Niespełna tydzień po zastrzeleniu 24-letniego Narcyza Gryzla, do Pabianic zjechał prokurator z sędzią śledczym do spraw szczególnej wagi. Przysłał ich urzędujący w Piotrkowie gubernator, zaniepokojony groźbą zamieszek. Na murach pabianickich kamienic bojówkarze Polskiej Partii Socjalistycznej malowali hasło: „Gryzla pomścimy!”.

Jeszcze przed południem śledczy nakazał aresztować policmajstra Aleksandra Jonina – głównego podejrzanego o zamordowanie młodego Polaka. „Wielkie wrażenie w naszym mieście wywołała wiadomość o odsunięciu od obowiązków i aresztowaniu porucznika Aleksandra Jonina” - pisał dziennik „Rozwój” z 29 listopada 1907 roku. „Policmajster, który znajduje się obecnie w areszcie domowym, rozstrzelał bez sądu robotnika fabryki Kindlera, Narcyza Gryzla”.

Do aresztu sędzia kazał wtrącić zaufanych pomocników Jonina - strażników ziemskich Witalisa Kostiuszkę i Michała Kuca. Obaj byli podejrzani o współudział w zbrodni. „Są pod strażą dwóch żandarmów, przybyłych specjalnie w tym celu z Piotrkowa” – pisała prasa.

Jonin nie przyznał się do winy. Za to strażnicy odwołali zeznania sprzed kilku dni. Tuż po śmierci Gryzla obaj twierdzili, że strzelili Gryzlowi w plecy, bo Polak usiłował zbiec. Teraz, przez sędzią śledczym, przysięgli na Boga, że strzelali na rozkaz policmajstra. „My niewinni” – upierali się. „Postrzelonego Gryzla rozkazał dobić Jonin”.

Nazajutrz Kostiuszkę i Kuca wywieziono do więzienia w Łasku. Po zdegradowanego Jonina przyjechała eskorta z Warszawy – czterech żołnierzy. Zabrali go do warszawskiej cytadeli, gdzie przesiedział prawie rok, do procesu.

 

Pod sąd!

Sędzia śledczy dał wiarę polskim lekarzom, którzy przeprowadzili sekcję zwłok Gryzla. Lekarze ci stwierdzili, że Narcyz Gryzel zginął od sześciu kul wystrzelonych z karabinów mauzer i pistoletów browning. Dwa pociski trafiły w głowę, rozrywając mózg. Strzelano także do leżącego już Gryzla - martwego. „Rany wskazywały, że nad młodym człowiekiem zarządzono wprost samosąd” – lekarze napisali w protokole z sekcji.

Policmajstra Jonina śledczy oskarżył o zabójstwo z premedytacją, próbę ukrycia zbrodni i wysyłanie fałszywych raportów do władz. Wiernych mu strażników - Kuca i Kostiuszkę, oskarżono o współudział w zbrodni. Wszyscy stanęli przed sądem.

Proces toczył się w sierpniu 1908 roku w Warszawie, pod przewodem rosyjskiego sędziego Ulianina. Oskarżał prokurator Kozicyn. Ojciec zamordowanego, Antoni Gryzel, domagał się wysokiego zadośćuczynienia za śmierć syna - 5 tysięcy rubli.

Pierwszy zeznawał naczelnik powiatu łaskiego, porucznik Dżalm Ebiełow. „Świadek ten stwierdza, że policmajster Jonin przybył do Pabianic z guberni nadbałtyckich, gdzie należał do wypraw karnych” – pisała prasa. Według naczelnika, Jonin więził skutego kajdankami Gryzla w policyjnej kancelarii, nie zaś – jak nakazywały przepisy - w areszcie. „Po zastrzeleniu Polaka Jonin był mocno zdenerwowany i sprawiał wrażenie przestępcy” – zeznał Ebiełow.

