Największa wygrana - padła w kolekturze przy Konopnickiej. Farciarz obstawił zakład za 12,50 zł w Eurojackpota, a wygrał 860.000 zł. Losowanie odbyło się 16 kwietnia tego roku. Tego dnia szczęście uśmiechnęło się do jednej osoby w Polsce i był to pabianiczanin.

Najodważniejsi z odważnych okazali się doktor Dariusz Dorożała i przełożona pielęgniarek w PCM Lidia Klimczak-Muszyńska. Jako pierwsi dali się zaszczepić przeciw Covid-19 w punkcie szczepień szpitala.

Najtrwalszą budowlą okazała się blaszana hala przy ul. Kilińskiego (na wprost cmentarza). Kwiatami i zniczami handlowała tu przez ponad 20 lat pani Katarzyna M. Aż w tym roku na jej drodze stanął remont ulicy i wiceprezydent Marek Gryglewski. Stwierdził, że hala zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego i wykreślił teren z listy targowisk. Hala zniknęła.

Największe szczęście miał pabianiczanin, który w miejscu publicznym znalazł paczkę z grubą gotówką i to w obcej walucie. Człowiek ten zachował się porządnie. Oddał paczkę do Biura Rzeczy Znalezionych w Starostwie. Ten, co ją zgubił, jeszcze się nie zgłosił. Znalazca czeka cierpliwie na znaleźne.

Najwięcej promili w organizmie miał 48-letni szofer ciężarówki, który przywiózł towar do marketu przy Myśliwskiej. Po zaparkowaniu wytoczył się co prawda z auta i nie umiał się wysłowić, ale towar dowiózł na czas. Miał prawie 4 prom. Pochodzi ze Śląska.

Najcięższą dynię wyhodowała urzędniczka gminy Pabianice. Jolanta Wojtaszczyk w przydomowym ogródku w Żytowicach wyhodowała okaz ważący 57 kilogramów. Pani Jola wie, jak się hoduje giganty, bo ukończyła szkołę ogrodniczą w Ksawerowie. Podzieliła się dynią z koleżankami z pracy i jeszcze zostało.

Najkrótszy proces miały byłe dyrektorki Przedszkola Miejskiego nr 4 Zofia K. i Renata Ł. Zarzut postawiony to defraudacja ponad miliona złotych państwowych pieniędzy. Akt oskarżenia prokurator pisał 6 lat. Na pierwszej rozprawie obie panie przyznały się do winy i poddały karze. Oszczędziły tak pieniądze podatników.

Najdłużej z wymiarem sprawiedliwości walczył 50-letni Robert R., biznesmen z Pabianic. 20 lat udowadniał on w łódzkim sądzie, że nie był „killerem” łódzkiej mafii. Pod koniec tego roku sąd przyznał mu wreszcie rację.

Najtwardszy bezdomny rozbił zimą namiot na terenie klubu sportowego Walter. Zaprzyjaźnił się nawet z okolicznymi mieszkańcami, którzy go dokarmiali. 52-latek miał nadzieję przetrwać tu do lata, ale Straż Miejska miała inne zdanie. Odwiozła bezdomnego do ośrodka dla bezdomnych.

Najdłuższa kolejka ustawiła się przy CH Tkalnia. Ludzie stanęli w ogonku, ale nie zamierzali robić zakupów. Przyszli, by zrobić wymaz na Covid-19.

Największym dusigroszem okazał się prezydent Grzegorz Mackiewicz. Postanowił porządnie zaoszczędzić na rachunkach za prąd i zamontował na dachu swego domu panele fotowoltaiczne. Wydał 30 tys. zł. i miał nadzieję, że przez 10 lat będzie miał prąd za darmo. PGE było sprytniejsze. Podniosło ceny energii i obniżyło cenę prądu, który odkupuje od takich ciułaczy jak prezydent.

Najodważniejszy pabianiczanin mieszka przy ul. Jutrzkowickiej. Pan Zbigniew (emeryt) na ogrodzeniu swego domu wywiesza banery z treścią raczej nieprzychylną rządzącej partii. Pisze to, co myśli.

Największego fioła na punkcie roślin ma Piotr Ledzion, szef Zakładu Ochrony Mienia. W swoim domu pod Strzelnicą ma specjalną witrynę (nawilżaną i klimatyzowaną), w której hoduje rośliny kolekcjonerskie, a w 300-metrowym ogrodzie ponad 200 egzotycznych roślin. Na zimę wykopuje je z ziemi i w ogromnych donicach przenosi pod dach.

