Najlepsza szosa w centralnej Polsce wiodła wtedy z Łasku do Pabianic. Zbudowano ją w 1929 roku na wzór dróg niemieckich. Tylko tutaj mogły się ścigać najszybsze automobile świata. „Głos Poranny” pisał: „Idealny wprost stan nowo wybudowanej szosy pod Pabjanicami, zupełnie prostej, bez jednego zakrętu, szerokiej na dwanaście i pół metra, pozwala nam przypuszczać, że ze względu również i na stan elity kierowców padnie rekord Polski w prędkości jazdy”.

Odcinek szosy między Dobroniem a parkiem Wolności w Pabianicach (ponad 5 km), gdzie 18 maja 1930 r. miały się ścigać automobile i motocykle, przygotowano nad wyraz starannie. Dziennik „Echo Łódzkie” pisał: „Nawierzchnię pokryto specjalną emulsją oliwną, która utwardza nawierzchnię, trzyma maszynę i dzięki swej elastyczności przyśpiesza bieg. Roboty przeprowadzone będą pod kierunkiem powiatowego inżyniera p. Teodora Gałązki.

Start nastąpi we wsi Dobroń na 17. kilometrze od Łodzi. Wyścig idzie w kierunku południowo-zachodnim (ku Łodzi). Spodziewać się należy ponad 20.000 widzów”.

Wzdłuż parku Wolności – aż do mety wyścigu, zbudowano drewniane trybuny o długości aż 600 m. Mogło na nich stać 4.000 osób. Dla władz (ministrów, wojewodów i prezydentów miast), oficerów wojska, hrabiów i przemysłowców szykowano miejsca siedzące. Na parkowych trawnikach stanęły trzy hale bufetowe. W dwóch dymiły sterty gorącej kaszanki z pabianickiej Rzeźni Miejskiej. Gotowano też gulasz i pieczono kiełbasę.

Na całej trasie wyścigu zamontowano elektryczną sygnalizację świetlną i przeciągnięto kabel telefoniczny. Bezpieczeństwa widzów miało pilnować 60 policjantów, 50 motocyklistów i 70 strażaków. Odpowiadał za to zastępca starosty - Kazimierz Łozarski.

Gapiów były tysiące

Przed wyścigiem w Pabianicach 60 szybkich automobili zjechało do Łodzi. Dziennik „Hasło Łódzkie” pisał: „Ze wszystkich krańców Rzeczypospolitej zdążają do naszego grodu mili goście. Od szarych wód Bałtyku, od śnieżnych szczytów Tatr, znad Noteci i Niemna pędzą na Buickach, Tatrach, Chevroletach, Essexach, Renaultach, Citroenach, Bugattich automobiliści na Zjazd Gwiaździsty z okazji wyścigu płaskiego, który 18 maja odbędzie się na szosie Łask - Pabjanice”.

Na ulice wyległy tysiące łodzian. Opisał to „Głos Poranny” z 18 maja: „Odcinek Piotrkowskiej od ul. Przejazd do Nawrot był wypełniony tłumem ciekawych. Pierwszy przybył do mety, która znajdowała się w podwórzu domu nr 104, p. Franciszek Grętkiewicz, który w ciągu 20 godzin przebył przestrzeń przeszło 1000 km. Tę samą trasę, a więc Łódź–Wilno i z powrotem, przebył w czasie o 5 minut późniejszym p. Karol Plihal.

Wśród znanych postaci widzieliśmy p. Kazimierza Poznańskiego, startującego na nowym Steigerze, p. Rippera seniora z Krakowa, ojca mistrza automobilowego Polski, Jana Rippera, startującego na Tatrze. Uwagę zwracał swym wyglądem, wytworną linią i kolorem sportowy Austro-Daimler (kabriolet) ze Śląska i drugi Austro-Daimler, p. Karola Eiserta.

Punktualnie o szóstej wieczorem wozy przedefilowały Piotrkowską na Plac Wolności, gdzie defilada została zakończona”.

Przy okazji zjazdu wyścigowych automobili „Hasło Łódzkie” wydrukowało poradnik dla pieszych: „Każdy przechodzień winien pamiętać stale i dokładnie, że dla ruchu pieszego przeznaczony jest chodnik. Jezdnia służy tylko dla ruchu kołowego. Należy wychowywać społeczeństwo, by zaprzestało urządzania spacerów na jezdni, załatwiania tam spraw, wystawania i zatrzymywania się. Grozi to bowiem śmiercią lub kalectwem. 

Należy przeto pouczyć ludność za pośrednictwem plakatów i innych środków docierających do najszerszych warstw, jak przechodzień winien się zachować na ulicy, by uniknąć przejechania. Należy wpoić w publiczność że jezdnia służy tylko pojazdom, których racją bytu jest szybkość! Pieszy przechodzień musi wiedzieć, że jest intruzem na jezdni”.