Drugim świadkiem był komendant straży ziemskiej, sztabs - kapitan Miaczkow. To ten, który wraz z policmajstrem przeszukiwał mieszkania pabianiczan podejrzewanych o bunt. Miaczkow zeznał, że gdy zrewidował trzy domy, niczego nie znajdując, Jonin kazał sprowadzić aresztanta Gryzla. Sugerował, że Gryzel może wskazać, w czyich jeszcze mieszkaniach szukać broni. Na rozkaz Jonina strażnicy wrócili do kancelarii, rozkuli Gryzla i wyprowadzili na ulicę. Gdy szli ku ostatnim domom w Pabianicach, policmajster miał się zwrócić do Gryzła po polsku, mówiąc: „No, uciekaj, czemu nie uciekasz?".

Zanim minęli ostatni dom w mieście, Miaczkowa pilnie wezwano do mieszkania tkacza Skrzyńskiego, gdzie żołnierze znaleźli pistolet. Chwilę później rozległy się strzały. Miaczkow wrócił. „Jonin powiedział mi, że łajdak chciał uciekać, więc go zastrzelił” – zeznał w sądzie.

Podejrzliwy kapitan Miaczkow przywołał żołnierza Sirotkina. Spytał, czy Gryzel uciekał. Żołnierz zaprzeczył. Kilka dni później w kancelarii sędziego śledczego Czausowa policmajster poprosił Miaczkowa o rozmowę na osobności. „Nie gub mnie pan, nikt wiedzieć nie będzie, a strażnicy to oddani mi ludzie, gotowi za mną w ogień skoczyć“ - błagał.

 

Zeznania żołnierza

Na salę rozpraw sędzia wezwał głównego świadka – Sirotkina, żołnierza 40. koływańskiego pułku piechoty. „Jest to typowy żołnierz rosyjski: mały, przysadkowaty, krępy” – opisywała prasa. „Przed sądem stoi wyciągnięty jak struna. Jego zeznania są mordercze dla podsądnych”. Sirotkin opowiedział, jak strażnicy, policmajster i idący przed nimi Gryzel wychodzili za miasto. Tam policmajster zwolnił kroku. Gryzel nie uciekał. Szedł prosto, z dłońmi w kieszeniach. Gdy wyszli w pole, spytał policmajstra: „Dokąd teraz iść?”. Jonin odparł: „Idź dalej”.

Gryzel nieco się oddalił, a „policmajster zdjął z ramienia karabin mauzer, podniósł kurek, wystrzelił i krzyknął: stój!” – opowiadał rosyjski żołnierz. Na pytanie sędziego, czy jest pewien, że najpierw padł strzał, a dopiero potem komenda do zatrzymania się, Sirotkin kategorycznie stwierdził: „Jonin wystrzelił, a potem krzyknął: stój!”.

„Po pierwszym strzale w plecy Gryzel obrócił twarz ku policmajstrowi” - dalej zeznawał żołnierz. „Wtedy Jonin znów strzelił. Strzelali też strażnicy, Kuc i ten drugi. Gryzel upadł na ziemię”. Sirotkin nie pamiętał, kto konającego Polaka dobijał strzałami z rewolweru.

Po śmierci Gryzla żołnierz Sirotkin bał się chodzić po mieście. Miał powód. Do jego uszu dotarły wieści, że kompani zamieszanych w zbrodnię strażników ziemskich chcą go zgładzić.

Jonina i strażników bronił w sądzie moskiewski adwokat Bułacel. Na pytania sędziego Ulianina były policmajster odpowiadał pewnym głosem. Przedstawił się jako porucznik, dziedziczny szlachcic, urodzony w Pińczowie w guberni kieleckiej. Twierdził, że ukończył gimnazjum i szkołę junkierską, jest żonaty, ma dwoje dzieci, majątku nie posiada.

Adwokat Bułacel scharakteryzował Jonina jako gorliwego, uczciwego służbistę, który, jeżeli zgrzeszył, to tylko zbytkiem gorliwości. „Jeśli ci oto wierni słudzy cesarza zostaną skazani, to odwołamy się do łaski naszego monarchy” – zakończył obrońca.