Największą radość przeżyliśmy 1 maja tego roku. Tego dnia mogliśmy pójść do fryzjerów i kosmetyczek. Rząd odpuścił obostrzenia przeciwcovidowe.

Najwięcej sadełka zrzucił dyrektor do spraw administracyjno-technicznych Pabianickiego Centrum Medycznego. Adam Marczak, bo o nim mowa, w cztery miesiące schudł o 30 kilogramów, dzięki diecie i ruchowi (rower). Teraz mieści się w ślubny garnitur.

Największą emeryturę pobiera pewien przedsiębiorca, który był ubezpieczony w ZUS-ie przez 56 lat i 2 miesiące. Co miesiąc wpływa na jego konto ponad 20.000 zł. Na dodatek emeryt ten pracuje nadal jako prezes spółki.

Najtwardszy sen miał 34-letni mieszkaniec Dobronia. Zasnął on na środku drogi za kierownicą swego auta marki mitsubishi. Policjanci zbadali przyczyny nagłego zaśnięcia. To prawie 4 prom. alkoholu w organizmie.

Najbardziej zaangażowani ludzie w pomoc innym mieszkają nad Dobrzynką. To wolontariusze Agrafki. Wygrali oni ze 130 innymi organizacjami w ogólnopolskim konkursie Solidarności.

Najdroższy szalet miejski powstaje przy ul. Południowej przy nowym rynku. Przybytek ten będzie kosztować nas 300 tys. zł, bo będzie budynkiem wielofunkcyjnym. Będzie służył nie tylko do wiadomych celów, ale także jako biura i magazyn.

Największe tłumy przyszły na spotkanie z prezydentem Lechem Wałęsą. Na Zielonych Błoniach przy Żeromskiego siedziało, leżało kilkaset osób. Wszyscy z uwagą słuchali tego, co mówi prezydent. Bo nieważne były słowa, ale ich sens.

Największy dar przekonywania ma Janusz Nagiecki, lider pabianickiego KOD-u. Jednym zdaniem przekonał on do przyjazdu do naszego miasta chorego aktora Macieja Stuhra. To zdanie to:

„Chodzi o ratowanie ojczyzny”.

Największa hojność. Aż 150 tysięcy złotych ofiarował biznesmen z Borysewa za koszulkę Lecha Wałęsy z napisem „Konstytucja” i egzemplarzem Konstytucji RP z autografem prezydenta. Było to podczas licytacji w Afloparku. Pieniądze przeznaczono na pomoc dla dzieci z fundacji Gajusz.

Najsmaczniejsze sery robi była dzielnicowa Agnieszka Olejniczak. Po 18 latach zdjęła mundur i założyła biały fartuch. W Szynkielewie otworzyła serowarnię. Nazwała ją „Serce na talerzu”, bo nareszcie kocha to, co robi.

Największy skarb – 19 tysięcy litrów paliwa odkryto na starym mieście. Bezcenna benzyna (dziś to 6 zł za litr) była w cysternie ukrytej na ul. Sejmowej. Złodzieje uprowadzili ją z parkingu firmy na Śląsku. W Pabianicach zamierzali przelać w mniejsze baniaki. Policja była szybsza.

Największe zamieszanie zrobili filmowcy na pabianickiej starówce. Kręcili u nas sceny do filmu „Pogrom 1905. Miłość i hańba”, bo znaleźli plenery z początków XX wieku. Przez cztery dni ulice Bóźniczna, Kościelna, Szewska i Poprzeczna były wyłączone z ruchu. Pabianiczanie dorobili jako statyści. Filmowcy płacili za dzień zdjęciowy od 50 do 120 zł.

Najdłużej na rowerze wytrzymała Sylwia Kuropatwa. Pokonała 1.400 kilometrów w 128 godzin i 59 minut. Przejechała Polskę wzdłuż, od Dwernika w Bieszczadach aż po morze.

Największą niespodziankę zrobiła Dorota Szelągowska (dekoratorka wnętrz), prowadząca program „Totalne remonty Szelągowskiej”. Przyjechała z ekipą do Este, czyli Krzysztofa Łyszkowskiego, by zrobić mu remont mieszkania. Najpierw je kompletnie zdemolowała, a potem odpicowała. Na Este nasłał ją niepełnosprawny Łukasz Miler, były szczypiornista, wdzięczny za bezinteresowną pomoc.