcigają się w reklamowaniu kredytów. Wiedzą, jak „wcisnąć” je klientom, jak zachęcić do korzystania z kart kredytowych.
– Dzwonili i namawiali mnie do kolejnego kredytu, bo jestem dobrym klientem, zaufanym. Solidnie spłacam raty – mówi pani Jolanta. – Proponowali mi 18 tysięcy zł kredytu. Pytam: skąd taki pomysł, żeby dawać mi tyle pieniędzy? Wtedy usłyszałam, że na spłatę pierwszego kredytu. Gdzie tu logika?
Jeden dzieńżycia dłużnika to bardzo smutny dzień.
– Boimy się. Z jednej strony mamy ogromny dług, który chcemy spłacić, z drugiej boimy się odbierać telefony, nasłuchujemy, czy ktoś idzie po schodach
– mówi pani Barbara. – Tak nie da siężyć.
To wstydliwy temat.
– Wiele osób nas nie rozumie – dodaje. – Ale nikt nie wie, w jakiej sytuacji byliśmy. Nikt nie przejadł tych pieniędzy. Często chodziło o inwestycje. Przyszedł kryzys, interesy poupadały. A teraz straszą nas policją, więzieniem, prokuraturą.
Egzekutorzy czują się bezkarni, bo choć mamy takie prawo, rzadko się na nich skarżymy.
– Człowiek czuje się w takiej sytuacji winny, upodlony, bo ma dług – dodaje pani Barbara.
Wielu takich emocji nie wytrzymuje.
List pożegnalny dla żony i kartkę z pozdrowieniami dla bankowców zostawił pabianiczanin, który w ubiegłym tygodniu popełnił samobójstwo. On zaplanował swojąśmierć. Zaparkował auto w lesie rydzyńskim przy drodze do Czyżemina. Do rury wydechowej wetknął rurę hydrauliczną. Jej drugi koniec umieścił we wnętrzu samochodu. Włączył silnik i zamknął sięśrodku.
– Ten człowiek mógłżyć, gdyby mu ktoś pomógł – dodaje jedna z dłużniczek. – Dlatego trzeba o tym problemie mówić, wspierać się, szukać rozwiązań.
Pani Barbara i jej koleżanki, które poznała szukając pomocy przez Internet, znalazły wsparcie w Stowarzyszeniu Krzewienia Edukacji Finansowej. SKEF jest polskim reprezentantem międzynarodowej organizacji działającej przy Unii Europejskiej. Zrzesza ono instytucje prowadzące działania na rzecz przeciwdziałania nadmiernemu zadłużeniu społeczeństwa na naszym kontynencie.
– Udzielamy bezpłatnych porad dla zadłużonych – mówi Waldemar Szkiela, kierownik warszawskiego oddziału stowarzyszenia. – W zależności od sytuacji zadłużonego, pomagamy mu wyjść z kryzysu. Uświadamiamy, jakie ma prawa. Co wolno komornikowi. Udzielamy też wsparcia psychologicznego.
A dłużników przybywa.
– W ostatnim półroczu zalała nas lawina próśb od osób, które zaczęły mieć poważne problemy ze spłatami zadłużeń – mówi Szkiela. – Pomagamy emerytom, którzy dostają 1.100 zł emerytury, a ich miesięczne raty sięgają 4.000 zł. Wina leży tu po obu stronach. Banki lekką ręką rozdają kredyty, a ludzie biorą je bez krzty wyobraźni.
– Rozmowy z dłużnikami są bardzo trudne – mówi rzeczniczka prasowa jednego z dużych banków. – Windykacja rządzi się swoimi prawami i my ich nie łamiemy. Zawsze jesteśmy gotowi pójść na rękę klientowi. Niestety, wielu z nich brało kredyty bez opamiętania.
 
Stowarzyszenie Krzewienie Edukacji Finansowej w Warszawie
tel/fax: (22)848 08 46