W ostatnim słowie Janin wybuchnął głośnym płaczem. Płakali też strażnicy Kostiuszko i Kuc. „Po godzinnej naradzie, o piątej nad ranem sąd ogłosił wyrok” – donosił dziennik „Rozwój” z 29 sierpnia 1908 roku.

 

Zbrodnia i kara

Za zabójstwo z premedytacją Jonin został skazany na 12 lat ciężkich robót. Strażnika ziemskiego Kostiuszkę skazano na 8 lat ciężkich robót, a strażnika Kuca - uniewinniono. Niezadowoleni z łagodnego wyroku dla Jonina socjaliści pisali w swym organie prasowym, „Gazecie Robotniczej”: „Mordercę ukarano, choć nie wiadomo, czy nie zostanie wnet ułaskawiony. Gdyby chciano wszystkich morderców ukarać, to połowa czynownictwa rosyjskiego musiałaby być pociągniętą do odpowiedzialności za krew przelaną niewinnie w ostatnich czterech latach. Szopki carskiej nikt na serio brać nie może”. Mieli rację.

Jonin odsiadywał wyrok w warszawskiej cytadeli. Szybko dogadał się z władzami więzienia, zostając ich pomocnikiem – prowokatorem i donosicielem. Dzięki temu po niespełna roku wyszedł na wolność, wyjechał z ziem polskich i zniknął.

Odnalazł się w Petersburgu. „Były policmajster pabianicki Jonin, skazany na 12 lat ciężkich robót za zabicie aresztanta, został uwolniony przez Senat i mianowany zarządzającym kancelarią w politycznym więzieniu Kresty” – doniósł krakowski dziennik „Naprzód”. Artykuł nosił tytuł: „Ohydna nominacja”.

Ponoć niedługo potem Jonin objął intratną posadę naczelnika więzienia w dalekim Jekaterynburgu na Uralu (niektóre źródła podają, że w Jarosławiu nad Wołgą).

 

Dzierżyński murem za Gryzlem

Zastrzelenie Narcyza Gryzla z Pabianic poruszyło Feliksa Dzierżyńskiego – wówczas bojówkarza Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. „Krwawy Feliks”, zwolennik politycznego terroru i mordowania wrogów klasowych, domagał się surowej kary dla sprawcy zbrodni – policmajstra Jonina. Odsiadując wyrok w warszawskiej cytadeli, Dzierżyński wspominał Pabianice i tutejszych bojówkarzy, których poznał podczas krótkiego pobytu nad Dobrzynką. W więziennych notatkach napisał o młodych rewolucjonistach z Pabianic, których trzeba uczyć strzelać burżujów. Kilkanaście lat później Dzierżyński będzie prawą ręką Lenina – wodza przewrotu w Rosji, szefem tajnych służb, katem milionów ludzi, jednym z największych zbrodniarzy w dziejach świata.

Z zapisków Dzierżyńskiego wiemy, że w 1908 roku Jonin rzeczywiście przebywał w cytadel. „Niedawno przeniesiono tu dwóch naszych towarzyszy, wskutek denuncjacji siedzącego tam policmajstra Pabianic, Jonina, który wraz z dwoma strażnikami rozstrzelał aresztowanego Gryzla. Jonin to znany powszechnie łotr”.

Sprawa zastrzelenia tkacza z Pabianic była też tematem interpelacji złożonej w Dumie – rosyjskim parlamencie.

 

Ulica Narcyza Gryzla

W Polsce, która odzyskała niepodległość 11 lat po śmierci Gryzla, kilkakrotnie chciano upamiętnić młodego bojownika. Jednak działacze PPS-u robili to bez przekonania. W efekcie na ulicy Osinkowej, gdzie zginął Gryzel, nie stanął nawet krzyż z pamiątkową tabliczką.