 

Z pięściami do szofera

Podczas zjazdu gwiaździstego wydarzyła się tragedia. Na szosie z Poddębic do Łodzi wyścigowy samochód marki Essex zabił dwóch przechodniów. „Ilustrowana Republika” opisała to tak: „Autem kierował szofer pana Bogatki. W odległości 27 km od Łodzi spostrzegł on jakichś dwóch ludzi idących lewą stroną szosy. Mimo alarmujących sygnałów ostrzegawczych, ludzie ci, którzy byli w stanie podchmielonym, nie chcieli zboczyć z drogi.

Jeden chciał towarzysza swego przeciągnąć na prawą stronę szosy, lecz nie udało mu się, gdyż towarzysz jego był silniejszy i oparł się temu.

Szofer, widząc nieunikniona katastrofę, puścił w ruch hamulce, lecz nie był w stanie zapobiec nieszczęśliwemu wypadkowi. Obydwaj przechodnie znaleźli się pod kołami maszyny, ponosząc śmierć na miejscu”.

Z okolicznych domów wybiegli wieśniacy. Wzburzony tłum wywlókł z rozbitego auta szofera i pana Bogatkę. Pobił ich. Linczowi próbował zapobiec przejeżdżający tamtędy wyższy urzędnik wojewody, ale i on oberwał. Samosąd przerwali dopiero policjanci z posterunku w Poddębicach. Przez dwa dni szukano pobitego i zszokowanego szofera pana Bogatki, który uciekł do lasu.

Dobroń: stanowisko sędziów wyścigów na linii startu fot. Panorama – dodatek dziennika Republika, 1930 r.

Szosa już naoliwiona

Przed wyścigiem w Dobroń-Pabianice zawodnicy obejrzeli trasę. Byli zachwyceni. „Republika” donosiła, że „szosa została naoliwiona. Po raz pierwszy zastosowano oliwienie szosy przeciwko kurzowi. Trybuny dla publiczności są na ukończeniu. Staną one w ocienionym miejscu, skąd widać prawie cały wyścig jak na dłoni.

Dla wygody publiczności uruchomiona została komunikacja autobusowa. Odjazd autobusów z Łodzi - co kilka minut. Wyścig obudził w mieście kolosalne zainteresowanie. Dziś na szosie pod Pabjanicami zgromadzą się wielotysięczne rzesze”.

Gazety spekulowały, że o zwycięstwie w wyścigu rozstrzygnie „pojedynek zeszłorocznego mistrza Polski Jana Rippera (Kraków) ze świetnym inżynierem Henrykiem Liefeldtem, opromienionym sławą nowych sukcesów w mistrzostwach Europy w Czechosłowacji oraz niezwykle odważnym rekordzistą szosy łódzkiej - Stanisławem Szwarcsteinem (Warszawa)”.

Trzy dni przed zawodami napłynęły zgłoszenia następujących zawodników: Jan Ripper (na samochodzie marki Bugatii), Henryk Liefeldt (Austro-Daimler), Stanisław Szwarcstein (Bugatti), Edward Zawidowski (Austro-Daimler), Kazimierz Poznański (Packard), Adam hrabia Potocki (Austro-Daimler), Maurycy hr. Potocki (Bugatti), Jerzy Widawski (Austro-Daimler), dr. Szwejcer (Austro-Daimler), Jerzy Erlich (Austro-Daimler), Antoni Januszkowski (Bugatti), Henryk Wucow (Dyrsan), Edmund Kuczewski (Zbrojówka) i pani Marja Ludwika Koźmianowa (Austro-Daimler).

Eksperci motoryzacyjni z „Głosu Porannego” podali zeszłoroczne (z 1929 r.) rekordy prędkości mistrzostw Łodzi. Trofeum zdobył wówczas Stanisław Szwarcstein na maszynie Bugatti, „mając najlepszą bezwzględną szybkość dnia – 152,581 km/godz. Mistrz Polski Jan Ripper miał wynik 147,747 km/godz., a Edward Zawidowski – 146,526 km/godz.

W klasie pań demonem prędkości była Halina Poznańska, która pobiła łódzki rekord, przekraczając „setkę” – 102,620 km/godz.

Po wyścigu kierowców samochodów na starcie mieli stanąć motocykliści. „Republika” podała, że zgłosiło się „piętnastu motorzystów”. W kategorii maszyn z przyczepką: Kołakowski (na motocyklu marki AJS), Kestenberg (Harley Davidson), Mentzel (BMW), Nestler (DKW), Steinert (BMW).

W kategorii maszyn pojedynczych: Buckley (Carlthorpe), Nagel (AJS), Riedel (Motosachote), Jung (New-Imperial), Wegner (BSA), Nestler (AJS), Zwiezdowski (OEC), Steinert (BMW), Meister (DKW), Grimeisen (BSA).

W „wyścigową” niedzielę od  świtu tramwaje z Łodzi do Pabianic były naładowane jak ruskie plecaki.