Dopiero w listopadzie 1936 roku, gdy radni miejscy zmieniali nazwy ulic na Starym Mieście, przypomniano sobie o Gryzlu. „Po dłuższej dyskusji uchwalono przemianować ulice: Tuszyńską - na księdza Piotra Skargi, Garncarską - na Orlicz-Dreszera, Pustą - na Ignacego Daszyńskiego i Osinkową - na Narcyza Gryzla, bohatera, który w czasie walk proletariatu pabianickiego z caratem więziony był i torturowany przez policmajstra Jonina i w końcu przez satrapę carskiego zastrzelony na polach, przez które przebiega obecnie ulica Osinkowa” – pisało „Echo”.

Rok później, w 30. rocznicę śmierci Gryzla, byli więźniowie polityczni wystosowali odezwę do mieszkańców Pabianic: „Postanowiono ufundować tablicę pamiątkową, która zostanie wmurowana w jeden z domów przy ulicy Narcyza Gryzla. W związku z tym Stowarzyszenie Byłych Więźniów Politycznych zwraca się do całego społeczeństwa miasta z prośbą o składanie ofiar pieniężnych”.

Datki były mizerne. Nie wystarczyły na tablicę, a jedynie na nagrobek z taniego lastryko. Kamieniarz wyrył na nim napis: „Męczennikowi za Wolność i Socjalizm – Robotnicy. Policmajster moskiewski Janin wbijał mu szpilki za paznokcie, wieszał i katował a 7 XI 1907 r. zastrzelił go na polach miasta Pabjanic”. Fundatorzy tego nagrobka pomylili datę urodzin Gryzla (powinno być: 1883) oraz datę śmierci (powinno być: 20 XI 1907). Nieprawdziwa jest też informacja o torturowaniu Gryzla i przekręcone nazwisko policmajstra.

 

Gryzel - „wielki Polak”?

Starająca się o społeczne poparcie Polska Partia Socjalistyczna potrzebowała bohatera – walecznego i prawego rodaka. Gryzel świetnie się na niego nadawał. W latach 30. zeszłego wieku działacze PPS urządzali prelekcje dla młodzieży, mnożąc i wychwalając zasługi zastrzelonego tkacza. Jesienią 1937 roku Polskie Radio wyemitowało pogadankę pod tytułem: „Narcyz Gryzel - bohaterski robotnik”. Prelegent mówił: „Ruch rewolucyjny w latach 1905-1907, jako protest ducha polskiego przeciwko ciemięzcom, rozlał się szeroką falą po kraju pod zaborem rosyjskim i objął wszystkie ośrodki przemysłowe, skupiające proletariat polski. Były to lata nierównej walki z silnym caratem i zmagań rewolucjonistów polskich o niepodległość. Jednym z takich rewolucjonistów operujących na terenie Pabianic był Narcyz Gryzel, wielki Polak”.

Kolejne zasługi przypinał Gryzlowi pepeesowiec Józef Feliksiński, pisząc w partyjnych biuletynach: „Gryzel był organizatorem kół robotniczych. Uczestniczył we wszystkich manifestacjach i strajkach. Był członkiem Bojowej Organizacji. Po masowych aresztowaniach 8 września 1907 roku organizował zamach na życie policmajstra Pabianic”.

„Gazeta Pabjanicka” pisała o Gryzlu jako „rzeczniku walki z caratem” oraz „człowieku nieustraszonym, godnym naśladowania”.

Roman Kubiak

 

PRZECZYTAJ INNE ARTYKUŁY TEGO  AUTORA:

Katastrofa samolotu pod Pabianicami. Zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga

Ten wirus zabił tysiące. A zaczęło sie podobnie jak z koronawirusem

100 milionów dolarów czeka na pabianiczanina!

Ogromny spadek dla rodziny z Pabianic?

Gdy pabianiczanie płynęli do Brazylii. Za chlebem

Jak szynka z Pabianic podbiła Stany Zjednoczone

Będzie wymiana pieniędzy: za 100 starych złotych - tylko 1 zł

Co Adolf Hitler robił w Pabianicach we wrześniu 1939 roku?