Wzdłuż torów maszerowały grupy widzów. „Echo” donosiło: „Nieprzerwany sznur aut ciągnął w kierunku miejsca zawodów. Wszystkie możliwe środki komunikacyjne zostały zmobilizowane.

Na finiszu, na przestrzeni około kilometra, po obu stronach znajdowała się publiczność. Nowoustawiona trybuna wypełniona została po brzegi. Na trybunie widzieliśmy szereg wybitnych osobistości, przedstawicieli władz państwowych z p. wojewodą Jaszczołtem, przedstawicielami wojskowości, palestry, świata artystycznego. Zebrała się cała elita towarzyska Łodzi”. Wyścig rozpoczął się o 13.00.

Kilka automobili ścigających się w Pabianicach pojechało na rajd Monte Carlo

Pogromcy prędkości

Nazajutrz gazety triumfalnie informowały, że zwycięzcą wyścigów automobilowych jest inż. Henryk Liefeld na maszynie Austro-Daimler. Pisano: „Wczorajsze wyścigi płaskie na szosie Dobroń-Pabianice udały się znakomicie, zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Zawodom towarzyszyła wielotysięczna rzesza widzów. Było to jaskrawym dowodem, że sport automobilowy rozwija się wspaniale.

Pobite zostały wszystkie dotychczasowe rekordy łódzkie w kategorii wozów wyścigowych. Zwycięzca - Henryk Liefeld, osiągnął czas 1 minuta 49,60 sek., co dało mu średnią prędkość 164,09 km/godz. Drugi na mecie, Maurycy hrabia Potocki (Bugatti), miał czas 2 min. 06,24 sek., co dało prędkość 142,556 km/godz., a trzeci - Franciszek Mycielski (Bugatti) osiągnął czas 2 min. 06,27 sek. (prędkość 142,551 km/godz.).

Gazety podały, że „wspaniały sukces odniosła jedyna kierowczyni dnia, pani Marja Koźmianowa (Austro-Daimler), która pobiła znacznie rekord p. Haliny Poznańskiej z roku ubiegłego. Nowy rekord prędkości kobiet wynosił teraz 114,635 km/godz.

Wyniki byłyby znacznie lepsze, gdyby nie nieprzychylne warunki, jak silny, przeciwny biegowi wozów, wiatr” – pisała „Republika”. „Biorąc właśnie pod uwagę siłę tego wiatru, nie spodziewano się tak znakomitych  wyczynów”.

Na ostatnim (15.) miejscu dojechał kierowca automobilu marki Zbrojówka - Edmund Kuczewski, w czasie 4 min. 55 sek. Obliczono, że mknął z przeciętną prędkością 61 km/godz.

Wyszło też na jaw, że siódmy na mecie mistrz Polski - Jan Ripper, miał pecha. Dziennikarz sportowy opisał to tak: „W czasie biegu, już na drugim kilometrze, wysadzony został manometr od oliwy w maszynie Jasia Rippera, przez co motor źle oliwiony nie spełniał swego zadania”.

Wyniki biegów motocykli uznano za rewelacyjne. Zwycięzcą w obu kategoriach maszyn był Walter Steinert na maszynie BMW, klasyfikowany w elicie europejskiej. Na motorze z przyczepka Steinert osiągnął czas 2 minuty 51,74 sek. Jechał z przeciętną prędkością 104, 815 km/godz. Drugi był Cesar Menzel na BMW (89,064 km/godz.), a trzeci - Artur Kestanberg na Harleyu Davidsonie (75,436 km/godz.).

 

Brawo Pabianice!

Wyścigi w Pabianicach były sukcesem miasta. Poniedziałkowe dzienniki pisały: „Słowa wielkiego uznania należą się komisarzom policji powiatu łaskiego: Kierońskiemu i Giżyńskiemu, staroście łaskiemu Wallasowi, zarządowi dróg, a zwłaszcza naczelnikowi Karolińskiemu i inżynierowi Gałązce, władzom Pabjanic. Przyczynili się oni do pełnego sukcesu organizacyjnego niedzielnych wyścigów”.

Narzekano jedynie na spikera zawodów.

„Republika” zarzuciła mu, że „nie znał się zupełnie na rzeczy, nie umiał publiczności podawać szczegółów interesująco. Między innymi skrzywdził on mistrza Polski Rinpera, ogłaszając mistrzem za rok 1929 Liefelda”.

 

Roman Kubiak

PRZECZYTAJ INNE ARTYKUŁY TEGO  AUTORA:

Katastrofa samolotu pod Pabianicami. Zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga

Ten wirus zabił tysiące. A zaczęło sie podobnie jak z koronawirusem

100 milionów dolarów czeka na pabianiczanina!

Ogromny spadek dla rodziny z Pabianic?

Gdy pabianiczanie płynęli do Brazylii. Za chlebem

Jak szynka z Pabianic podbiła Stany Zjednoczone

Będzie wymiana pieniędzy: za 100 starych złotych - tylko 1 zł

Co Adolf Hitler robił w Pabianicach we wrześniu 1939 roku?